Zachwycajcie się ze mną! Polami - jakby z mojego dzieciństwa, piosenką - jakby ją ciocia Helutka śpiewała, perkusistą - jak Kamil wyrósł na poważnego muzyka ...
❤️💚💙
Chcesz mieć umysł jak brzytwa? Ćwicz! Metodą "rzymskiego pokoju" lub układając słowa w historyjki
czwartek, 29 września 2016
środa, 21 września 2016
poza kulturą
Może cosmopolitan? - zaproponowała
kelnerka. - Jak ten magazyn? - zapytałam ja. - Jak w tym serialu, co
zawsze piją tego drinka - odpowiedziała. Wzięłam, żeby poczuć
się jak w wielkim mieście i skosztować, czy do wódki z sokiem i
skórką pomarańczy pasuje
bułka
chleb
placek
maca
pita
kołacz
korowaj
podpłomyk
fajercarz
Ten wytworny z nazwy drink piłam bowiem w
lubelskim lokalu, serwującym kultowe danie Ameryki: bułę z
mielonym kotletem. Niedawno skończył się „Festiwal smaku”, na
którym w różnych budkach spróbowałam dania składającego się z
jakby naleśnika, zawierającego mięso i warzywa. Potrawa w
zależności od kraju pochodzenia miała różne nazwy i aromaty.
Niezmiennie jednak pozostawała pospiesznie przygotowanym daniem z
ulicznej budki.
Parę tygodni wcześniej można było
trenować podniebienie na „Zlocie foodtrucków”. Serwowali jadło
wątłym przechodniom, a nie strongmanom, znanym z zaprzęgania się
do wielkich trucków. Dziwne. Postanowiłam więc zasilić lokalny
patriotyzm, kosztując „prawdziwego kebaba od polskiego patrioty”.
Tak! Jest taki w moim mieście! Jednak akurat gdy się tam wybrałam,
przyczepa turystyczna oferująca strawę – była pusta.
Nieopodal krążył zaś mężczyzna częściowo nieświeży, z
twarzą napuchłą i torsem obleczonym w T-shirt. Sprany podkoszulek
miał hasło: Bóg Honor Ojczyzna - na przedzie i znak Polski
Walczącej na tyle. Widok ten odebrał mi apetyt i nawet odechciało
mi się sprawdzać wiadomości (16.07.16) z portalspożywczy.pl, iż
producent napoju energetycznego "Super Ruchacz" chce
wprowadzić kolejną markę. Już w sierpniu na sklepowych półkach
znajdziemy "Żołnierzy Wyklętych"...
Za
dużo czytam. Powinnam więcej oglądać tv i seriali, dzięki czemu
nie będę poza kulturą i nazwy drinków nie będą mnie zdumiewać.
Tymczasem w kulinarnej tv, jakiś kucharz wrzeszczy na podkuchenne,
aż się niedobrze robi. Zatem wezmę sobie kieliszek nalewki i
otworzę „Nic nie zdarza się przypadkiem” Tiziano Terzaniego.
Pisze „W Indiach są grupy osób - na przykład ortodoksyjni
bramini – które jedzą tylko to, co same ugotowały w naczyniach,
które same umyły. Myślą, że ten kto przygotowuje posiłek
wywiera na niego swój wpływ. Jeśli kucharz jest osobą niskiego
ducha, wprowadzi do dań negatywną energię, która przeniesie się
na jedzącego.”
Racja,
prawda? Pisze też o Ameryce, dosyć dobrze wyjaśniając to, co się
tam teraz dzieje.
Nic
nie zdarza się przypadkiem - czytajcie ze mną.
Subskrybuj:
Posty (Atom)