wtorek, 14 marca 2017

korpoludki i buraki

My, wieśniacy nie wiemy nawet, gdzie jest ten korpoświat, który oni nazywają Mordorem. Oni zaś patrzą na nas tak, jak prawaki na lewaków i tak, jak wszyscy patrzą na typowe


Janusze
Sebixy
Karyny
Brajanki
babcie Sabinki
beneficiary
dresy

Oni są lepsi. Oni wiedzą lepiej. Oni patrzą z politowaniem. Oni skończyli modne studia, realizują się w profesjach. Piją świeżo wyciskane warzywne soki i trenują crossfit, resetują się w kurortach z all inclusive, poza strefą Schengen. Bo cała ta Europa to też wiocha i buractwo. A oni od świtu do nocy tylko deadlines, meetings, performace appraisal, etc., bez porównania z zajęciami biurw, które trzymają się terminów spotkań i ocen pracowników. Bo biurwa to taka typowa Karyna, zwykle związana z Sebixem.
- A ten... Sebix, to co to – pytam ja, tych lepiej wiedzących. - No... to taki kark, przebiera grubymi paluchami po klawiaturze smartfona. - Hm – myślę ja – to tak jak wszyscy bywalcy siłowni, nawet z crossfitem. - Czym się wyróżnia? - dopytuję. - Sebix zwykle wykonuje jakieś proste prace, jest kierowcą lub kimś takim... Dla paniusi z wielkiego biurowca – prowadzenie 200-tonowej ciężarówki to prosta praca. A nawet i 20-tonowej nie umiałaby załadować, przejechać pół Polski lub pół Europy, rozładować, wypełnić wszystkie dokumenty.
Skąd więc ta wielkopańska pogarda? Niektórzy nazywają to zjawisko salonem lub mainstreamem. Chociaż za nowej władzy salon, mainstream i lemingi powędrowały do lamusa. Teraz tryumfuje suweren i kociarze. Niektórzy mówią, że nastał czas frustratów wstających z kolan i odzyskujących godność. Tylko, kto tu był na kolanach niegodnie? Bo przecież nie typowa Karyna, ani typowy Sebix, ani nawet Brajanek.