Nic mnie nie mierzi bardziej na tej
ziemi, niż fałsz, co się pozory bawi nabożnemi – pisał Molier.
Czy jednak pozorami są zasady teorii ograniczeń, mówiące że
każdy:
człowiek jest dobry
konflikt można usunąć
rzeczywistość jest prosta
sytuację można poprawić
można żyć pełnią życia
mieć obopólne zwycięstwo
…
No nie wiem...
Ostatnio na przykład
okazało się, że ulga na start i mikrofirmę - to pozór. Księgowi
nawet mówią, że była to nie tylko obiecanka, ale perfidna pułapka, bo
przepisy będą stosowane dopiero w czasie kontroli. Wtedy w
rachubę wchodziłby już obowiązek zapłaty zaległych składek z
odsetkami, nawet za kilka lat wstecz. A to może kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pułapek na przedsiębiorców jest
więcej, a miało być tak pięknie. Jednakowoż nie pierwszy raz
rzeczywistość nie nadąża za polityką. W hucznie świętowanym jubileuszu 100-letniej historii odzyskania niepodległości, co i rusz się
zdarzały takie sytuacje.
Z zapisków Teatru NN można się
dowiedzieć, dlaczego przedwojenna armia nie miała dobrze
wyposażonych wojsk lotniczych. Mogła była mieć, bo w Lublinie
prężnie rozwijała się prywatna fabryka samolotów. Na skutek
dążenia szefa Departamentu Aeronautyki Ministerstwa Spraw
Wojskowych, gen. Rayskiego, do skupienia całości polskiego
przemysłu lotniczego w rękach państwowych, ministerstwo pod
koniec 1935 roku cofnęło zamówienie na pozostałe samoloty, przez
co „Zakłady mechaniczne A. Plage i T. Laśkiewicz” zostały
doprowadzone do upadłości. W 1936 roku zakład został
upaństwowiony i przyjął nazwę Lubelskiej Wytwórni
Samolotów (LWS). Ukończono produkcję samolotów R-XIIIF,
którą rozpoczęto przed bankructwem zakładu. Przykre, ale szkoda ronić łez nad losem kapitalisty i jego znacjonalizowanych przedsiębiorstw.
Popłakałam się ostatnio przepisując
odręczne notatki, przedwojennego urzędnika z mojej gminy. Pod koniec
sierpnia 1939 powołany został do wojska. A następnie przez trzy
tygodnie jego jednostka przegrupowywała się o chłodzie i głodzie,
bez ładu i składu, po borach i lasach. A tych, którzy przeżyli - wróg z samolotów wystrzelał jak kaczki. Dowódcy tej Armii, co to
miała nie oddać ni guzika, śmignęli sobie potem za granicę, skąd
znów wydawali rozkazy. Nie zawsze nienajmądrzejsze. Po wojnie
Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się coraz dostatniej. Potem
było kilka robotniczych przewrotów. Kolejne rządy prowadziły
politykę tak, że słowo „polityka” nabrało pejoratywnego
zabarwienia. Tak bardzo żenującego, że teraz kandydaci do władz, wstydzą się
miana polityka i wolą nazwę społecznika, czy miejskiego zagończyka.
Społeczne wrzenie i wrogie wszystkich do wszystkich nastawienie, osiągnęło poziom przedwojenny. Amatorzy wojaczki trenują po
lasach, domagając się dostępu do broni. Kawalerzystami nie zostaną
– bo stadniny podupadły. Wojacy prezentują się jednak w
jubileuszowych paradach.
Tylko koni żal.