wtorek, 19 grudnia 2017

10 000 kroków

6 km przeszłaś, a to tylko 8921 kroków – skarciła mnie apka do chodzenia. I co robić?! 1000 kroków brak, ale i tchu brak. Przejdę granice mojej wsi – a dalej już tylko

dym
smog
opary
mgławica
zadyszka
spaliny
żertwa
holokaust

Co robić? Kiedy rządowy system emerytalny nie działa – ludzie przechodzą na prywatny. Kiedy edukacja państwowa jest kiepska – posyła się dzieci do szkół prywatnych. Narodowa służba zdrowia zawodzi? Leczymy się prywatnie. Niepubliczna opieka nie jest oczywiście dla wszystkich. To kosztuje majątek, ale kto bogatemu zabroni, kupić sobie nawet czysty tlen? To nie to samo, co czyste powietrze, niewątpliwie jednak pomaga na wiele schorzeń. Czy nie należy nam się jednak czyste powietrze? I słońce? Wszak to dobro wspólne. To nie jest ani totalna opozycja; ani ideologia polityczna; ani przemianowany PR-owo interes publiczny. To jest ogólny wzorzec rządzenia się, zakorzeniony głęboko w historii ludzkości, jako system zarządzania zasobami i pomocy wzajemnej.
Wspieranie się Konstytucją w dzisiejszych czasach jest nieco ryzykowne, ale wciąż (chyba?) obowiązuje Art. 5: Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju. Ale zaraz! Co z czym ma się równoważyć? Jak ONI odróżniają zrównoważony rozwój od zrównoważonego regresu? Kiedy następuje przyspieszenie „zrównoważonego rozwoju”, a kiedy spowolnianie? Ach! Słowa... Z czasem sens słów się zmienia, choć z pozoru dobre, przyczyną są cierpienia... Weźmy na przykład „holocaust” – w grece oznaczał całopalenie. Tyle, co żertwa u dawnych Słowian.  W XX w. nabrał nowego znaczenia... Albo weźmy opisaną w Starym Testamencie ofiarę braci: Kaina rolnika i pasterza Abla. Jak pamiętamy, Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę; na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć. Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarzą, bo dym zasnuwał ziemię. Nie dziwota, że Kain był smętny, gdy smog go dusił. 
Niektórzy tłumaczą, że Bóg chciał otrzymywać ofiary ze zwierząt, a odrzucał płody rolne. Wydaje się to jednak wysoce nieprawdopodobne, wszak chcemy wierzyć w boską opatrzność. Chcemy też wierzyć w sprawiedliwość. Bo podobnie jak powietrze i demokracja jest to dobro wspólne. Dobro, o którym nasz ulubiony Jan Paweł II mówił, że bez niego demokracja łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. Zatem nie wystarczy zmiana, nawet nazywana dobrą. Nie wystarczy dokonać przewrotu. Błędem jest założenie, że wraz z pozbawieniem władców dóbr i władzy, zrealizuje się Nowe Jeruzalem. Nie wystarczy wyruszyć w drogę. 10 000 kroków  to nie  8921, bo brakujące 1079 mogą stanowić o wszystkim. 
A może... modne spacery długodystansowe są bardziej szkodliwe niż siedzenie w domu?

środa, 22 listopada 2017

oni chcą Boga

Takie hasło wytupano w stolicy, chociaż - któż Boga zabrania? Świeccy Rycerze Św. Michała Archanioła codziennie modlą się, a w piątki poszczą o chlebie i wodzie. Anioła w herbie mają wsie i miasta, ot choćby:

Zławieś Wielka
Biała Podlaska
Murowana Goślina
Kocierzew Południowy
Toruń
Sanok
Słomniki

Poza tym, powiedziane jest - nie wzywaj imienia Pana nadaremno. Maszerujący w czerwonym dymie, nie byli aniołami pod zielonymi sztandarami. Owszem były sztandary zielone, które w islamie są bożymi proporcami – jednak w polskiej stolicy wymierzone były przeciw obcym. Cóż my wiemy o obcych? Nie czytamy swoich ksiąg świętych, a tym bardziej cudzych. A jeśli nawet ktoś czyta – na przykład Koran - jest to tylko interpretacja. Słowo Allaha jest tylko w języku arabskim. Wszystkie tłumaczenia to interpretacja. To samo z Torą - niby Biblia, a ileż to nieporozumień wynikło z tłumaczeń.
Jak twierdzą specjaliści anioł przeniknął do polszczyzny z języka czeskiego, który zawdzięcza go misji Cyryla i Metodego. Pierwotnie pochodzi on od greckiego słowa ἄγγελος według wymowy bizantyjskiej ánhielos, oznaczającego oryginalnie „posłaniec”. W biblijnym Starym Testamencie analogiczne istoty duchowe są nazywane w języku hebrajskim מלאך, mal’ach – co również znaczy „posłaniec”. Posłaniec - bez przesądzania o jego ludzkiej bądź boskiej naturze. Różnica pojawia się dopiero w łacińskim tłumaczeniu Biblii: gdy mal’ach bądź angelos ma oznaczać posła ludzkiego, tłumacz używa słowa nuntius lub legatus – gdy zaś ma oznaczać posłańca boskiego, pojawia się słowo angelus, będące zlatynizowaną formą gr. angelos.
Z publikacji nurtu New Age dowiaduję się, że aniołowie mają swe dyżury w konkretnych miejscach świata. W Tatrach, na przykład, co wtorek dyżuruje niejaki anioł Uriel. Pewna wróżka zapewnia zaś, że pracując z energią Aniołów Różowego Promienia lub świetlistą siłą Archanioła Chamuela rozwijamy swoje zdolności i talenty, szanujemy siebie i umiemy docenić starania innych. Dary Archanioła uwalniają nas od złości i gniewu. No proszę! I po co tupać, wznosić gigantyczne pomniki lub wymachując zielonymi sztandarami żądać objawienia? Wystarczy modlić się, pościć, rozwijać zdolności i szanować ludzi. Bo jak śpiewają dzieci na lekcjach religii - czy wy wiecie, że jesteście świątynią? W każdej szkole od zerówki po maturę – 13 lat jak obszył. Tyle czasu, że świętym można zostać, nie tylko ducha świątynią.

No chyba, że jesteście kruchtą, gdzie płonie dla diabła ogarek.

piątek, 3 listopada 2017

ciało jako broń

Pośladki duchownego trafiły do mediów, przesłaniając autodafe zwykłego szarego człowieka w centrum stolicy. Przesłoniły nawet opowiadane przez kobiety całego świata przypadki

molestowania
nękania
natręctwa
naprzykrzania się
bezwstydu
mizdrzenia
ekshibicjonizmu
sybarytyzmu
obsesji

I kiedy piszę auto da fe, nie chodzi mi o powieść Canettiego, ale o wyznanie wiary, kończące się spaleniem na stosie heretyka. Czy mamy pretensje do Inkwizycji, że odzierała ludzi z szat, torturowała i paliła na stosach? Ja mam żal. Gniewa mnie zwłaszcza spalenie duchownego, Giordana Bruna, który miał piękną twarz i idee. Historia nie utrwaliła wyglądu jego nagiego ciała, chociaż pewnie płonął obnażony. Bo do niedawna publiczna nagość służyła poniżaniu. Teraz nie. „Rozkroku mistrz i przykucania. Brzuch ma w dwudziestu pięciu minach. Biją mu brawo, on się kłania...”, jak opisuje konkurs piękności męskiej pani Szymborska.
Żadnej pokory - tylko pycha. Czy to dobre dla księdza? Ha! Ekshibicjonizm dobry jest dziś dla każdego – to i dla księdza też. Widzieliście pewnie te Pussy Riot walczące przeciwko przemocy wobec kobiet i o ich prawa w polityce. Prawie jak sto lat temu Mahatma Gandhi, który zrzucił garnitur i upowszechniał satjagrahę. Filozofię biernego oporu oznaczającą „trzymanie się prawdy”. Wcześniej, w 1773 r. poseł Tadeusz Rejtan okupował salę sejmową, zagradzając przejście własnym ciałem z obnażonym torsem. Przez wieki patrioci traktowali swoje ciała jak barykady zagradzające wstęp do ich świata.
Ciało traktowane było jako tarcza dla obrony idei. Ciało poddawano głodówce w imię wyższości ducha. Chrystus, Mojżesz, Mahomet, Budda - podczas długotrwałych postów określali porządek świata. Teraz została nam tylko obsesja wyglądu i przemysł urody. Nawet duchowni nie ćwiczą hartu ducha, ale prezentują ciała zahartowane. Niech publiczność ślini się na widok zasupłanych jak strucla ciał siłaczy i słodkich kokietek. Ciało to broń w agresywnej sprzedaży towarów i usług. Przaśny przedstawiciel handlowy? No błagam. Bez szans. Piękno to standard.
A ciało jako broń w ideologicznej krucjacie? Auto da fe? No jak myślisz?

poniedziałek, 9 października 2017

wymyślony przyjaciel

Ten, kto chce pozostać w dobrym zdrowiu, powinien unikać smutnych nastrojów i zachowywać radosny umysł - miał ponoć zauważyć Leonardo da Vinci. Nie znał on jednak

feministek
mizoginów
alterglobalistów
ekologów
ksenofobów
fantastów
awendżersów
transformersów

Da Vinci robił swoją wielką sztukę i nikt nie pytał go: co artysta chciał przez to powiedzieć? Tak bywało w dawnych czasach. Teraz też pytają o to tylko nauczyciele na lekcjach. Jeśli artysta nie zrobi dzieła popularnego - z gonitwami, specjalnymi efektami i kokieteryjnymi kobietami – mało kogo obchodzi idea, jaka go opętała. Recenzenci zaś informują na przykład tak: Powrót Blade Runner jest bardzo dobrą wiadomością dla fanów gatunku sci-fi, gdyż nowa odsłona, zatytułowana Blade Runner 2049 zbiera fantastyczne oceny. Problem w tym, że mało kto chce iść dziś na taki film do kin. Kogo obchodzi zagłada świata? Co stanowi o człowieczeństwie? Czy wirtualna myśl w hologramie - to istnienie, które może być przyjacielem?
Niewielkim pocieszeniem może być fakt, że nie tylko amerykańska superprodukcja nie przyciąga tłumów. Recenzent mógłby też „Ederly” Piotra Dumały zaliczyć do nurtu neo-noir. I tu główny bohater ma wciąż nowe tożsamości. I tu, gdyby komuś chciało się myśleć, mógłby rozważać po projekcji: Czy na pewno jesteśmy tymi osobami, za które się uważamy? A może to, jak nas widzą inni, determinuje naszą tożsamość? A może jesteśmy opętani? Nie ideą gibkości ciała, jak Helena Norowicz, grająca matkę w „Ederly” (ależ ona jest fantastyczna!), ale tak zwyczajnie opętani dziką myślą. Opętani, jak święty Ungulant u Terrego Pratchetta w „Pomniejszych bóstwach”. Pewnie o nim nie słyszeliście? Był to pustelnik mieszkający na pustyni między Efebem a Omnią. Mieszkał na kole umieszczonym na wysokim drągu. Dotrzymywał mu towarzystwa wymyślony przyjaciel Angus.
Niby wymyślony, ale jakie on uczty urządzał! Był o wiele lepszym towarzyszem, niż przyjaciel małego Danego w „Lśnieniu” Stevena Kinga. Chociaż to trochę niedoróbka artystyczna. Według psychologów, wymyślony przyjaciel jakkolwiek spełnia wiele potrzeb emocjonalnych: potrzebę akceptacji, bliskości, bycia z kimś, komunikacji – to według statystyk dziewczynka. Nie facet.
Ale o wymyślaniu przyjaciół, sztucznych inteligencji i nieistniejących rzeczywistości warto pamiętać każdego dnia – nie tylko 10 października w Dzień Zdrowia Psychicznego.

środa, 4 października 2017

zwierzę w sferze

Jeśli czegoś nie ma fejsbuku - to nie istnieje. Rolnictwo jest – czyli rozwija się doskonale, a przynajmniej rolnicy potrafią korzystać z dobrodziejstw Internetu. Jak jednak definiuje się teraz

rolnik
parobek
farmer
obszarnik
posiadacz
gospodarz
producent
działka rolna
gospodarstwo



Jak żyją? Czym się zajmują? Ile jest gospodarstw i co jest "gospodarstwem"? Trudno jednoznacznie określić. Statystyki mówią, że jest 2 mln właścicieli działek rolnych; 1,4 mln osób bierze dopłaty oraz, że jest ok. 300 gospodarstw konkurencyjnych. Piszą o sobie w Internecie: Rolnik to zarazem zawód i powołanie. Rolnik jest depozytariuszem wiary i przywiązania do tradycji. Brzmi dobrze. Niemniej rynek żywności ewoluuje tak, jak gusty i smaki konsumentów, kształtowane przez telewizyjne programy kulinarne i dietetyczne. Ekolodzy przekonują, że dla dobra środowiska powinno się jeść to, co wyrośnie w promieniu 50 km od domu. Konsumenci jednak chcą jeść sprowadzane z daleka banany, pomarańcze i ryż. Wolą pić zagraniczne wina, a nawet tradycyjnego schabowego zastępują drobiem w migdałowych płatkach.
Dawniej w Polsce owce stanowiły źródło dodatkowych dochodów w gospodarstwach wiejskich. Owce hodowano przede wszystkim dla wełny, mięsa i skór. Po transformacji ustrojowej kraju, zmiany jakie dokonały się w wielu sektorach gospodarki, w tym w rolnictwie i w przemyśle włókienniczym, spowodowały, iż chów owiec w Polsce w celu pozyskiwania wełny stał się zupełnie nieopłacalny. Wartość wełny uzyskanej z polskiego merynosa pokrywa zaledwie koszty strzyżenia. Cenniejsze jest owcze mleko i mięso z młodych sztuk, tzw. jagnięcina. Jak zmieniła się ekonomiczna efektywność produkcji owczarskiej, świadczy fakt, że pogłowie tego gatunku w Polsce się zmniejszyło drastycznie.
Notuje się natomiast rozwój hodowli alpak w Polsce, jako nowy kierunek aktywizacji gospodarczej środowisk wiejskich. Środowiska wiejskie, podobnie jak wszystkie inne środowiska producenckie i usługowe, będą musiały bacznie śledzić sferę gospodarki i sferę Europy. I dostosować się do nich tak sprawnie, jak sprawnie korzystają z Internetu.
Chyba, że wpadną do samowystarczalnej sfery narodowej.

hodowla Janusza Wocia

wtorek, 3 października 2017

parasol ochronny

Ja uważam, że należy przestrzegać praw wszystkich ludzi, starych i młodych, kobiet i mężczyzn i nie narzucać nikomu jak ma żyć – zakomunikował znajomy. Że to niby wciąż obowiązuje braterstwo, równość i tem podobne.... Akurat! A jakież to są prawa panów

szwaczy
praczy
przeszkolanków
pokojówków
sekserów
prostytutów
kurtyzanów
?
Jakie oni mają prawa – skoro nawet nie ma takich panów? Jeśli zaś chodzi o panie – to są szwaczki, praczki, przedszkolanki, pokojówki oraz sekserki, które sprawdzają płeć piskląt. I są panie negocjowalnego afektu, wykonujące najstarszą profesję świata. Nie, nie te, które władały swoim światem, jak również nie te, które towarzyszyły władcom tego świata. Także nie te, które można teraz poniżyć dodając do ich nazwiska końcówkę -owa. Wprawdzie puryści mówią, że mówienie np. „Dziadoszowa” nie ma pejoratywnego nacechowania, ale słyszeliście, żeby jakąś celebrytkę przedstawiano dodając do jej nazwiska „OWA”?
To fakt równie interesujący, jak ten, że feministki, które w TOK fm, przedstawiają się jako „gościnie” nie dodają do swoich nazwisk końcówek -owa, lub -ówna. A przecież, jak mówi językoznawca: formy żeńskie na -owa, -ówna to piękne, klasyczne, polskie nazwy osobowe. Wprawdzie w zaniku, ale jest przecież Barbara Kraftówna. A w nazwiskach Szydłowa i Tuskowa nie ma nic poniżającego. Jest natomiast kultura i elegancja. Aha. Czujecie to?
Czego pragną kobiety? Był taki film. O mężczyźnie, który słyszy myśli kobiet, dzięki czemu może nimi jeszcze lepiej manipulować... Bo akurat nie słyszał, żeby myślały o swoich prawach. O prawie do intymności, poszanowaniu prywatności i cielesnej nietykalności. I żeby nie były dyskryminowane w dostępie do stanowisk i awansów. I żeby ochrona życia obejmowała również łatwy dostęp do leków i zbiegów medycznych dla starych kobiet. Dla starych mężczyzn też, ale na razie kobiety żyją dłużej i … dłużej cierpią. I nikt nie otwiera nad nimi ochronnego parasola.

wtorek, 12 września 2017

a my będziemy wyspą

Myślisz że tracisz czas, gdy nie działasz szybko? A wiesz, co robić z czasem, który zyskasz? Możesz go zabić? Które pokolenie jest Twoje?

Pryszczatych
Pokolenie '56
Nowa Fala
Nowa Prywatność
Pokolenie bruLionu
Kaskaderzy
Baby Boomer
Mileniasi

Baby Boomers z amerykańskich fabryk to osoby urodzone między rokiem 1945 a
1964. W polskiej literaturze to pokolenia pryszczatych; '56; Nowa Fala; Nowa Prywatność... Doświadczenia, postawy, zachowania i społeczeństwa po obu stronach oceanu były zupełnie inne. Jednak podobna była wiara w możliwości gospodarki kraju i potencjał własnego życia. Napięcia Zimnej Wojny i zagrożenie nuklearne prowadziły do niepewności w całym pokoleniu. Cenną wartością było bezpieczeństwo, komfort i przyjazne środowisko.
I gdy wydawało się, że świat staje się miłą, globalną wioską – objawiła się Generacja X nazywana utraconym pokoleniem. To były dzieci rozwodników i przedszkoli, legitymujące się jako grupa demograficzna, prawdopodobnie najlepszym wykształceniem oraz niewielkim zaangażowaniem społecznym. Urodzeni pod koniec lat '70, nazywani Generacją Y tworzą społeczność jeszcze bardziej zatomizowaną, dorastali wspomagani przez szybki rozwój kanałów telewizji kablowej, radio satelitarne, Internet, e-ziny itp. Wielu wychowanych było w rodzinach o wysokich dochodach lub samotnych rodziców. Są odporni na tradycyjny marketing, nie przywiązują się do produktów i idei, a ich znakiem jest „no logo”.
Pokolenie  mileniasów zamyka  Generacja Z. Niewiele o nich wiadomo, bo dorosłość osiągną do 2020 r. Dobrze jednak widać środowisko w jakim dorastają – Internet. Nie pamiętają czasów sprzed sieci WWW, czy wejścia Polski do Unii Europejskiej. Nie pamiętają porozumień związków zawodowych ani solidarności walczącej z komuną. Nie rozróżniają paryskich komunardów i hipisów z komun. I to właśnie im, pokolenia powojennych wyżów demograficznych powierzają swoją przyszłość, a właściwie zachówek. Gdy globalna wioska na wydłużenie życia odpowiada wydłużeniem aktywności zawodowej – my odrywamy się od rzeczywistości. Będziemy wyspą, gdzie czas spędzany w szkole i na emeryturze będzie prawie dwa razy dłuższy, niż spędzany w pracy.

Będziemy wyspą tajemnic – prawie jak u Scorsese.

czwartek, 7 września 2017

żeby nie było

Pani wie, gdzie można podpisać ten projekt ustawy o kobietach? Bo widzę, że się pani udziela. I rzuca okiem na złowieszczą, czarną tablicę „Chcesz by było jak było?”Znaczy, że jak? Żeby było co?

prawo do wody
prawo do rozwodu
prawo do wyboru
prawo do równości
prawo do pracy
prawo do płacy
prawo do spokoju
prawo do przynależności

A może, żeby było prawo do kościoła, kuchni i gromady dzieci? Można zapytać, czy w ogóle potrzebna jest walka o prawa kobiet. Wszak Polki już w 1891 r. w zaborze austriackim wystąpiły o przyznanie im praw wyborczych, a zdobyły je w 1918 r. W porównaniu z Francuzkami, które prawo głosu mają od 1945 roku i Szwajcarkami głosującymi od 1971 – jest to niewątpliwy sukces.
Niemniej przed II Wojną Światową istniało w Polsce ok. 80 organizacji kobiecych. Od konserwatywnego Stowarzyszenia Niewiast Katolickich, poprzez zawodowe jak np. Stowarzyszenie Urzędniczek Pocztowych, czy Stowarzyszenie Kobiet z Wyższym Wykształceniem Uniwersyteckim po lewicujące Demokratyczny Klub Kobiet i Ligę Kooperatystek.
Po wyzwoleniu, w zdruzgotanym kraju wszyscy mogli pracować jednakowo ciężko. A rządząca partia lubiła się nawet chwalić traktorzystkami orzącymi ugory i murarkami wznoszącymi wielkie budowy socjalizmu. Zgodnie z obowiązującą ideologią, kobiety miały wspierać przemiany ustrojowe, a do tego wystarczyła jedna Liga Kobiet. Ideologiczna cenzura ukazywała feminizm, jako burżuazyjny ruch rozleniwionych mieszkanek Zachodu. Dzięki temu udało się stworzyć obraz wojującej Amerykanki, która przy popołudniowej szklance dżinu z tonikiem obmyśla bezsensowny pokaz palenia biustonoszy. I to tak pięknych, że polska robotnica nie mogła o nich nawet marzyć. Podobnie jak i o zachodnich pigułkach antykoncepcyjnych, wspierających rzekomo rozpasany feminizm.
Do dziś trudno przełamać pełne fałszu stereotypy. Niewiele osób w Polsce wie, że amerykańska Liga Kobiet Głosujących ceniona jest w USA jako mediator polityczny do tego stopnia, że organizuje debaty prezydenckie. Większość organizacji kobiecych zajmuje się nie tylko działalnością charytatywną, ale przede wszystkim walką o równy dostęp do edukacji i stanowisk zarezerwowanych dla mężczyzn. Nowoczesna Polka oprócz priorytetowej roli gospodyni domowej, może realizować swoje pasje, głównie zawodowe. A raczej na odwrót: sukcesowi zawodowemu powinno towarzyszyć udane życie rodzinne.

Bo jakie znacie kobiety jednocześnie sławne, szczęśliwe, samotne i osiągające sukcesy?

czwartek, 3 sierpnia 2017

Kochana, pokaż kolana

Lepiej stojąc umierać, niż klęcząc na kolanach żyć – wzywała koszulka, ozdobiona dodatkowo zakotwiczonym P. Paradne! Ponure. Paranoiczne? Lepsza

śmierć
zgon
konanie
cierpienie
starość
demencja
kalectwo
ból
rak

Z rozmyślań nad życiem wyrwał mnie pełen troski głos nastolatka obleczonego w T-shirt z funeralnym hasłem. – Proszę pani, może pomóc? – Jak zejść na bulwar nad Wisłą? Chłopak wyjaśnił bardzo grzecznie. Jednak z postawy jego i jego kolegów odczytać można było niemy krzyk: to nie jest miejsce i czas dla starych ludzi! Chciałam jednak zobaczyć nie tylko aseptyczne osiedle Wilanów, ale i miejsca z piosenek: Chomiczówkę, nadwiślański świt, etc… W upalną, letnią noc tłumy zalegały nabrzeże vis a vis biało-czerwonego stadionu. Uwijały się kelnerki w barach. – Co macie do picia? – Soki… - W menu widzę Margaritę…  - Mogę pani zrobić bezalkoholową – grzecznie zaproponowała kelnerka. Nie zapytałam, dlaczego akurat ja miałabym sobie odmawiać alkoholu.
To nie jest kraj dla starych ludzi. Znajomy emerytowany ateista pojechał do sanatorium i skarży się, że w piątek dają na obiad rybę. RYBĘ! To mu przypomina tych wszystkich pożal się Boże katolików, malujących na zderzakach symbol swojej religii. Co gorsza – jakaś starsza pani daje mu dobre rady i objaśnia strukturę narodowej kultury kulinarnej. Mnie natomiast nurtuje pytanie: starsza pani, czyli kobieta licząca ile wiosen? Dobrze ponad 70 – odpowiada emeryt. 60 – mówią znajomi w wieku przedemerytalnym. 50 – twierdzi 40latek lansujący się na 20latka.
To nie jest kraj dla starszych pań? Akurat! A kto organizuje pochody brygad moherowych beretów oraz wiece czarnych parasolek? One – panie w wieku balzakowskim. Ba! One nie ustępują pola w polityce, one nie ustępują pola na plaży. O!O!O! Zachłystują się internetowe bulwarówki – patrzcie tylko na 61letnią celebrytkę! Jakie ciało! W bikini jej do twarzy, a jest 50latką – oceniają inną telewizyjną gwiazdę. Panie prężą pępki przed obiektywami, ale też przemyślnie kryją kolana w falach lub piasku. Chirurgia plastyczna nie poświęca uwagi odmładzaniu kolan i obwisła skóra zdradza wiek. Lepiej stojąc umierać, niż klęcząc na kolanach żyć? Takim hasełkiem to można wabić nastolatków. Polki walczące (a są ich tysiące) przyklękną. I nie dlatego, że chronią życie od poczęcia przez duże P.

- Miło bracia miło, miło bracia żyć – śpiewają lubelscy bardowie. A ojcowie kościoła nauczają, że trzeba żyć do naturalnej śmierci.

czwartek, 13 lipca 2017

między Platonem a portalem

Zwątpienia rozwiewa, odpowiada na pytania zanim zostaną zadane - wierzę więc wiernie, że cyfrowa sieć to miejsce, o którym marzyli

Platon
More
Machiavelli
Hobbes
Rousseau
Saint-Simon
Marks
Filozofia?
Czemu nie? 

Klik, klik, klik i już: Tomas More „Utopia” - każdy może czytać. Prawie 500 lat temu w lipcu More stracił głowę. Nie dla pięknej kobiety, ale dla idei. Był strażnikiem zasad. Chciał reform, a stanął przed wyborem: stanie po stronie króla albo na szafocie. 5 lipca 1535 roku poprosił kata: Pomóż mi wejść - zejdę sam. Zostało po nim wiele szacownych dzieł, których nikt nie czyta i jedna niepozorna książeczka, która go unieśmiertelniła.
Utopia rzuca na wyobraźnię nieprzeparty czar, wzywa nie tylko do burzenia murów, ale i do szukania świata, w którym rządzi prawo i sprawiedliwość. Nie tak jednak, jak w koncepcji Platona, gdzie rządzący wszystko wiedzą lepiej. Nawet jak wychowywać lepiej dzieci i jak dobierać ludzi w pary, żeby płodzili dzieci lepsze... Można zatem uznać za happy end fakt, że Atlantyda pogrążyła się w bezkresnych otchłaniach morskich i pozostała po niej jedynie nazwa oceanu.
Z nazwami to jednak dziwna sprawa. Na Starym Mieście w Lublinie, nieopodal Teatru Starego mamy restauracje Złoty osioł oraz Mandragora. Knajpiani goście ani pomyślą, że to tytuły sztuk Machiavellego. Po nim samym została ulubiona wymówka despotów "cel uświęca środki" i niejasne wspomnienie "Księcia".
Może komendant Vimes ze "Świata Dysku" Pratchetta wzorował się właśnie na nim? Wszak pyta wciąż: Quis custodiet ipsos custodes – "kto strzeże samych strażników?". To pytanie powraca teraz w globalnej sieci i w świecie kelnerów podsłuchujących ministrów oraz mediów publikujących intymne zwierzenia celebrytów. W powszechnym przekonaniu Internet to ziszczone marzenie o Utopii. Cyberprzestrzeń pozornie zrównała wszystkich i zniszczyła nawyk myślenia - wystarczy klikać.




piątek, 21 kwietnia 2017

kołcze i kaznodzieje

Mniej siedź! Więcej się ruszaj! Poćwicz trochę! - Ożeż ty... 5.30 rano i takie rady?! I kto to mówi?

krasomówca
orator
prelegent
retor
mędrzec
moralista
mistrz
?
NIE! 
To mój telefon który przejął funkcje budzika, kalendarza, informatora, biblioteki i Bóg programista wie, co tam jeszcze. Bladym świtem obudził mnie pulsowaniem czerwonego serduszka na ekranie. Zamiast zaintonować Godzinki, zaczęłam nucić starą piosenkę Pukajcie ze mną w niemalowane drewno, bo czasami szczęście trwa tylko chwile dwie. Pukajcie ze mną, bo wiem na pewno, że ktoś pokochał mnie... Ale gdzie tam! Serce gorejące na ekraniku wzywało: poćwicz trochę! Widzicie go?! Cyfrowy coach się znalazł!
Ucierpiało na tym nieco moje bałwochwalcze uwielbienie dla programistów i big data. Obiecują i przestrzegają, że telefon wie o właścicielu wszystko, a nawet może cię zmusić do wykonywania poleceń niebieskiego wieloryba i czarnej wołgi. Obiecanki cacanki – tyle telefon wie, ile poczciwe liczydła. Co mu dasz – tyle ci pokaże. Mógł był mi przypomnieć na przykład Heldera Camaro, arcybiskupa w najbiedniejszym regionie Brazylii, który mówił: „Kiedy daję biednym chleb, nazywają mnie świętym. Kiedy pytam, dlaczego biedni nie mają chleba, nazywają mnie komunistą”. To byłoby dobre w okresie wielkanocnym.
Tymczasem telefon nie chciał być kaznodzieją. Sam leży na stoliku, więc mnie przekonuje, że ruch pobudza wydzielanie substancji, która poprawia nastrój. Pod wpływem ćwiczeń fizycznych pobudzony zostaje mechanizm regulacji hormonalnej. Endorfiny, które wydzielają się w mózgu poprawiają nastrój, działają trochę jak narkotyk. I trochę jak informacje, które pochłania i przetwarza mój osobisty cyfrowy kołcz/kaznodzieja. Bo gdy on leży samotnie na stoliku - ja każdego dnia o godz. 6.15 wskakuję do basenu i pływam. Jeżdżę na rowerze, dużo chodzę, a on – leży samotnie. Bo nie chcę się od niego uzależniać....

Ale, ale... czy ja nie zaczynam go personifikować? Nie! Jeszcze nie nadałam mu imienia. Jeszcze nie.

wtorek, 14 marca 2017

korpoludki i buraki

My, wieśniacy nie wiemy nawet, gdzie jest ten korpoświat, który oni nazywają Mordorem. Oni zaś patrzą na nas tak, jak prawaki na lewaków i tak, jak wszyscy patrzą na typowe


Janusze
Sebixy
Karyny
Brajanki
babcie Sabinki
beneficiary
dresy

Oni są lepsi. Oni wiedzą lepiej. Oni patrzą z politowaniem. Oni skończyli modne studia, realizują się w profesjach. Piją świeżo wyciskane warzywne soki i trenują crossfit, resetują się w kurortach z all inclusive, poza strefą Schengen. Bo cała ta Europa to też wiocha i buractwo. A oni od świtu do nocy tylko deadlines, meetings, performace appraisal, etc., bez porównania z zajęciami biurw, które trzymają się terminów spotkań i ocen pracowników. Bo biurwa to taka typowa Karyna, zwykle związana z Sebixem.
- A ten... Sebix, to co to – pytam ja, tych lepiej wiedzących. - No... to taki kark, przebiera grubymi paluchami po klawiaturze smartfona. - Hm – myślę ja – to tak jak wszyscy bywalcy siłowni, nawet z crossfitem. - Czym się wyróżnia? - dopytuję. - Sebix zwykle wykonuje jakieś proste prace, jest kierowcą lub kimś takim... Dla paniusi z wielkiego biurowca – prowadzenie 200-tonowej ciężarówki to prosta praca. A nawet i 20-tonowej nie umiałaby załadować, przejechać pół Polski lub pół Europy, rozładować, wypełnić wszystkie dokumenty.
Skąd więc ta wielkopańska pogarda? Niektórzy nazywają to zjawisko salonem lub mainstreamem. Chociaż za nowej władzy salon, mainstream i lemingi powędrowały do lamusa. Teraz tryumfuje suweren i kociarze. Niektórzy mówią, że nastał czas frustratów wstających z kolan i odzyskujących godność. Tylko, kto tu był na kolanach niegodnie? Bo przecież nie typowa Karyna, ani typowy Sebix, ani nawet Brajanek.

poniedziałek, 27 lutego 2017

czerwona hołota

Znów buty, buty, buty, tupot nóg o nagi bruk i skandowanie: raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę... I kto to krzyczy?

burżuazja
arystokracja
inteligencja
panowie
damy
elity
socjeta
high life
establishment

Tak na pierwszy rzut oka, a nawet przy drugim spojrzeniu maszerujący panowie wyglądają na takich, co mogliby raczej śpiewać „Czerwony sztandar”. Owszem, była to pieśń obcych, bo szwajcarskich anarchistów z XIX wieku. Niemniej już od roku 1882 stała się rewolucyjnym hymnem bojowym polskiego proletariatu. Dla współczesnego narodowego prekariatu też byłaby bardziej stosowna niż deklaracja, że nie chcą komuny, nie chcą i już. Bo nie ma komuny, tylko kapitalizm, nie ma internacjonalizmu, tylko globalizm. Bardziej stosowne byłoby więc skandować „wasze kamienice - nasze ulice”. Nagi bruk, jak pięknie napisał Żeromski:
Pieśń o czerwonym sztandarze zlatywała z ich warg zdrętwiałych i rwała się raz w raz. Co ją ze zduszonej piersi wysiepali jak obosieczny miecz — co wyrzucili strofę spomiędzy zwartych zębów, to się nagle rozsypała, jak lotny piach, w luźne wyrazy, w tony i dźwięki...
Na przodzie, o krok przed tłumem szedł oberwany szewc, w krótkich portkach, wygniecionych kolanami, wygniłych w kroku, w smokingu, na jedwabnej ongi podszewce, spiętym na brzuchu agrafką, i w czerwonym szaliku na szyi. Pijacka jego twarz była zsiniała, nos popielaty, oczy skostniałe z zachwycenia. Śmiał się na cały głos chichotem, od którego słuchaczom kolana drżały, śmiał się nareszcie, śmiał się raz szczerze, w zamian za całe swe sobacze życie. Wołał wymachując zzieleniałym kapeluszem ku górnym piętrom, ku widzom z balkonów:
Schodź, burżuaza, na dół! Pięknie do spaceru prosimy
Kobieta idąca w środku i ręką podtrzymująca sztandar miała na twarzy wyraz spokoju, jasności, można by powiedzieć, wyraz łaski. Widać było z daleka jej twarz głupią, natchnioną i miłościwą. Podnosiła coraz wyżej rękę i coraz wyżej, pewnie odruchowo, podnosiła dziecko. A może nie, może nie odruchowo! Może w tych minutach wiedziała, co czyni. Może je naumyślnie pokazywała światu podłemu. Piwniczne dziecko miało twarz posępną, blado-czarną. spojrzenie gniewne i groźne.
Czemuż je miała kryć?
Żeby się chowało w rynsztoku Ojczyzny? Żeby rosło wśród czarnych ścian piwnicy, po których ciecze wilgoć wieczna? Żeby oddychało kwaśnym, kapuścianym powietrzem i smrodem nocnych wspólnych legowisk? Żeby żyło bez powietrza, bez światła, bez strawy ludzkiej w kącie, gdzie się tłoczy i morduje, zaraża chorobami i zbrodniami stado wdeptane w ziemię?

Za czasów Żeromskiego podział na panów i hołotę był prosty. Wiadomo było kto biały, kto czerwony. Kto pan, kto cham. Kto mainstream, kto naród. Teraz trudno odróżnić suwerena od czerwonej hołoty.

piątek, 24 lutego 2017

Poliszynel i pany

Rodzina, żona, dom i w blokach moja wiara. To ty, z betonu tron, dla mnie jak alkantara. Codzienny życia sztorm, płynę na pełnych żaglach. Strefa komfortu – rapuje Paluch. A przecież o wiele ciekawsza jest

strefa 51
strefa zero
strefa beki
strefa szara
strefa gym
strefa wizażystki
strefa klimatyczna

Postanowiłam wyjść ze swojej strefy komfortu - powiedziała w Berlinie Agnieszka Holland, laureatka Srebrnego Niedźwiedzia za "Pokot". Nie ona jedna. Ostatnio modne jest wychodzenie ze strefy komfortu. Tylko sklep w mojej wsi zachęca do komfortu - kupna podnóżka pod sedes oraz kilku innych toaletowych przedmiotów. I teraz rozumiem, czym jest ta strefa i dlaczego ludzie tłumnie z niej wychodzą. Gdybym taką miała – też bym wyszła, przecież są strefy o wiele bardziej interesujące.
Przede wszystkim Strefa 51 koło Las Vegas. Tajemnicą Poliszynela jest, że rząd amerykański ukrywa tam kosmitów. Niewykluczone, że są to Obcy z Strefy Lądowania opisanej przez braci Strugackich w „Pikniku na skraju drogi”. Owe strefy, jak tajemnica smoleńska są intensywnie badane, na ich temat powstają liczne teorie, a jednak wszystkie pozostają w sferze domysłów, gdyż nauka nie jest w stanie zinterpretować występujących w nich przedmiotów i anomalii. Z jakichś względów żadnej nie nazywa się strefą zero, chociaż wydaje się, że to właśnie miejsca, gdzie miały miejsce eksplozje.
Trudno czuć się komfortowo w takiej sytuacji. Wyraz „komfortowo” to stosunkowo świeże zapożyczenie w polszczyźnie, które dopiero niedawno zrobiło się modne. Prawie tak modne jak „suweren”, do niedawna zwany prekariuszami, a wcześniej plebsem. Niedawno wylansował się zaś Poliszynel z partii panów. Pewnie go nie pamiętacie z teatru marionetek? Taki egoistyczny gbur, o zabawnym zachowaniu i głosie. Kiedyś chodził po scenie mamrocząc pod nosem. Teraz to pan pełną gębą. Gębą pełną frazesów.



wtorek, 14 lutego 2017

polowanie na myśliwych

Słyszeliście, że za spacer kur po podwórku grozi 8 tys. zł kary? Tymczasem po Wrocławiu mogą sobie spacerować bażanty. Darz bór! Co wolno chłopskiej kurze, to nie to, co może


chmara jeleni
wataha dzików
rudel saren
młoda łania
stara klempa
dorodny rogacz
pospolita łasica
gronostaj Czartoryskich

Oh, pardon! Gronostaj nie należy już do jaśnie państwa, naród zapłacił wielmożom za obrazek paniusi z gryzoniem. A nie! Przepraszam – gronostaj, czyli łasica jest kunowata i poluje na gryzonie, które coraz częściej nadmiernie się rozmnażają, przekształcając pola oraz łąki w wielki labirynt podziemnych korytarzy oraz przejść. Ptaki drapieżne mogłyby na nie polować, ale po co? One wolą wolność synurbizacji – mieszkają w miejskich wieżowcach i dojadają resztki po ludziach. Podobnie jak lisy, którym wolno grasować w kurniku.
Chłop może sobie tylko popatrzeć, jak gronostaj i kuna wyżerają jaja, lis – kury, a państwo nasyła inspektorów z mandatem za kurę, która uciekła z kurnika przed drapieżnikami. Nowa władza i „dobra zmiana” jest taka, że kary mogą być nakładane na podstawie Ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt oraz rozporządzenia Ministra Rolnictwa z 20 grudnia 2016 r. w sprawie zarządzenia środków związanych z wystąpieniem wysoce zjadliwej grypy ptaków. I patrzcie państwo – w mieście gołębie, kawki, bażanty mogą sobie latać i... załatwiać potrzeby fizjologiczne na samochody, chodniki i ludzkie głowy i nikt nie jest za to karany.
Obrońcy nieskażonej natury niezmordowanie polują na myśliwych. Myśliwi mogą bowiem myśleć o mordowaniu. Nawet w kinie pokazują „Pokot”, a na fejsbuniu od lat udostępniane jest jedno zdjęcie pokotu. Nikt natomiast nie pokazuje zbuchtowanej przez dziki uprawy kukurydzy, zeżartej przez sarny uprawy rzepaku, ani szyby samochodowej rozbitej przez bażanta wesoło przelatującego nad jezdnią... ani reflektora rozwalonego przez zajączka. Bo zajączek jest taki wielkanocnie uroczy, bażancik wyhodowany przez koło łowieckie leci do ludzi.  

poniedziałek, 23 stycznia 2017

dziennikarskie kaczki

Rajmund powiedział, że Ameryka kopiuje polskie pomysły. No nie wiem, wszak mówił również, że języka nie tłumaczy się jeden do jednego, bo w przekładzie sens słów się zmienia, słowa nabierają nowego znaczenia. Ot chociażby
iconic ducklings
pussyhats
Pussycat
purple
pink
pro-life
pro-choice
Pat Patriot
Playboy
Ja nawet obawiam się pisać „ikoniczne kaczory”. Jak to brzmi? Prawie jak: „kaczka ikoną tego lub owego”. O tłumaczeniu „pussy” nie chcę nawet myśleć. Natomiast były u nas popularne moherowe berety. Ba! Big Cyc, jak jakiś prorok śpiewał „Moherowe berety - panują nad światem/ Moherowe berety - zaczynają krucjatę/ Moherowe berety - zwycięstwo i władza/ Na berecim szlaku / Znowu leje się krew / kaczki ciągle czują / Rewolucji zew ...” A teraz - wyobraźcie sobie śpiewający CYC, z angielska zwany „wielkim”, nieomal w koincydencji z zespołem Pussycat. Pasuje do pussyhats. Nieprawdaż?
Dlaczego jednak protestujące amerykańskie kobiety założyły na głowę różowe berety? Bardziej dramatycznie i znacząco wyglądałyby w beretach bordowych, czerwonych, karminowych, a nawet w purpurowych. Przecież tylko u nas purpuraci pojawiają się raczej w procesjach, a nie w marszach. Brygady błękitnych, czy zielonych beretów również kojarzą się z wojowniczą naturą. Ale różowe?! Różowe może założyć kitty cat i cała subkultura Hello Kitty.
Nawet Pat Patriot z amerykańskiej drużyny futbolowej nie założyłby różowego nakrycia głowy. I wcale nie dlatego, że dla nas Patriot to amerykański rakietowy system antybalistyczny. Przy określeniu antybalistyczny, można zastanowić się z angielska, czy taki system jest pro life, czy bardziej pro choice? Kto chciałby żyć bez możliwości wyboru? Kto chciałby wyborów za cenę życia? Jednak takie pytania mogą pojawić się tylko pod różowym beretem, zdobionym uszami królika z Playboya. W dzisiejszym świecie większość odpowiedzi to dziennikarskie kaczki, post-prawdy z poematu „Kaczka dziwaczka”.

poniedziałek, 2 stycznia 2017

próba ponczu

Apologeta starej wiary i nowej władzy, przywołal obsceniczną twórczość Żyda z polskim rodowodem. Dziwniejsza była tylko obwieszczona przez kawalera kulinariów – próba ponczu. Jakby lęk, że brexit odbierze nam

Christmas punch
English breakfast
English tea
Black pudding
Fish and chips
Tikka masala
Green chutney
Five o'clock
Jamie Oliver

Jak to mówią: patriotyzm jest cnotą ziejących nienawiścią. Niemniej powiadam wam, że nie ma co łez ronić za brytyjska kuchnią. Poza tym poncz, jak i kilka innych potraw brytyjskich ma w sobie indyjskie korzenie. Poncz, jak pucz raczej nam nie w smak. Chociaż wśród polskich polityków są wielbiciele puczu Pinocheta. Tak, tak - tego od terapii gospodarczej, która przyniosła dobrobyt elicie, kosztem nędzy milionów obywateli Chile oraz 3000 zabitych i tysięcy torturowanych. 17 lat temu - jemu właśnie, polscy fani wręczyli ryngraf z Matką Boską.
Zostawmy jednak sacrum, gdy profani nie potrafią odróżnić łasicy (inaczej zwanej łaską) od gronostaja, zaglądającego damom w dekolt. A przecież Pani Szymborska przypominała: Dekolt pochodzi od decollo, decollo znaczy ścinam szyję. Królowa Szkocka Maria Stuart przyszła na szafot w stosownej koszuli, koszula była wydekoltowana. Dekolt może więc kojarzyć się kulturalnym kawalerom z awanturniczym przewrotem politycznym, przygotowanym przez spiskowców. Jednak nie był to pucz, ani nawet angielski poncz. To był tylko handel damą boskiego Leonarda. Dama została odsprzedana, jak jakaś bezimienna, czarna niewolnica, chociaż miała tylko czarne tło.
Akolici władzy postanowili odwrócić uwagę od tej czerni, kryjącej nie wiadomo co. Posłużyli się recepturą znaną od wieków. Już bowiem w starożytności, ciemny lud wychodzący na ulice, niewolono ofertą chleba i igrzysk. Były też wydekoltowane władczynie, radzące ludowi zastąpienie chleba – ciasteczkami. Igrzyska z mordowaniem ludzi innej wiary, też trzeba teraz zastąpić szopką noworoczną. Nie oglądałam, ale usłużny Internet donosi, że była tam rekonstrukcja twórczości Rolanda Topora. Oh! Coś takiego! Wyznaniowa tv powinna wychłostać to biczem słusznej krytyki! Zwłaszcza za tę twarzyczkę na … dłoni