czwartek, 2 października 2014

tańczę z radości

W końcu karnawał -- możemy tańczyć z radości. Tylko co byłoby dobre?   

brazylijska capoeira
argentyńskie tango
czeska polka

ukraiński hopok
rosyjski kazaczok
kaukaska lezginka
greckie sirtaki
krzczonowski mach


Rzucił się do tańca — klaskał w dłonie, podskakiwał, wywijał w powietrzu piruety, opadał na ugiętych kolanach i znów nogi wyrzucały go w górę. Wzlatywał wysoko, jakby był z gumy. Nagle wzbił się tak wysoko, jakby chciał przezwyciężyć prawa natury i ulecieć. W tym strudzonym, starym ciele wyczuwało się duszę walczącą o to, by porwać je i wraz z nim jak meteor rzucić się w ciemności. Dusza podrywała ciało, a ono spadało, nie mogąc zbyt długo utrzymać się w powietrzu, dusza bez litości podrywała je znowu, jeszcze wyżej, lecz ono, nieszczęsne, opadało bez tchu.
To był  Zorba - najpopularniejszy tancerz greckiego sirtaki. Chociaż niewątpliwie o wiele bardziej interesujące byłyby starożytne tańce nagich młodzieńców w Sparcie. Bez skojarzeń i podtekstów seksistowskich proszę. Pożądane są refleksje estetyczno-zdrowotno-pacyfistyczne. Bo jak nadzy - to znaczy bezbronni. Bez mieczy, szabel i ciupag. Żaden czerwony pas, a za pasem broń. I niech nie przygrywają nam surmy bojowe i werbel niech nie warczy.
Wymachiwanie ramionami na podobieństwo skrzydeł orła, jak to robią górale kaukascy  w lezgince - też tylko ciarki na plecach wznieca. Capoeira - jeszcze straszniejsza i nikt już nawet nie pamięta, że to w ogóle był taniec. Podobnie jak ukraiński hopok. Dobra na świętowanie bezkrwawego podboju Europy byłaby polka, gdyby nie uznawano jej jej za taniec czeski. Dla okazania ekstatycznego pojednania nadałoby się lepiej Libertango Piazzoli. Lekkie, łatwe i przyjemne mimo patetycznej nazwy. Jak jednak przypominają muzycy z Lublina: do tanga trzeba dwojga. Na politycznych salonach trudno o szczery radosny uścisk.
Najlepszy byłby krzczonowski mach - prosty rytm i jeszcze bardziej proste kroki, w uścisku nieco niedźwiedzim. Dobre byłyby też tańce na moście - mosty mają naturalną symbolikę łączenia przeciwnych brzegów. Ale teraz mam nowe hobby:

ZUMBA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz