środa, 25 kwietnia 2018

7 poziom – moja danina


Właśnie dzięki takim bohaterskim wysiłkom zmierzasz na poziom 7 – napisał do mnie wielki gOOg od map. Wysiłek mój jest taki, że próbuję nie gubić drogi, a gdy widzę coś interesującego – fotografuję 

Prowokacje
Konfrontacje
Kontestacje
Noc Kultury
Spotkania Folklorystyczne
Carnaval Sztukmistrzów
jarmarki
festiwale
Ekscytujące nazwą i fascynujące programami. Organizowane w Lublinie dla koneserów, czekających na nowinki ze świata mody, teatru i filmu. Gromadzą tłumy publiczności – chociaż organizatorzy deklarują spotkanie z kulturą wysoką. Amatorzy kultury jako takiej mają Jarmark Jagieloński, a smakosze i żarłoki - Festiwal Smaku. Festiwale to jednak tylko jeden z powodów umieszczenia Lublina na liście niezbędnych do poznania atrakcji turystycznych.
Pogranicza, peryferie i prowincja to miejsca o szczególnej mocy kulturotwórczej. W tym mieście stykają się przecinające Europę na pół – cywilizacje łacińskiego Zachodu i bizantyjskiego Wschodu. Od początku swego istnienia Lublin był bramą między nimi, tyglem narodowości i religii. Najłatwiej dostrzec to w najcenniejszym z zabytków Lublina – gotyckim kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy. Świątynia z pierwszej połowy XIV w. ma unikalną dwupoziomową strukturę, sklepioną na pojedynczym, centralnym filarze. Wnętrze jest pokryte polichromią w stylu bizantyjsko-ruskim. Zachodnia architektura ozdobiona jest wschodnimi malowidłami. To wspaniały, ale nie jedyny przykład przenikania kultur.
Tak jak Rzym na Zachodzie, tak na Wschodzie – Lublin rozłożył się na wzgórzach. Podobnie jak Rzymianie, Lublinianie mają legendę o dzieciaczkach przygarniętych przez zwierzę i wykarmionych jego mlekiem.... Tyle, że Rzym ma waleczną waderę, a Lublin... cudnego capa w herbie. Pewnie dlatego bardziej popularna jest legenda o biednej kobiecie, której działa się krzywda. Ważny w ziemskiej hierarchii sędzia okazał się skurczybykiem. Poczciwy i sprawiedliwy okazał się szatan. Nie. Nie szatan. Szatan jest zły. I nie diabeł. Diabeł jest wredny. W lubelskiej legendzie występuje czart – wprawdzie nie jest uosobieniem dobra, raczej - tępawa z niego poczciwina. Toteż jeden z lokali na lubelskim Starym Mieście z dumą nosi znak czarciej łapy wymierzającej sprawiedliwość.
Na tarasie pod tym znakiem, latem pić można herbatkę. W Carnavale Sztukmistrzów można podziwiać, jak ponad głowami gości przechadzają się akrobaci na rozpiętych między dachami linach. Można też usiąść w Browarze i przy świeżo warzonym piwie wspominać „Sztukmistrza z Lublina”, o którym pisał Isaac Bashevis Singer, laureat Nobla. Na Starym Mieście w Lublinie, nieopodal Teatru Starego jest są też restauracje: Złoty Osioł oraz Mandragora. Knajpiani goście ani pomyślą, że to tytuły sztuk Machiavellego! Może dlatego, że Mandragora nijak nie nawiązuje do włoskiego myśliciela – ale do tradycji żydowskich, oferując pyszne latkesy i inne cymesy. Amatorzy żydowskiej kuchni mogą stąd powędrować dalej, do Szerokiej, a zainteresowani katolickimi cudami – w przeciwną stronę, do kościoła Dominikanów. Tu zachwyt powinien budzić obraz pożaru Lublina. „Któren to pożar ugaszon został przeżegnany Świętym Krzyżem”. Jest na świecie inne miasto obdarzone równie cudowną protekcją? Może i jest. Niemniej w skarbcu u Dominikanów są artefakty ciekawsze niż inne relikwie.
Bo Lublin to miasto wielu cudów! Tak naprawdę, tu zaczął wielki zryw Solidarności w lipcu 1980 roku strajkiem w lokomotywowni. 3 lipca 1949 był cud lubelski: łzy na obliczu Matki Bożej w katedrze. 22 lipca '44 – manifest PKWN, zwany lubelskim, ale w Chełmie, a dokładniej w Moskwie opublikowany. Także w lipcu roku 1569 miało miejsce podpisanie Unii Lubelskiej – łączącej królewskim ożenkiem Wschód z Zachodem. Przypomina o tym obelisk na placu Litewskim, ale nie jest jedyny powód, aby spacerować Deptakiem w stronę miasteczka akademickiego. Nawet wspaniałe pokazy fontann też nie są najważniejszym powodem. Warto spacerować dla zdrowia i wypicia kawy na tarasie Centrum Spotkania Kultur, skąd podziwiać można panoramę miasta.

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

raz dwa trzy: słuchaj ty


Jadę na rowerze. Słuchaj! Do byle gdzie. Rower mam. Posłuchaj! W taki różowy jazz... śpiewa Janerka. Inni gadają do kamerki nad kierownicą w samochodzie, ale nie dowiesz się od nich o:

VAT – Value Added Tax
PIT – Personal Income Tax
CIT – Corporate Income Tax
RRSO – rzeczywista roczna stopa oprocentowania
RODO – Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych
GIODO – Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych

Nie będę pytać, czy TY znasz rozwiązanie powyższych skrótów... Jeśli tak – napisz do mnie koniecznie! Potrzebuję tego, żeby wierzyć w ludzi. Ostatnio moja wiara została mocno nadwyrężona. Po internecie krąży prościutki rebus, w którym pod rysunek frytek, kanapek i napojów trzeba podstawić liczby i rozwiązać banalne równanie. I co? Zdziwko! Nie uwierzysz, jakie wyniki podają wysoko wykształceni ludzie. Dlaczego? Dlatego, że nie patrzą, nie rozwiązują problemu – tylko gadają. Gadają – bo wiedzą.
Wsiadają do samochodu i mówią: słuchaj jadę do byle gdzie i gadam do ciebie. Nie patrzą na jezdnię, na otaczającą ich przyrodę, nie patrzą na architekturę. Nie słuchają, no chyba, że stacyjki w radyjku. Najchętniej jednak gadają, przez szybę do innych kierowców lub przez radio, telefon, kamerę. Nie patrzą. Nie słuchają. Gadają. I czemu się dziwić, że każdy żyje w swojej informacyjnej bańce? Wystarczy rzucić hasełko, że jest afera VAT lub PIT, CIT, RRSO, RODO.... a już zaczyna się gadanie, że to... że sio.... że tamto... Ale poporoś gadającego, niech wytłumaczy, co to jest podatek od wartości dodanej? Co to w ogóle jest wartość dodana? Po co ją dodawać, skoro państwo musi ją zwracać? Rozumiesz to? Jeśli tak – napisz do mnie koniecznie! Jestem profesjonalnym czytelnikiem. Jestem też profesjonalnym słuchaczem.
A poza mną, czy ktoś gdzieś uczy się słuchać? Zdumiewające jest to powszechne założenie, że umiejętność dobrego słuchania stanowi naturalny dar, którego nie trzeba w żaden sposób ćwiczyć. Przychodzą kolejni uzdrawiacze szkół, ale nie podejmują wysiłku nauczania uważnego słuchania, niezbędnego do krytycznego myślenia. Spotkaliście lekarza, który uważnie słucha, nie gapiąc się w ekran swojego komputera? Nie, nie chodzi mi o staruszków, który nie opanowali sztuki korzystania z komputerów. Tylko o tych, co wypisują karty pacjentów, ale nie słuchają ludzi. A może spotkaliście nauczyciela, słuchającego uważnie? Urzędnika? Prawnika? Kogokolwiek? Jeśli tak – napisz do mnie koniecznie! Potrzebuję tego, żeby wierzyć w możliwość dialogu. Bo porozumienie nie rodzi się z dialogu, dialog rodzi się z uważnego słuchania.
Gadać można do każdego – rozmawiać mało z kim...