sobota, 28 lutego 2015

kino oscarowe

 "Birdman" Inárritu obejrzałam. Pyszny.  

"The Grand Budapest Hotel" Andersona widziałam kilka miesięcy temu i chyba podobał mi się bardziej.

I tak sobie teraz myślę: co dziennikarka Thabita z "Birdmana" napisałaby o Idzie...





środa, 18 lutego 2015

żywią y bronią

Jestem chłopem. Nie w sensie genderowym, ale społecznym. Tak jak 80 proc. Polaków mam przodków, którzy nieco ponad 150 lat temu byli niewolnikami, czyli chłopami pańszczyźnianymi. Czuję więc zażenowanie, słysząc "polskich rolników słowiańskich, tych co żywią i bronią", nieporadnie używających słów
 
rokosz
języczek u wagi
tę i tą
dzień dzisiejszy
brać na tapetę
bynajmniej
posiadać braki
najmniejsza linia oporu

Nie jestem purytanką i Boże broń - purystką. I nie mam żalu do prostych chłopów, jak również wyrafinowanych publicystów, którzy zapomnieli, że hasło "żywią y  bronią" zdobiło sztandary powstańców w czasie Powstania Kościuszkowskiego w 1794 r. „Żywią y bronią”, czyli inaczej „Krwią i orężem – bronią”, bo kiedyś krew nazywano także „żywią” od „życia”. Nie chodzi tu o żywienie i bronienie. Jaki byłby sens pisać na sztandarach Kościuszki o żywieniu i bronieniu, gdy powstańcy nie mieli nic do bronienia. Byli nikim. Postawione na sztorc kosy były cenniejsze niż oni.
Teraz, gdy rolę języczka u wagi (a nie - języczka uwagi) pełnią uliczne protesty, chłopi zawiązują rokosz przysługujący jedynie szlachcie. Niektórzy myślą: posiadam traktor - jestem posiadaczem, czyli prawie szlachtą. Ale panowie - posiadać to można drogocenne precjoza na przykład tĘ koronĘ (nie tĄ). Traktor się po prostu ma, tak jak ma się inne narzędzia pracy: długopis czy łopatę. Nie bierzmy jednak na tapet (bo nie na tapetę) popularnych błędów językowych. Nie można iść po linii najmniejszego oporu (bo nie - po najmniejszej linii oporu). Trzeba żywią y bronią lub krwią i blizną stać na straży imponderabiliów lub przynajmniej wartości.   
Można też pośpiewywać z Młynarskim:
Za kim to, choć go wcześniej nie znałem, Przez ciasny peron się przepychałem? Za Panią, bynajmniej za Panią... Przez kogo płonę i zbaczam z trasy, Czyniąc dopłatę do pierwszej klasy? Przez Panią, bynajmniej przez Panią!
Lub przynajmniej powtórzyć historię.

wtorek, 10 lutego 2015

plecy banału

Czytaliście kiedyś Ingardena? Nie? To nie próbujcie. Stylistyka nie do przejścia. Coelho, o! Ten to pisze filozofię! Co zdanie - to cytat,

maksyma,
powiedzenie,
sentencja,
złota myśl,
przysłowie,
motto,
aforyzm,
truizm,
banał

A jeszcze lepiej znękaną duszę ukoją karteczki-foteczki wyrwane z sieci. Coś się znajdzie, coś się pojawi. Najciemniej jest zawsze przed świtem. Kiedy Bóg zamyka drzwi, zostawia otwarte okno. Wszystko dzieje się z jakieś powodu i ma jakiś cel. Tak to w życiu jest - czasem słońce, czasem deszcz. Co nas nie zbije to nas wzmocni.
Jak powiedział (podobno) Jean Cocteau: dramatem naszych czasów jest to, że głupota zabrała się do myślenia. Wielu ludziom wydaje się, że myślą, podczas gdy zmieniają tylko przesądy. Za Sapkowskim można powtórzyć, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji. Kto może powiedzieć o sobie tak, jak ów polityk, który bardzo dużo czytał, odświeżał umysł i kur... był jak brzytwa...
Tymczasem kończy się karnawał, a zaczyna festiwal polityków i populistów wznoszących okrzyki, powtarzających banały i zagrzewających do walki marnymi metaforami. Łza się kręci w oku na wspomnienie prominenta oznajmiającego, że potrzebna jest lewa noga i prawa noga, a on będzie pośrodku. Teraz jedynie wrogowie są potrzebni. Polityka bez nich wydaje się nie do pomyślenia, wrogowie są warunkiem trwania. Ale nie do końca. Jest potrzeba lobbowania w doborowym gronie, elitarnej sieci, żeby nie powiedzieć sitwie, czy układzie.
Kiedyś modny był nepotyzm, żeby coś osiągnąć trzeba było mieć plecy. Teraz ważne są łokcie. Bo plecy, po których klepią - kończą się tyłkiem, w który można dostać kopa.