piątek, 28 lutego 2014

schmetterling & бабочка


restytucja
schmetterling
бабочка

Holokaust
pikieta
sterotyp
faszyzm
ksenofobia
corrida

morga
vice versa
filosemici

Mój szwagier jest oburzony. Rolnicy protestują, a on musi uprawiać ziemię i karmić swoje stada. Na przednówku roboty tyle, że nie ma czasu pikietować w obronie polskiej ziemi i zrównania w dopłatach z europejskimi farmerami. Bo jak to? W okolicy nie ma pól do kupienia, a jeszcze OBCY będą mogli podbijać stawkę. Co do obrony lasów, szwagier się nie wypowiada.  Może dlatego, że ma ze dwie morgi lasu i chętnie by jeszcze ze dwie dokupił. Żeby te łosie i dziki siedziały miedzy drzewami i nie wyżerały paszy trzodom i stadom.
Mój kuzyn też jest oburzony. Też nawał roboty nie pozwolił mu protestować w obronie godności angielskiej Polonii. A tu jeszcze ci lordowie zarzucają Polsce brak re­sty­tu­cji mie­nia wobec spad­ko­bier­ców ofiar Ho­lo­kau­stu. Tymczasem Ojczyzna dała im 65 708 738 zł. Oburzony też był jeden poseł, gdy jeden urzędnik powiedział do niego po niemiecku. Oburzony był też urzędnik mówiący w ojczystym języku do pana posła, który był napity. I tak ideały europejskości zderzyły się z pospolitymi stereotypami. Bo pamiętamy i będziemy wypominać kto komu i kiedy mówił "raus" i vice versa: kto komu i kiedy marchewki wyjadał (żeby nie powiedzieć samochody wykradał).
I wszyscy jesteśmy oburzeni na dźwięk cudzej mowy nienawiści. Jesteśmy zakładnikami naszych wyobrażeń. Bawią nas jednak mapki, opisujące świat naszymi stereotypami, nacjonalizmami, faszyzmami i ksenofobiami. Chwała Bogu, niezależnie od  narodowości kartografa, granice pozostają nienaruszone. Polonofil wpisuje jednak w granice Ukrainy: nasze - ruskich a słowakofil: biedniejsi nawet od nas. Tylko  Holandia określana jest wspólnym mianownikiem - trawka. 

O Anglikach mówi się - że są wyniośli i mają paskudna kuchnię;
o Szkotach - że są zacofanymi skąpcami żłopiącymi whisky;
o Francuzach - że nie lubią Anglików, nie znają języków i są aroganccy;
o Włochach - że to rozwrzeszczani bałaganiarze i kawosze;
o Hiszpanach - że odkładają wszystko na później i tylko dlatego nie mają corridy co dzień;
o Szwajcarach- że wzbogacili się na krzywdzie innych;
o Rosjanach - że to zarozumiali nacjonaliści z duchoszczipatielnymi balladami;
o Rumunach - że nie ma żadnych Rumunów tylko Cyganie;
o Żydach - że to lichwiarze potajemnie przejmujący władzę;
o Grekach - że tylko się bawią cudzym kosztem;
o Niemcach - że to grubianie, co chcą wykupić polską ziemię
O nas samych elegancko i dowcipnie mówimy I; II; III; IV RP. Inni najłagodniej nazywają nas religijnymi sprzedawcami. Phi! toż to ci, którzy na pięknego motyla mówią Schmetterling lub бабочка.


wtorek, 25 lutego 2014

egzotyczna Polska

Fajny blog wczoraj widziałam. Ekscytujące podróże były

antemurale christianis
sarmacja
kuśnierz
bartnik
szkutnik
basetla
świerzop
dzięcielina
viola  di gamba


I była też propozycja, aby zasugerować trasę po Polsce B. Z tym jej folklorem oraz tradycyjnymi, ginącymi zawodami. Ożeż! Ja żyję na Wyżynie Lubelskiej, a ci z równin i połonin zawsze patrzą na mnie z góry. Danka nawet z Bostonu donosi: Łódź: jedyne polskie miasto, które należy odwiedzić; warta zobaczenia; ważne miasto dla międzynarodowych korporacji; najbardziej obiecująca w...
Jasne!  A my tu antemurale christianitatis wciąż na szlaku ekspansji - protestantów od północy, prawosławnych od wschodu i muzułmanów od południa - kultywujemy sarmacką tradycję I RP. Zapraszam! Nawet łapcie z łyka wzuję, a sąsiadka Małgosia jakąś frywolitke mi na głowę zarzuci. Albo u Jasi - kuśnierza, haftowany krzyżykami kożuch obstaluję. Bartnik - Włodek może podrzuci miodek, prosto ze swoich barci. Znajomy lutnik nastroi basetlę, na której grać będziem nadbużańskim szkutnikom. Oczywiście miło by było z violą di gamba usadzić się w gondoli, lecz cóż. Polskę B pokazać trza przez pryzmat tradycji i malowniczego ubóstwa.
Chociaż można by pokazać jak "prosty lud" z lotniska w Świdniku leci do roboty w Londynie. Albo jak chłop lansuje się w traktorze John Deere, a poniemiecką betą objeżdża pola, gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała, a wszystko przepasane jakby wstęgą - miedzą zieloną na której z rzadka ciche grusze siedzą. Oj! Zapędziłam się i wieszcza przepisuję. Zacytuję zatem Steda "Wszystko jest poezją – każdy jest poetą. Trzeba pisać. Żeby zarobić
na chleb. I na podróż do Patagonii albo na Labrador".
Pisać więc trzeba o egzotycznej Polsce Be. O tym jak przy pierwszej letniej pełni księżyca miłośnicy poezji ruszają trasą Poematu o mieście Lublinie lub robią Moc Kultury. Karnawał w Rio to przy tym pikuś. No, Pan Pikuś ;)


sobota, 22 lutego 2014

vae victis

Widzę że z czasem sens słów się zmieniaSłowa nabierają nowego, innego znaczenia.

Katarzyna Wielka
Orzeszkowa
Leibniz
Voltaire
humanizm
optymizm
pesymizm
epistolografia

konfederacja
gloria

Słowo humanizm jest słowem młodym - urodziło się w Renesansie. Optymizm jest słowem jeszcze młodszym - powstało w Oświeceniu. Pojawiło się wtedy, na wszelkie sposoby dowodzone przekonanie, że "postęp nauki i filozofii doprowadzi do zwycięstwa wolności i tolerancji a rozum położy kres rzeziom między narodami". Tak! Tak, wtedy pisano i w to wierzono. Ba! Wierzono, że oświeceni i zjednoczeni rządcy Europy przekształcą swoje państwa w oazy sprawiedliwości, dobrobytu i oświaty.
Voltaire, ten któremu przypisuje się słynne słowa: Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć,  sławił Katarzynę II, która wprowadziła do Rzeczypospolitej armię rosyjską w celu stłumienia konfederacji barskiej. Wiele podróżował, dziś byłby królem mediów społecznościowych. Wtedy był maniakiem epistolografii, lubiącym posiedzieć przy kominku Fryderyka II, który w sposób bezlitosny wykorzystywał bezwład Polski, wydając odgórne zarządzenia najazdów i rabunków przygranicznych terenów.
Wielka jest jednak siła złudzeń, gdy człowiek chce się łudzić. Leibniz stworzył cały system filozoficzny dowodzący, że owszem, są klęski żywiołowe i rzezimieszki, ale to szczegóły większej całości, która jest dobra. W imię większego dobra zburzono Bastylię, a stukot głów spadających z gilotyny obwieścił nową epokę. I poszło. Wiosna ludów, powstanie wielkopolskie, styczniowe, listopadowe... Słowo optymizm straciło na znaczeniu, a polska pisarka urodzona w rosyjskim imperium - Orzeszkowa - napisała dość pesymistycznie "Gloria victis". Chociaż i tak lepsze to, niż vae victis... w którym ani humanizmu, ani optymizmu - tylko pesymizm.

wtorek, 18 lutego 2014

Сочи & Soczi





#antropocentryzm
#gender
#flash mob
#curling
#happening
#szafiarka
#mem
#Olimp
#princeska

Olimpiada trwa, memy z podwójnym sedesem zastąpiono prześwietleniami stopy złotej Justyny oraz narzekaniami, że Kamil ma tylko dwa złote medale (a mógłby mieć trzy). Tryumfującemu Zbigniewowi politycy planują zbudować złote lodowisko. W kręgach zbliżonych do sfer, zimowe igrzyska wyiskrzyły myśl, że gender to pryszcz - prawdziwa zgroza to animal studies... Tak! Rozważany jest bowiem "zmierzch antropocentrycznego paradygmatu". Tylko ja z Martą rozmroziłyśmy nasz pomysł flash moba w budynku zwanym "dumą Lubelszczyzny".
Zrobimy curling mopami i froterkami z nadzieją, że nasz happening zainspiruje okoliczne butiki do obdarowania nas aksamitnymi princeskami. Bo my, jak prawdziwe princessy godneśmy nosić suknie z materiału zwanego heksámitos, czyli uprzędzionego z sześciu nici. Już dziś próbuję dołączyć do grona szafiarek, opisując kadrę Bermudów paradujących w Soczi w bermudach i japonkach. Jak również Japończyków, którzy wyszli w kurtkach zwanych kanadyjkami. Chociaż niektórzy twierdzą, że był to raczej krój eskimoskiego anoraka.
Zawiedli się kibice oczekujący, że reprezentacja Indii pojawi się w strojach z kaszmiru i angory. Trzej sportowcy z Indii wystąpili na inauguracji jako niezależni, pod flagą olimpijską, a nie własnego kraju. Poprzednio zdarzyło się tak w 1960 roku w Squaw Valley. Pod olimpijską flagą maszerowała wspólna reprezentacja Niemiec oraz Południowej Afryki(!) I tylko można sobie wyobrażać, że zarzucili futrzane pelisy na bikini. Bo miło popatrzeć na olimpijskie inauguracje i medalistów dekoracje, ale przerażają polityczne oracje i deklaracje budowania hal, w których Marta i ja trenowałybyśmy curling. Obiecuję, że zrezygnujemy z Plazy i pójdziemy prosto do Olimpu z mopami zrobić flash moba. Wierzę bowiem, że iluzją jest budowa wielkich stadionów dla poprawy zdrowia.  Potrzeba nam ścieżek rowerowych i trawiastych powierzchni do kopania piłki.

ps.
trochę się wstydzę, bo pognaliśmy owczym pędem i piszemy na eREpetitio internacjonalistycznie Sochi, a jeszcze niedawno pisaliśmy: Soczi a potrafimy nawet napisać Сочи, zobacz:
http://www.erepetitio.pl/pl/set/258/russian

środa, 12 lutego 2014

kreolskie bestie


Pogoda nie sprzyja, ale jestem perypatetykiem. Nie dlatego żebym była jakimś szczególnym zwolennikiem filozofii Arystotelesa lub wzorem apostołów per pedes ewangelizowała świat.

perswazja
per pedes
perypatetyk
percepcja
periodyk
perystaltyka
perora
Pernambuco
Persja
persyflaż

 Niemniej siedzenie w domu, nawet przy zamkniętym telewizorze, zaburza mi percepcję. Lubię sobie  otworzyć telewizor i popatrzeć na Chucka Norrisa, jak walczy z bestiami albo na Kevina Sorbo też walczącego z bestiami w roli Herkulesa. Tymczasem telewizje wszystkie, ciągną niekończącą się perorę o "ustawie o ustawkach". W internetowych periodykach to samo.
Siedzenie w domu zaburza więc perystaltykę jelit. Przeraża sama myśl, że w zamkniętym komputerze czają się parlamentarzyści, którym nie chce się wysilić na persyflaż, tylko permanentnie prychają na "pantuska". Tymczasem człowiek (znaczy - ja) chciałby jakąś wiadomość z Pernambuco albo z szanghajskiej Perły Orientu. Ale nie! Jak nie bestie po amnestii, to perypetie olimpijczyków, którzy wywracając się na nartostradach bardziej nadają się na paraolimpiadę.
A ja jestem  profesjonalnym słuchaczem. Perfekcyjnie słucham niemowlaka powtarzającego jedną sylabę w nieskończoność i perswazji profesora perskiego języka. Chociaż ani perski, ani nawet nowoperski do niczego mi nie są potrzebne. Bo oto powstaje nowy język kreolski - mój tablet opowie o mnie bez słów. W Belize lub Hondurasie pokażę zdjęcia na ekranie i mój interlokutor będzie wiedział jak wygląda moja rodzina, mój domek z ogródkiem etc. No to idę. Jest nowe modne słowo: ewangelista i jestem ewa'n'elistą m-learningu.

angielski online

środa, 5 lutego 2014

transfer ezoteryczny

Zakład w naszym języku znaczy wiele: to może być umowa; instytucja; przedsiębiorstwo lub podwinięta część czegoś
   
Zakład Ubezpieczeń
zakład Pascala
sanktuarium
pielgrzym
Varanasi
czakram
Kaaba   

hadż

 Ostatnio najwięcej mówi się o Zakładzie Ubezpieczeń w sensie, że nasz zakład o życie był kiepską umową i przetransferowano nasze składki na "bezpłatne" leczenie i emerytury. Słowo "bezpłatne" wydaje się być nadużyciem lingwistycznym - przecież ani zakłady zdrowotne, ani ubezpieczeniowe nie dają darmo. Nadto polityka socjalna i zdrowotna była taka, że do lat '70 większa część społeczeństwa, czyli mieszkańcy wsi, do "bezpłatnej" służby zdrowia, rent i emerytur nie mieli dostępu.... Nikt jednak nie podnosi kwestii, że jeszcze w XIX wieku ubezpieczenie na życie uważane było za profanację, przekształcającą świętość życia w wulgarny towar. Dziś każdy ubezpieczyciel przyjmuje zakłady od osób, które stawiają na własną śmierć, aby zapewnić po niej dostatnie życie bliskim.
Zapomniany zakład Pascala wydaje się przy kłopotach  z Zakładem Ubezpieczeń korzystniejszy - może nie w sensie finansowym, ale przynajmniej moralnym. Zakładając, że Bóg istnieje - teiści mają zysk: życie wieczne. Ateiści mają stratę, ale pozorną, bo przecież nie wierzą w wieczność i nie tracą czasu na obowiązki wierzących. Mogą się pośmiać z wierzących w czakramy, emitujące skumulowaną energię Kosmosu. A przecież śmiech to zdrowie.
Dla zdrowia (którego ubezpieczenie jest nieskuteczne i trochę niemoralne) mogą udać się na pielgrzymkę. Wierzący 
mogą uzdrowić swe dusze tam, gdzie ich wiara prowadzi. Niewierzący wedle własnego wyboru mogą:  w Varansi stąpać po słynnych schodach do Gangesu; udać się Mekki, bo jeśli nawet zobaczą Kaab - nie będzie to hadż, mogą też wedle własnego uznania wybrać sanktuaria chrześcijańskie lub judaistyczne. Jeśli przy tym pójdą pieszo, żebrząc o miskę strawy zapewnią sobie darmową gimnastykę i dietę. Wierzący będą mieli przy tym okazję do uczynków miłosiernych, co ograniczy obżarstwo i doda im zdrowia.
Prawda jakie to proste?