sobota, 22 sierpnia 2015

Między spojrzeniami

Kim są plażowicze barykadujący się na plażach? Urzędnicy, którzy z biurowych boxów przenieśli się za parawany? My ludzie, wołamy "chcemy zmiany" i zmieniamy blokowisko na hotelowisko;  jednego faraona na drugiego, cara na dyktatora. Uważamy, że od naszej decyzji powinno zależeć jakie będą
krawężniki
lasy
szkoły
podatki
emerytury
plebiscyty
głosowania
referenda

Moje spojrzenie na krawężniki, różni się od spojrzenia inżyniera drogowego. Ja uważam, że wysokie krawężniki w czasie deszczu
zamieniają jezdnie w rwące potoki, prowadzące deszczówkę do wyregulowanych strumieni, a potem szybciutko do morza. Gdyby woda rozlewała się na pobocza i przydrożnych rowów, wsiąkałaby w ziemię i nie byłoby wielkiej suszy. Inżynierowie...  Oni nie zauważają nawet gigantycznych kałuż, utrapienia nas - kierowców i pieszych.  Nasza frustracja nikogo nie obchodzi, poddajemy się manipulacji handlarzy krawężników, polityków i pismaków.  Handlarzy rozumiem - biznes jest biznes. Politycy powinni jednak służyć społeczeństwu, a publicyści dawać głos tym, którzy głosu nie mają, nie potrafią analizować faktów i konkretyzować myśli.
Powtarzam sobie słowa Kapuścińskiego: "Nie wierzę w bezstronne dziennikarstwo
, nie wierzę w formalny obiektywizm. Dziennikarz nie może być obojętnym świadkiem, powinien posiadać zdolność, którą psychologia  nazywa empatią… Tak zwane dziennikarstwo obiektywne jest niemożliwe w sytuacjach konfliktów. Próby obiektywizmu w takich sytuacjach prowadzą do dezinformacji." Kapuścińskiego spojrzenie na dziennikarstwo nie odnosiło się chyba do zamieszczania w prasie fotografii ofiar kataklizmów i rozpłatanych siekierą dziewczynek?! Owszem, ludzie lubią nurzać się okrucieństwie, ale kiedy spojrzy im się w oczy - zaprzeczą. Wiedzą, że to źle świadczy o ich etyce i estetyce.
Po prawdzie to wielu nie wie nawet co znaczy: etyka i estetyka. Nie znają też statusu lasów, sposobu naliczania ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych, nie potrafią wypełnić deklaracji podatkowej. Ba! nie potrafią nawet zmienić dzwonka we własnym telefonicznym urządzeniu mobilnym. Nie wiedzą, co to m-learning i e-learnig, nie czytali książek wydanych cyfrowo, ba! w ogóle nie przeczytali żadnej książki w ostatniej pięciolatce. Czy sześciolatek jest za głupi na naukę czytania i rachowania - wiedzą jednak. Tak przynajmniej twierdzą populiści odwołujący się  do ich "zbiorowej mądrości".
My, którym puchną ręce od układania krawężników, puchną nogi od przenoszenia paczek, pocą się głowy przy pracy w skwarze - wytypowaliśmy przedstawicieli, żeby za nas czytali naukowe opracowania i obmyślali projekty prawa... Tymczasem parlamentarzyści plotą bez sensu, a publicyści to spisują. Jakby nie spojrzeli nigdy na obrazki, na których tacy jak my - budowali i Babel, i Bastylię, i . . . gilotyny.
    

środa, 5 sierpnia 2015

czytając Prusa

Zasada Pareto znalazła nowe zastosowanie. 20 proc. Polaków martwi się lub cieszy zmianą prezydenta, a 80 proc. ma wakacje od polityki. A to są ważne sprawy! Poprzedni Pan Prezydent czytał z narodem arcydzieła literatury. Czy nowy będzie kontynuował Narodowe Czytanie? I czy będzie to "Lalka" pana Prusa? A może lektura zostanie zamieniona na "Kamizelkę"? Albo pojawi się inna, bardziej politycznie zaangażowana część garderoby -  jakieś

szorty
podwinięte nogawki
balaklawy
kaptury
maciejówki
gorsety
bikini

parasole

Ubranie ma znaczenie. W Baku urządzono marsz w szortach, dla okazania, że Azerbejdżan nie jest państwem wyznaniowym. To może być poważna sprawa, wszak w czasie wielkiej rewolucji francuskiej zamiast pończoch i krótkich spodenek zwanych „culottes”, zaczęto chodzić tylko w długich spodniach. Do tego ubierano prostą kamizelkę oraz  czapkę frygijska na znak wolności. W Czechach, a nawet i w Polsce, dla uczczenia rewolucyjnych zmian zapoczątkowanych przez Vaclava Havla podwija się nogawki spodni.
Dodatki odzieżowe są ważne. Jakiś czas temu temu ulice Hongkongu przesłoniło morze żółtych parasoli, stając się politycznym manifestem. Damy pojawiające się wśród "Emancypantek" pana Prusa też nosiły parasolki, ale dla ochrony modnej bladości. To też było manifestem pewnego stylu życia. Te panie jednak odeszły w niepamięć, gdy inne zaczęły wielki sufraż, zrzucając krępujące je gorsety. W następnym stuleciu na plażach pojawiły się już tylko w skrawkach bielizny. Projektant Réard postanowił nazwać swój kostium„bikini” na cześć archipelagu wysp Bikini, na którym  Amerykanie prowadzili testy broni jądrowej. Nazwa kostiumu wskazywała no to, że kobieta wygląda w nim „bombowo”. Nieco później kobiety walczące o lepszy los, zrzucały nawet biustonosze i podpalały nimi stos.
To nie były jakieś "Lalki" pana Prusa. To nie były celebrytki ani gwiazdy dyskotek, stanowiły może 20 proc. żeńskiej populacji. Dlatego narodowe czytanie "Lalki" - ikony 80 proc. pięknych pań ma głęboki sens. Ba! Warto wrócić do felietonów pana Prusa, które nadal są aktualne.  Warto naciągnąć kaptury na głowy i czytać "Kroniki tygodniowe". Ot choćby taki fragment:
Bo tylko przypomnijmy sobie jaki był stan umysłu przed dwudziestu pięciu laty. Co było naszym najwyższym ideałem? Oto biały dworek szlachecki, którego właściciel objeżdżał pola, urządzał krakowskie wesela i polowania, nie uciemiężał, z równymi sobie postępował honorowo. Żył w harmonii z proboszczem i zdrowo chował dzieci. Zawsze interesował się polityką, niekiedy czytywał dzieła historyczne, niekiedy bawił się filozofią niemiecką, której absolutnie nie rozumiał
. Nasz kraj składał się z dwóch warstw. Jedną była szlachta, naczynie ducha, a drugą cała reszta narodu...