poniedziałek, 27 kwietnia 2015

strachy na lachy

Kara śmierci dla morderców i zdrajców stanu – zapowiada kandydat na prezydenta. Gdyby wszystko poszło po jego myśli – w przyszłym roku obowiązywałoby prawo, które mógłby wymyślić

 
Mojżesz
Drakon
Hammurabi
Solon
Jezus
filozofowie
socjolodzy
 
Dobrze powiedziane. I groźnie. Morderców i zdrajców na samą myśl o tym, powinna ogarnąć trwoga i drżenie, a także winni porzucić wszelką nadzieję. Z drugiej jednak strony, nie sposób nie zauważyć, że zabijanie ludzi jest na końcu łańcucha przemocy.
To są pojedyncze przypadki. Groźnych przestępstw jest kilkadziesiąt rocznie, nieco mniej groźnych kilkaset, a zwykłych - tysiące. Niszczenie znaków drogowych, rozbijanie szyb, wyrywanie torebek zdarza się codziennie, ale to jest pierwsze ogniwo łańcucha, na którego końcu jest zabijanie. Beztroskie lekceważenie przepisów zakazujących wyrzucania śmieci do lasu – to także tylko rozciąganie smyczy praworządności. Oczywiście nie każdy, kto dziś wyrywa torebki, jutro kogoś zabije. Nie każdy, kto śmieci, będzie miał okazję do zdrady stanu. Jednak każdy, kto zabił lub zdradził, ma na sumieniu także wcześniejsze grzechy. Zazwyczaj bez żadnych konsekwencji, a nawet prostego rachunku sumienia.
Nie jestem znawcą prawa, śmiem jednak domniemywać, że większa kontrola nad młodocianymi rozrabiakami i starymi cwaniakami przyniosłaby lepsze efekty. Czyż nie jest bowiem prawdą, że nie surowość lecz nieuchronność kary skuteczniej hamuje zbrodnie?

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Jezus pod windowsem

Cóż za okropna historia: zaczyna się od zdrady; wiedzie przez upolityczniony sąd i kończy się śmiercią. Oglądamy ten dramat co roku, po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Kiedyś tę urzekającą śmierć skrywały kwiaty hortensji i warta strażaków w galowych mundurach. Teraz telewizja odtwarza ją produkcjami filmowymi, a kościółki udostępniają ją, wykorzystując
transcendencję
multimedia
misteria
potykacze
roll upy
standy
banery
gabloty
ulotki
cuda
To nawet rozczulające, gdy spóźnionym amatorom święcenia pokarmów,  gorliwy kapłan dostarcza sacrum z kompaktowego kropidła i odpala wygaszony (dla oszczędności) grób pański. Nic tylko podziwiać, żeby nie urazić duchownego, starającego się nadążyć za nowoczesnym papieżem, nie odmawiającym selfików. Trzeba patrzeć z zachwytem, a przynajmniej ze zdumieniem, jak w bocznej nawie, obok alabastrowej postaci w karminowej todze, rozświetlają się kolejne okna prezentacji. Super!
Żadnej mrocznej tajemnicy. Tajemnica, jak przekonuje socjologia, to wiedza władzy i władzy legitymizacja. Od bardzo dawna odsłaniano przed ludźmi tyle tylko, ile małe rozumki były w stanie pojąć. Misterium śmierci, cud zmartwychwstania to (jak teraz mówią) sprawy nie do ogarnięcia. Ogarniają jedynie wybrani - elity. Chociaż czasami "wybranymi" są jedynie na banalnym poziomie konsumpcji lub taniej popularności. Bo mogą. Bo mogą kupić telewizor z wielkim ekranem lub na tym ekranie błyszczeć olśniewająco. Programiści pewnie nawet piszą już algorytmy potrafiące wyrazić bezmiar transcendencji.
Może już piszą gry, w których obrazy i symbole zbliżają do granic tej urzekającej tajemnicy, jaką jest wzniesiony na górze krzyż, który ogłasza święto wolności i jaśnieje pośród mroku jako znak wyzwolenia z wszelkiej niewoli. Widziałam taki obraz w Prado (nie mylić z Pradą, gdzie diabeł się ubiera). W dużej, pustej sali wielkie płótno, zupełnie inne od tych projekcji ukazujących Chrystusa zakrwawionego, pokonanego przez krzyż i zło, przez niesprawiedliwość i nienawiść. Przez tę powszednią zdradę, zawiść, cierpienie. „Chrystus Ukrzyżowany” Diego Velázquez'a jest zupełnie inny - absolutnie doskonały. Doskonała jest czerń z której się wyłania, bez żadnych tandetnych legionistów, słabych uczniów, rozpaczających kobiet. Doskonały jest krzyż z solidnie wyheblowanego drewna. Doskonały, a przynajmniej dokładny jest napis na tabliczce. ON też jest doskonały. Ta doskonałość obezwładnia, rzuca na kolana.
Tej doskonałości ani Windows, ani nawet Ubuntu Linux nie ogarnie.