niedziela, 29 listopada 2015

obscena na scenie


A jeśli demokracja jest fikcją stworzoną by skłonić ludzi do posłuszeństwa? A jeśli cywilizację niepostrzeżenie pochłania

barbarzyństwo
obscena
degeneracja
amoralność
rozpusta
nieprzyzwoitość
zgorszenie
ruja
porubstwo

A gdyby okazało się, że wprawdzie możemy głosować, ale nasze głosy i tak nic nie mogą zmienić? A gdyby okazało się, że nieważne jak głosujesz - elity i tak pozostają u władzy. Nie wydaje Ci się, że kampanie polityczne zamieniły się w konkursy piękności? Jak w teatrze -  dostajesz program interaktywnego spektaklu, ozdobiony wyretuszowanym portretem. Wybierasz aktorów do odegrania ról według scenariusza pisanego gdzieś, w niedostępnej tajemnicy.
Słyszysz: naród chce to, naród chce tamto. Kto to - ten naród? Mamy demokrację przedstawicielską? Demokracja, to poszanowanie praw mniejszości? A cóż, jeśli naród ma gusta jak starożytni Grecy? Dla nich Eros stanowił pęd życia dla całego wszechświata. W mitologii greckiej rządzłiy namiętności. Bogowie nawzajem „podkradają” sobie żony, boginie są zazdrosne i mściwe. Zdarzają się stosunki kazirodcze. W „Lizystracie” Arystofanes przedstawił rozbuchaną seksualność i świat, w którym kondycja państwa zależy od skutecznej realizacji potrzeb seksualnych!
Nie wszyscy jednak są fanami starożytnego teatru greckiego, inni wolą komedyjki Donatiena Alphonsa Françoisa de Sade’a, a jeszcze inni – prokreacje państwa Połanieckich. To wielka, podnosząca libido literatura, wprost oręż w walce o lepszą demografię! Demografia dostarczająca władcom poddanych, nie jest jednak filarem demokracji. Fundamentem demokracji jest zaproponowany przez Monteskiusza podział na władzę ustawodawczą, sądowniczą i wykonawczą. Dodano do tego później dziennikarstwo, jako czwarta władzę. Nikt nie mówi, że teraz rynek jest najwyższą władzą, ale gdyby był? Trójwładza, a nawet czwórwładza działa wszak na ściśle określonym terytorium. Mityczny rynek umożliwia swobodny przepływ dóbr, kapitałów, idei i ludzi. Mityczny rynek ma instrumenty finansowe dające wpływ na decyzje dotyczące konsumentów i publiczności każdej sceny i obsceny.
Rynek może lobbować za Erosem, bożkiem miłości. Większą stopę zwrotu zapewnia jednak Mars, któremu mocy przydają waśnie między trójwładzą, relacjonowane przez ogłupiałą władzę czwartą... A tak na marginesie - pamiętasz swoje ostatnie odwiedziny w teatrze?
..

piątek, 13 listopada 2015

nie wolno się bać

Rozmowa z płk dr Jerzym Gryzem, wykładowcą z zakresu bezpieczeństwa narodowego KUL i UMCS
- Jeśli dobrze pamiętam, był pan attache wojskowym we Francji w okresie największego natężenia incydentów terrorystycznych Zbrojnej Grupy Islamskiej (GIA)?
- Byłem attache wojskowym, morskim i lotniczym we Francji, Hiszpanii i Maroku od lutego 1993 do listopada 1996. To przede wszystkim był czas, gdy swoją kadencję kończył prezydent François Mitterrand, a rozpoczynał Jacques Chirac. To był również szczególny czas dla Polski, która wchodziła w decydująca fazę rozmów o przystąpieniu do NATO. Wojsko polskie dostosowywało swoje struktury do struktur Zachodu, co wymagało zdobywania nowych doświadczeń, oznaczało wiele nowych kontaktów i kontraktów. Zarówno wojskowych, jak i przemysłowych. To wtedy zapadła decyzja, że radiostacja Thompsona będąca na wyposażeniu polskiej armii będzie produkowana w Polsce. Towarzyszyłem również delegacjom prowadzącym w Hiszpanii pertraktacje dotyczące samolotu CASA. A nawet uczestniczyłem w przelocie tą maszyną pilotowaną przez gen. Jerzego Gotowałę, ówczesnego dowódcę Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej. To było naprawdę duże przeżycie...
- Dla Francuzów w tym czasie najważniejszy chyba był strach przed atakami terrorystów, w 1994 porwali samolot i tylko dzięki sprawnej akcji komandosów nie doszło do jego rozbicia w Paryżu i zginęło "tylko" trzech pasażerów, 1995 był wybuch na stacji Saint-Michel, niedługo potem w pobliżu Łuku Triumfalnego, w kolejnych miesiącach zdarzyło kilka mniejszych ataków...
- To było groźne, ale wtedy nie było takiej atmosfery zagrożenia terroryzmem jaka panuje obecnie. Francja ma Vigipirate - program nadzoru antyterrorystycznego stworzony jeszcze w 1978 roku na polecenie prezydenta Giscarda d'Estaing. Obiekty publiczne są dodatkowo chronione przez patrole wojskowe. Dlatego w okolicach wieży Eiffla, czy Luwru można zobaczyć żołnierzy uzbrojonych w broń maszynową.
To co działo się i dzieje się we Francji to spuścizna epoki kolonialnej i krwawej wojny z algierskimi organizacjami niepodległościowymi. Obydwie strony stosowały tortury i terror. Było to starcie nie tylko między Francją a algierska partyzantką, ale też między między francuskimi lojalistami i algierskimi nacjonalistami. Po zakończeniu konfliktu Francja przyjęła ponad 1 mln lojalistów algierskich, którym groziła egzekucja po uzyskaniu niepodległości. Imigranci z dawnych kolonii Francuskich nie mieli bariery językowej i bez szczególnych problemów mogli osiedlać się w rozwijającej się i potrzebującej rąk do pracy Francji.
- Dlaczego się nie zasymilowali?
- Rzeczywiście, to już drugie i trzecie pokolenie tworzące największą mniejszość muzułmańską w Europie. Społeczność zbudowaną przez ludzi przybywających z najuboższych, niespokojnych regionów arabskich i przekonanych, że Francja jest im coś winna. Roszczeniowej postawie przybyszów sprzyja rozbudowany system socjalny. Obfite zasiłki wystarczają na utrzymanie rodziny, kobiety zajmują się domem, a mężczyźni od świtu do nocy mogą bawić się słowami, politykować. Młodzi ludzie łatwo dają uwieść się ideologii dżihadu. Święta walka nadaje ich życiu jakiś cel, dzięki któremu nie są tylko bezrobotnymi przyglądającymi się bogatej części społeczeństwa.
Na północ od Paryża rozpościerają się całe miasteczka, gdzie nie spotka się Europejczyka. W szkołach usytuowanych w tych miejscach, uczniowie nie chcieli nawet wstać dla uczczenia minutą ciszy ofiar ostatnich ataków terrorystycznych. Wystarczy popatrzeć na relacje z ostatnich manifestacji pokojowych w Paryżu - zobaczy się tylko twarze o europejskich rysach.
- Polska należy do NATO, jest sojusznikiem Francji - czy my też mamy się czego obawiać?
- Nie ma bezpośredniego zagrożenia takimi działaniami, bo nie mamy środowisk podatnych na ideologię dżihadu. Muzułmanie mieszkający w Polsce, to potomkowie Tatarów, ale to są Polacy. Do działań zewnętrznych się nie włączymy, bo nie mamy na to środków, co najwyżej możemy współpracować ze służbami wywiadowczymi innych krajów. Oczywiście zawsze należy zachować czujność - nawet jeśli nie ma bezpośredniego zagrożenia.
- Zagrożenia ze Wschodu też nie powinniśmy się bać?
- Do prowadzenia wojny państwo musi mieć wolę i zdolności. Rosji nie można odmówić posiadania środków do prowadzenia wojny, ale nie ma tam woli do prowadzenia wojny w tradycyjnym pojęciu. Współczesna potęga państw nie rodzi się w zbrojnej walce, ale w polityce i ekonomii. Rosja nie zrezygnuje z wpływów za gaz i ropę, dlatego żeby wydać bitwę innej armii. Podłoże konfliktu z Ukrainą nie jest tak proste, jak często się w Polsce przedstawia. Obydwa te kraje będą musiały się w końcu jakoś ułożyć. Jedyne, czego możemy się obawiać - to duża fala uchodźców z Ukrainy, którym Polska nie będzie w stanie zapewnić wystarczającej pomocy.
- Jednak w razie hipotetycznego zagrożenia Lublina...
- Na wypadek mało prawdopodobnego, hipotetycznego zagrożenia Lublin jest dobrze zabezpieczony w ramach ochrony ludności cywilnej. I mówimy tu o kataklizmach, które mogą się zdarzyć, a nie działaniach zbrojnych, których raczej nie należy się spodziewać, a więc i obawiać. Wprawdzie Dowódcą Garnizonu Lublin byłem w latach 1998-2005, ale mogę zapewnić: nie ma się czego bać.

kontrabanda w kontrabasie

Pan Piotruś grał na wszystkim, chociaż jak to niegdyś bywało - najbardziej lubił grać władzy na nosie. Teraz nazywałby się klezmerem, ale przed laty chałturzył do kotleta, niekiedy za granicą, nieobce mu więc było

 
geszefciarstwo
cinkciarstwo
spekulacja
szmugiel
kontrabanda
handelek

biznesik
emigracja



Ze wszystkich instrumentów wyjątkowo lubił kontrabas. Zostawiał go w domu, a z wielkim futerałem wędrował na zagraniczne występy. Grał mniej, więcej sprzedawał rzeczy przemyślnie ukrytych w pokaźnym etui. Niewiele było atrakcyjnych towarów, które można było wywieźć. Przywieźć natomiast mógł wszystko, bo wszystkiego brakowało - strun do instrumentów szarpanych, ustników do dętych, pałeczek do perkusyjnych. Brakowało też modnych ciuchów, eleganckich butów i mądrych książek.
Pod względem książek nie zmieniło się wiele - mądrych książek nadal nie ma. Nie dlatego, że zniknęły księgarnie, ale ogólnie nie ma zapotrzebowania na przykład  na Ingardena, Wittgensteina albo Russella. Wystarczy filozoficzna wytanianka jakiej dostarcza Coelho. A nawet cytaty na obrazkach zaspokoją głód głębokich myśli. Ot, weźmy pierwszy z Internetu: życie jest dolegliwością przenoszoną drogą płciową. Albo inny cytat: W filozofii rzecz polega na tym, by zacząć od czegoś tak prostego, że wydaje się niewarte wypowiedzenia, a skończyć na czymś tak paradoksalnym, że nikt w to nie uwierzy.
Wyobraźmy sobie zatem taki paradoks: nie podoba nam się zagranica, więc się od świata odetniemy. Wiadomo jak to jest: najpierw integracja - potem imigracja. Się nam wydaje, że zawiązujemy sojusze, a jesteśmy co najwyżej państwem satelickim. Będziemy więc samowystarczalni i niepodlegli, nad głowami będą nam powiewać proporce z falangą. Zadowolimy się tym, co sobie wyhodujemy i wyprodukujemy. Gdyby komu czegoś brakło, skorzysta z kontrabandy w kontrabasie.
Dobre, co?

środa, 4 listopada 2015

propsuj gimbazę

Panowie głosujący 17 lat temu za gimnazjami, przeczytali teraz w Nonsensopedii, że jest to Gniazdo Idiotów, Matołów, Niedorozwojów, Anormalnych Zwyrodnialców Jednocześnie Udających Mądrych. Uznali więc, że likwidacja gimbusów unicestwi równocześnie

ABS - Absolutny Brak Szyi
kark - ABS
foczka - atrakcyjna dziewczyna
geek - uzdolniona informatyczka
pasztet - brzydka osoba
sweetaśna - cukierkowa osoba
tępa dzida - osoba głupia
gimbus - dawniej nastolatek
nastolatek - przestarzałe słowo
ustawka - umówienie na melanż
yolo - żyje się tylko raz

Gimbusy nie dość, że mówią wulgarne słowa - to artykułują je tak samo jak politycy! Rzadko mówią do kolegów: spieprzaj dziadu, częściej się lansują angielskim textingiem WTF. Prześcigają się na instagramowych i tweeterowych profilach w wymyślaniu nowych skrótów opisujących ich życie. Na powitanie mówią ELO i ciągle powtarzają to dekadenckie YOLO "you live only once". Mają takie genderowe zaklęcia: Hokus pokus, czary mary twoja stara to twój stary! Ohyda! A raczej: hańba!
Według inicjatorów edukacyjnej kontrreformacji, gimbusy są zadufane w sobie, a przez to aroganckie i agresywne. To dlatego, że nie są już w szkole podstawowej tylko ciut dalej. Jako trzynastolatki w podstawówce - byliby inni. Teraz starzy ich nie rozumieją, więc patrzą z wyższością na młodsze dzieciaki i pyskują. To nie jest jak błędnie mówią niektórzy - kwestia wieku. To kwestia typu szkoły. Powszechnie wiadomo jak wielką moc sprawczą mają słowa. Wymazanie gimbazy - wymaże zło wśród nastolatków.
A jeśli nawet nie wymaże zła, to przynajmniej odwróci uwagę od pomysłów ateuszy, nawołujących do rozdziału państwa i kościoła. Gwar nad gimnazjami przykrył zbędne uszczypliwości w kwestii gotowości szkolnej i katechezy. Nikt nie wspomina, że przed 4 wielkimi reformami AWS do szkół wszystkich typów wróciła - jak mówili jedni lub została wprowadzona, jak utrzymywali drudzy - nauka religii. Podobnie było z gimnazjami: dla jednych "powróciły, by kształcić - tak, jak było za "dobrych przedwojennych czasów". Według innych były niepotrzebnie wprowadzaną nowością.
A jednak... a jednak teraz efektywność katechezy nie jest kwestionowana.