wtorek, 28 kwietnia 2020

dzikie węże

Tyle wiemy o świecie, co znajdziemy w necie. Ja znalazłam, że każdy raj ma swoje węże. Bo czyż w naszym wyidealizowanym świecie nie było wcześniej 

wirusów
koronawirusów
bakterii
alergenów
smarkających w palce
kaszlących w powietrze
plujących na ziemię
wydrapująch łupież
...?
Wszystko to było.
 Ba! Była nawet jatrogenia, chociaż dotychczas tylko w medycynie. Niedawno pojawiła się mediach, a teraz i w ekonomii. „Antykruchość. O rzeczach, którym służą wstrząsy” Nassima Taleba wskazuje, że jatrogenia to strata netto. To przewaga zwykle ukrywanych szkód, nad korzyściami kuracji. Przyzwyczajono nas do nagradzania za działanie. Bezruch, powstrzymywanie się, brak działania – traktowane jest jako zachowanie wysoce naganne. Walcz! Nie ma poddawania się! Żadna medytacja, modlitwa, refleksja nie są akceptowane. Działaj! Rób coś! No to robią. To ogłaszają pandemię. Zalecają sanację. Tym razem uzdrawianie społeczeństwa przynosi zalecenia, z których korzyść jest wątpliwa. Nadmierny interwencjonizm medyczny, medialny i gospodarczy daję nieoczekiwane skutki.
Na przykład nakaz maskowania się. Maski antybakteryjne rozchodzą, jak „ciepłe bułeczki”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ich cena jest nawet wielokrotnie wyższa od cen, jakie miały jeszcze na początku roku. Te, które niedawno sprzedawano robotnikom budowlanym, maski przeciwpyłowe, przeciwsmogowe lub chirurgiczne - dziś nazywane są „maskami antykoronawirusowymi”. Panika jest doskonałą strategią marketingową. Można dobrze zarobić na produktach, które tak naprawdę mają zupełnie inne przeznaczenie. Na razie, na maskach różnych, ale już niebawem zobaczycie nowe zastosowanie poszetek i bind na wąsy. Maski na oczy do spania w nocy – w dzień wystarczy zesunąć na niżej.
Niebawem pojawi się więcej rebelianckich zachowań. Dziś widziałam faceta, chyba ze służb medycznych, w dziwnym kombinezonie, z maseczką z zaworem. Tyle, że tę supermaskę miał na czubku głowy. Widziałam panią z maseczką kolorową, użytą jako przepaska na włosy. Ludzi z maseczką na brodzie lub na uchu - nie zliczę. Niestety, przejeżdżałam samochodem i nie mogłam poprosić o fotografię. Planuję jednak taką dokumentację "czasu zarazy" oraz późniejszej restytucji restauracji i redukcji rozporządzeń.

Nie będzie upadku cywilizacji. Będzie recesja skrywana pod teatralną maską, ozdobioną nadrukiem czarnych łabędzi i dzikich węży.

piątek, 17 kwietnia 2020

oczy się pocą


Gdy nauczę się wiązać hidżab, pojadę rowerem do sklepu i kupioną gazetę zacznę czytać na skwerku nieopodal - dołączę do gangu aroganckich czytelników elementów konstytucyjnych - w skrócie GACEK. Na razie mam

arafatkę
balaklawę
bandamkę
nikab
kominiarkę
chustę
golf
szal
maseczkę

Spróbujcie chodzić po pustym chodniku w masce i okularach. Tragedia! Okulary zaparowują i niedowidzący musi je zdjąć, bo nic nie widzi. Chociaż mówią, że strach ma wielkie oczy, to lękający się chorób i mandatów – niewiele widzą. Twórców zakazów to nie interesuje. Tak, jak nie interesuje ich skuteczność zasłony na usta i dostępność maseczek, dla bezdomnych, bezrobotnych i ubogich. Czy żonaty i dzieciaty lekarz na wolontariacie, kupi maseczkę za dychę albo nawet za 100? Czy facet, który lekce sobie ważył zasady higieny nagle się zmieni? I nie nie chodzi mi o tych stroniących od kąpieli.
Połóż rękę na sercu i powiedz: nie znasz ludzi, którzy wdzięcznie ocierają sobie kapkę z noska paluszkiem i tem paluszkiem przysuwają Ci później placuszek? Kichają w dłoń i potem Ci tę dłoń podają? Myślisz, że oni się zmienią? Nie mam wielkiej fobii oddychania  powietrzem wydychanym przez innych. Dziś, jak zwykle przeszłam 5555 kroków. Jak zwykle wstrzymywałam oddech, gdy kogoś mijałam. Jak zwykle szłam po bocznej uliczce. Przez kawałek podążałam (w bezpiecznej odległości) za panem zatkanym maseczką. Gdy doszedł do przystanku, zesunął maseczkę pod nos, kichnął, osmarkanym paluszkiem przesunął po rozkładzie jazdy, wsunął maseczkę na nos.
Należę do grupy typowych niezadowolonych z rzeczy różnych. Jednych nie zadowala upływ czasu, innych - upadek drzew, kolejnych - brak medycznych testów. Walczymy. Głównie o uwagę, o zainteresowanie naszym sposobem widzenia świata. Nie miej pretensji o to, że inni nie widzą tak, jak TY. Wyrafinowane argumenty ekspertów mają poruszyć serca i umysły bardziej niż pikiety? Wątpię. Gdy nie było ścieżek rowerowych jeździłam w Rowerowej Masie Krytycznej. Pluli na nas wszyscy, gdy w piątkowe wieczory jechaliśmy przez zakorkowane miasto i gdy na rondach podnosiliśmy rowery nad głowę. 
To była dobra strategia.