czwartek, 25 sierpnia 2016

nowinki na niwach

Nie lubię disco polo, a jeszcze bardziej kończącego lato refrenu „plon niesiemy plon, jegomości w dom”. Ponad 150 lat po zniesieniu pańszczyzny i prawie 100 po zaniku żelarki, chłopki w pas kłaniają się władzy, chociaż ich własną ziemię uprawia

Ursus
Massey Ferguson
John Deer
New Holland
Deutz Fahr
Case
Claas
Volvo
Chłopki kończą studia na akademiach rolniczych, tłumaczą sobie z angielskiego instrukcje komputerowo sterowanych maszyn, a raz do roku przebierają się w paradne stroje niewolników i śpiewają. Chłopki mają zdygitalizowaną Centralną Biblioteką Rolniczą i na swoich smartfonach mogą przeczytać, że dożynki to święto związane z Kościołem i gospodarką folwarczną, a więc obchodzone nie wcześniej niż w XVI w. Chłopki nie tęsknią jednak "Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, tych pól malowanych zbożem rozmaitem, Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem; Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała".
Pejzaże opiewane przez Mickiewicza i Reymonta mogą niedługo być podziwiane jedynie w zdigitalizowanych zbiorach bibliotek. Niwy szybko zmieniają koloryt. Koni żal, ale nowe elity nie znają się na arystokratycznej hodowli. Znikają więc zboża, którymi karmiono araby i perszerony. Na polach mienią się kolorami amarantus, hibiskus, ostrożeń warzywny - czarcie żebro. Wiosną, gdy jaśnieją żółtymi łanami, trudno wyobrazić sobie, że w Europie rzepak, czyli świerzop pojawił się około XVI wieku. Przed I Wojną uprawiano go tyle co chłop napłakał, a teraz jest go mnóstwo, podobnie jak egzotycznej jeszcze 40 lat temu kukurydzy, pojawia się też afrykańskie sorgo.
A chłopki nic tylko wiją wianki z dzięcieliny/koniczyny i dawaj kłaniać się panu wójtowi i plebanowi. Nie oburzą się, że szkoła uczy ich dzieci dziejów ojczyzny, w których ich przodkom poświęca się niewiele miejsca. Nie oburzą się słysząc biadolenie nad losem stolicznej burżuazji, domagającej się zwrotu majątków utraconych w wojennej zawierusze. A warto rozważyć, że można było wybudować stolicę na gruntach żelarzy. Żelorz w latach 40stych XX wieku zobowiązany był do świadczenia nieodpłatnej pracy, po wojnie awansował na chłopa i oddawał kontyngent, bo cały naród odbudowywał stolicę. Teraz nazywają go farmerem i oczekują płacenia podatków, przeznaczanych także na reprywatyzację dla arystokratycznych jegomościów i oczywiście radosnego śpiewania: plon niesiemy, plon w jegomościa dom...