czwartek, 29 grudnia 2022

Morsy w Ciemiędze

Szczęśliwego Nowego Roku! Miejmy nadzieję na świat, w którym sąsiad jest przyjacielem – śpiewała Abba. A ja pytam siebie, czy sąsiedztwo jest

wspólnotą
bezpieczeństwem
środowiskiem
obszarem
bliskością
strefą
wojną
rywalizacją
?

Czas jak rzeka, jak rzeka płynie – śpiewał Czesław Niemen. Ładna piosenka, jakkolwiek nie chodziło o śródlądowy transport wodny w Europie, w którym od dwóch dekad nie odnotowano znaczącego wzrostu. Potencjał żeglugi śródlądowej pozostaje niewykorzystany, mimo, że posiada szereg zalet w postaci niskiego zużycia energii, niskiej hałaśliwości, niskiej terenochłonności i wysokiego bezpieczeństwa. Zaprzepaszczona została również energia wielu społeczności, dążących przed laty do budowania europejskiej wspólnoty.
Jak gdzieś w oceanie łączą wody się cieniutkiej Ciemięgi, modrego Dunaju i lodowatego Jeniseju, tak Nowy Rok łączy ludzi podejmowaniu postanowień. Jeden mój kolega postanowił nauczyć się mówić po niemiecku, bo opanowany do perfekcji angielski przestał mu wystarczać po Brexicie, a rosyjski - po inwazji na Ukrainę. Koleżanka również mówiąca po angielsku i rosyjsku, znalazła natomiast przyjemność w morsowaniu i zachęca do brodzenia w lodowatej wodzie.
Z koleżanką łączy mnie wiele, a dzieli Ciemięga – rzeczułka płynąca nieopodal Lublina, lecz klasyfikowana jako rzeka górska. Tu mamy stawać się morsami nucącymi „Pstrąga”, małą scenkę rodzajową napisaną przez Schuberta, więc i kolega z niemieckim się przyda... Tu kończę noworoczne plany, gdyż jak mówi dobra księga: Nadmiar słów powoduje potknięcia języka i znudzenie przyjaciół.

środa, 26 października 2022

pomagamy Afryce

 

Kenia - Zgromadzenie Świętej Rodziny
Znała różnice w dostępie do edukacji. Wiedziała, że dyskryminacja dotyka zwłaszcza kobiety, ponieważ w czasie studiów podróżowała po Europie i Azji. Widziała, że w krajach trzeciego świata nie ma lekarzy dla niezamożnych. W schronisku dla bezdomnych Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Lublinie, pomagała w rozdawaniu posiłków i zbieraniu datków. Jak na dłoni widać było, że nawet w Polsce są ludzie, którzy nie radzą sobie w życiu. Na studiach koordynowała wymianę i english division w Polskim Towarzystwie Studentów Stomatologii w Lublinie.

Gdy Natalia Pochroń-Sawka skończyła studia, wciąż pamiętała obietnicę dziękczynienia i planu niesienia pomocy tam, gdzie o to najtrudniej. Parę lat później przyjaciółka, nauczycielka języka angielskiego, powiedziała, że daje bezpłatne lekcje dla dzieci najbardziej potrzebujących. I zapytała „a Ty co ostatnio zrobiłaś dla innych?”... Czasem tak jest że wystarczy jedno słowo, które rozpala Cię na nowo. I stało się. Ruszyła lawina przygotowań.

Zaczęła od zbiórki pieniędzy

i materiałów stomatologicznych. Zbiórka przerosła najśmielsze oczekiwania. Limit, który został ustawiony, czyli 8000 zł został przekroczony o 50 proc. i w ciągu kilku godzin zebrała 12 000 zł. Wróciła wiara w człowieka. Następnie zaczęły odzywać się firmy stomatologiczne oraz osoby prywatne, które chciały dołożyć cegiełkę od siebie. Nad wszystkim czuwały jej niezawodne asystentki, bez których nie dałaby rady przebrać tych wszystkich rzeczy i ich posegregować. Pokierowały i pomogły w zabraniu najpotrzebniejszych materiałów byłe wolontariuszki “Dentysty w Afryce” - organizacji, która organizowała wyjazd.

Wykonała najpotrzebniejsze szczepienia. Dr Konrad Rylski, który jest założycielem “Dentysty w Afryce”, wspierał i przygotował mentalnie oraz czuwał nad nią podczas misji. Od niego dostała cenną radę: „Nie oceniaj.” Spojrzała na Kenijczykow bez emocji, bez litowania się nad ich losem, sytuacją ekonomiczna czy materialną. Praca w Afryce zmienia postrzeganie świata i ludzi. Pozwala nabrać dystansu do naszej wygodnej egzystencji i jałowych społecznych sporów. Kiedy woda i elektryczność stają się towarem deficytowym, człowiek zdaje sobie sprawę od ilu nieistotnych rzeczy stał się uzależniony i zniewolony.

Fundacja Redemptoris Missio

przestawiła wszystkie realne zagrożenia i jak się przed nimi chronić. Pomogła w zbiórce pieniędzy, a co najważniejsze zawsze wspierała. Szczególnie, gdy wybuchła pandemia, Redemptoris Missio ściągnęło ją bezpiecznie do domu w przyspieszonym terminie w tak trudnych warunkach. Za co wciąż serdecznie dziękuje.

Najbardziej bała się chorób, zakażenia wirusem HIV, czy WZW typu C, malarii, która wciąż jest aktywna w tym regionie. Obawiała się, że trudno będzie zmierzyć się z życiem jakże innym niż nasze... Ale też codziennie rodziły się nadzieje - na pomoc, na to że jej ręce będą mogły uśmierzyć ból, na to, że może choć trochę zmieni nawyki Afrykańczyków.

Gdy w końcu trafiła do Kenii starała się nie tylko usuwać zęby, ale i leczyć zachowawczo. Starała się zwiększać świadomość na temat zdrowia i higieny jamy ustnej u mieszańców Kanyakine oraz pobliskich wiosek. Wraz z siostrami organizowała akcje profilaktyczne, gdzie uczyła dzieciaki prawidłowo szczotkować zęby oraz wdrażała dobre nawyki higieniczne. Z pewnym zdumieniem zrozumiała tam, że wszyscy na świecie chcą się czuć pięknie. Spora cześć pacjentów przychodziła i prosiła nie o usunięcie, ale o dostawienie zęba.

Technologia, a raczej jej brak

Natalia pracuje w prywatnych klinikach, gdzie zajmuje się głównie leczeniem endodontycznym (kanałowym) oraz protetyką. Do codziennej diagnostyki wykorzystuje tomografię komputerową i mikroskop. W Afryce brak rtg, często brak prądu, korzystała ze światła czołówki… To była zupełnie inna praca. Tam trzeba było nieść pomoc „długoterminowo”. Zęby, które w Polsce leczyłaby kanałowo, tam z braku sprzętu i możliwości - usuwała. I temperatury... zabijały. Wysoka wilgotność powietrza, temperatury powyżej 30 stopni, nie było czym oddychać. Pracowała w bluzie medycznej i spodniach, czepku, maseczce, a na to wszystko zakładała fartuch fizelinowy. To było prawdziwe wyzwanie.

Kenijczycy mówią po angielsku, jednak mimo znajomości tego języka trudno zrozumieć ich wymowę. Pracowała w przychodni, gdzie była apteka, laboratorium oraz gabinet lekarski i stomatologiczny. Siostry zakonne, u których mieszkała były pielęgniarkami, więc czuwały nad nią i pomagały jej w pracy. To było także głębokie i bliskie spotkanie z kościołem. Siostry ze Zgromadzenia Świętej Rodziny w miejscowości Kanyakine to

prawdziwe Anioły.

W domu misyjnym mieszkały dwie Polki - s. Imelda na misji od 50 lat i s. Aniela na misji od 30 lat oraz trzy Kenijki. Siostry dają mnóstwo szczęścia i niosą pomoc miejscowym. Prowadzą sierociniec i dbają o najbardziej potrzebujących. Prowadzą również adopcje na odległość. Dzieci dzięki dotacjom mają ciepły posiłek w szkole, dostają dwie pary butów, mundurek oraz zeszyty i książki. Siostry towarzyszą im w drodze ich edukacji, pomagają na studiach, patrzą jak dorastają i zakładają swoje rodziny. Siostry kochają te dzieci jak swoje.

Pacjentów z dnia na dzień było coraz więcej, wieści po wioskach szybko się rozeszły, że przyjechał biały dentysta.
To był bardzo intensywny czas. Pełen uśmiechu, łez szczęścia, przyjaźni, ludzkiego dobra i kiści bananów od zadowolonych pacjentów. Natalia zostawiła tam wszystkie materiały stomatologiczne, kleszcze, wiertła, nie chciałaby żeby się zmarnowały. Sytuacja w naszym kraju i na świecie jest teraz niepewna, niemniej Natalia postanowiła tam wrócić, bo obiecała to siostrom. 

proszę 

sobota, 11 czerwca 2022

Historia jednego obrazu

To była skrzynia. W czasie wojny dziadek Magdy przechowywał  w  skrzyni naboje. Czy to było przed, czy po potyczce w Marysinie - nie wiem. Wiem, ze nie było to przy ulicy Szarugi. Nie wiem też, jak naprawdę wyglądała walka partyzantów z hitlerowcami.
Bo historie malują posiadacze farb i pędzli. Magda oderwała wieko od dziadkowej skrzyni i namalowała pejzaż Marysina. Ale dlaczego z oborą pana Kobiałki?! I z furtą  na cmentarz?! A co miała namalować? Ałyczę kwitnącą na między? Nie ma już ałyczy. Znikają pola malowane zbożem rozmaitym... Rosną na nich miejskie osiedla, którym przeszkadza dźwięk sianokosów i piejących kogutów.
A my co? Zależy kto. Na przykład bierzemy strofkę z pana Gałczyńskiego i mówimy:
lot i górność chmurną,
blask wody i kamienia,
chciałabym ziemię orną
ocalić od zapomnienia!

wtorek, 24 maja 2022

czytane dzieciom

Apel dziecka

Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony.

Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję – poczucia bezpieczeństwa.

Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko ty możesz mi pomóc zwalczyć zło, póki to jeszcze jest możliwe.

Nie rób ze mnie większego dziecka niż jestem. To sprawia, że przyjmuje postawę głupio dorosłą.

Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli to nie jest absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy.

Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.

Nie wmawiaj mi, że błędy, które popełniam są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości.

Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga.

Nie zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuję je, aby przyciągnąć twoją uwagę.

Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed tobą bronić i robię się głuchy.

Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie stłamszony, kiedy nic z tego nie wychodzi.

Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy.

Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa.

Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i tracę wtedy całą moją wiarę w ciebie.

Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić cię o wyjaśnienia, szukam ich gdzie indziej.

Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są.

Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia.

Nie wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwa grę umiem podziękować miłością, o jakiej ci się nawet nie śniło.

Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy.

Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno mi dotrzymać kroku w tym galopie, ale zrób co możesz, żeby nam się udało.

Nie bój się miłości. Nigdy.

(Ten tekst zrobił furorę w ostatnich latach. Podobno powstał w połowie lat osiemdziesiątych w USA. Z pewnością jest piękny i mądry. Najkrótszy poradnik dla rodziców i nauczycieli, zbyt ważny, aby nie podzielić się nim z innymi.)


czwartek, 19 maja 2022

dzień matki


Pink FloydMother
Mama będzie dbać o zdrowie i czystość dziecka
Mamma's gonna keep baby healthy and clean

Ooooh kochanie, oooh kochanie, oooh kochanie
Ooooh Babe Ooooh Babe Ooooh Babe

Zawsze będziesz dla mnie dzieckiem
You'll always be a baby to me

Mamo, czy to musiało być tak wysokie.
Mother, did it need to be so high.
Źródło: Musixmatch, Roger Waters

środa, 23 marca 2022

червона калина

Miałam przed laty zajęcia ze studentami z Ukrainy. Raz przynieśli mi zaproszenie na wieczór poezji i mówią: pani zrozumie, wszystko przetłumaczymy. Ja się chciałam popisać znajomością czytania i rozumienia cyrylicy (oj niemądra ja) i pięknie wszystko przeczytałam. Pół grupy popatrzyło na mnie z zachwytem, a druga połowa z odrazą. 
- Pani po rosyjsku czyta - powiedział chłopak.
Innym razem studentka przyniosła mi opowieść o weselu i było tam zdanie, że babcia dała pannie młodej ręcznik. Trochę mnie to zdziwiło, więc zaczęli mi pokazywać fotografie "ręczników". Próbowałam wyjaśnić, że po polsku to chyba raczej bieżnik, serweta, makata. A dziewczyna w płacz, że to ich ukraiński ręcznik. Wtedy wstał chłopak i mówi, że on mi wytłumaczy, co to "ręcznik". Pół grupy rzuciło się na niego, że on ruski nie ma prawa mówić mi, co to ich ukraiński ręcznik. 
Wtedy byli w Polsce już drugi rok, a dzielili się na mówiących po ukraińsku i rosyjsku. Ja nadal nie nauczyłam się ukraińskiego, chociaż teraz spędzam sporo czasu z Ukrainkami. Nauczyłam się jednej zwrotki "Czerwonej kaliny" i przynajmniej poruszam ustami, gdy one śpiewają.

wtorek, 15 lutego 2022

baśnie nocy

 Ży­je­my w wa­run­kach, jakie mogło sobie wy­obra­zić ża­ło­śnie mało ludzi w hi­sto­rii. Za­miast to do­ce­nić, pomóc tym, któ­rym wie­dzie się go­rzej, wyliczamy ich wady. Ekscytujemy się modnymi słówkami typu:

push back
bez­glu­te­no­wy

nielak­to­zowy

FOMO

jar­muż

self-​care

sty­li­za­cja

kom­bu­cha

Pie­nią­dze dają możliwości i wła­dzę. Życie powszednie to nie po­wieść Gri­sha­ma o czło­wie­ku, który sprze­ci­wia się sys­te­mo­wi. W rze­czy­wi­sto­ści zwy­kły czło­wiek nie ma szans z wy­grać z systemem. System go pochłania i otacza marketingiem tak subtelnym, że konsument uznaje go niepodważalną ideę. Popularny przykład to koncepcja 10 tys. kroków wykonywanych dziennie dla zdrowia. Tymczasem powstała na potrzeby reklamy, gdy w latach 60. XX wieku japońska firma Yamasa Tokei wyprodukowała krokomierz. Udało się sprzedać nie tylko produkt, ale i koncepcję 10 tys. kroków, jako wyznacznik dbania o zdrowie.
Inna zdrowa idea to życie bez przemocy i seksu. Zwykły człowiek ukończywszy edukację, powinien być pacyfistą i prepersem żyjącym dla prokreacji. Powinien czytać, ale tylko wartościowe teksty. Niedawno uczestniczyłam w rozmowie o oddawaniu książek do wymiany. Zaprzyjaźniona polonistka mówi, żeby tam nie było sexu i przemocy. No i cały kanon lektur do kosza - Mickiewicz i te falujące łona oraz wybieranie mrówek. Żeromski z tymi dziejami grzechu. Sienkiewicz w całości, bo tam to dopiero moc opisów, by żądz moc móc wmóc. A najgorzej, jak przyjaciel rodziny sadza sobie małą dziewczynkę na kolanach...
Nie najgorsi to Bracia Grimm i Brzechwa! To zwabianie dzieci! Ta panienka mieszkajaca z 7 niskorosłymi; ten pan z brodą, wabiący chłopców i podający im podejrzane substancje. Skandal! Wszak jesteśmy przedmurzem chrześcijaństwa. Mury niech rosną! Teraz mur dostał wdzięczną nazwę - concertina. I jak u braci Grimm, dzielni wojacy prowadzą jakichś słabych Jasia, Małgosię i Śnieżkę w głąb ciemnego lasu. Kiedy pan M. mówił o panu Cz. budującym szacunek dla wspólnoty, olśniło mnie, że wspólnota to zbiór otoczony granicą. Kto nie jest wewnątrz zbioru to wróg. To hasło: wolność – równość – braterstwo nie sięga za mur.
Zza muru to możemy co najwyżej kombuchę przyjąć.

wtorek, 4 stycznia 2022

Sztuczna inteligencja i naturalna głupota

Badylarz, kułak i przekupka - czarne charaktery PeReeLu – dziś nazywani są biznesmenami. Wciąż jednak człowiek zarabiający pieniądze, nie jest godzien szacunku. Nie zauważyliście? A słyszeliście „Nie patrz w górę”? W modnym w ostatnich dniach filmie (lub filmie o ostatnich dniach) występuje Peter – producent elektroniki. Oburza się, gdy naukowiec nazywa go biznesmenem, bo uważa się za wizjonera i zbawcę świata. Zastanawiam się, czy na takie miano zasługują też

Peter Isherwood - Nie patrz w górę
Jeff Bezos
Richard Branson
Steve Jobs
Elon Musk
Mark Zuckerberg
Bill Gates
Larry Page
Siergiej Brin
?

Wizjonera Petera gra zdobywca Oscara, celebryta Extinction Rebellion - Mark Rylance. Jest świetny w tej roli. Patrzę na niego i mam poczucie, że jego firma próbuje zawładnąć światem, a on sam majstruje przy człowieczeństwie, jak Frankenstein lub Faust. Jest niezwykłym społecznie geniuszem, szukającym sposobu, aby upewnić się, że środki uzasadnienia celu są dostępne. Sprzedaje aplikację rozpoznającą i regulującą uczucia. Gdy oprogramowanie stwierdziło, że człowiek czuje się nieszczęśliwy - wyświetla pocieszne nagranie zwierzaków i człowiek się cieszy.
J
uż teraz istnieje bardzo wiele inteligentnych algorytmów, których działanie jest podobne i nie do końca zrozumiałe przez użytkowników. Co może się stać, gdy nie będzie do końca rozumiane przez ich twórców? Raz uruchomiony algorytm cały czas uczy się i dąży do udoskonalenia swojego działania, często osiągając te cele w sposób nieprzewidziany przez jego twórców. Nawet rojących sobie, że są zbawcami i zdobywcami światów, jak filmowy Peter. Jego algorytm informuje go o niszczycielskim zagrożeniu, ale używa nieznanego słowa.
I tak trafiamy do chińskiego pokoju, czyli koncepcji, że maszyna wyposażona w odpowiedni program, zyska świadomość i będzie istotą rozumną. Albo nie. Gdyby człowiek dostał tekst w języku chińskim, którego nie zna i pytania do niego (tak, jak na egzaminach maturalnych) i wykonałby odpowiedzi zgodnie z instrukcją, to przecież nie zrozumiałby tekstu. Czyż tak nie bywa na egzaminach? W filmie „Nie patrz w górę” dostajemy sprawozdanie ze świata rzeczywistego, w którym technologiczne innowacje pojawiają się wśród ludzi nie przygotowanych na ich przyjęcie, powodując okaleczenie psychiki jednostek i trudne do przewidzenia zmiany w organizacji życia zbiorowego.
Nie wiem tylko, dlaczego ten film rekomendowany jest jako komedia. Może, żeby się lepiej sprzedawał?