Gruto Parkas - socrealizm |
fiszki FUN broker
Chcesz mieć umysł jak brzytwa? Ćwicz! Metodą "rzymskiego pokoju" lub układając słowa w historyjki
czwartek, 17 października 2024
Nad Niemnem
środa, 12 czerwca 2024
Aromatyczna Albania
"Pisane w kotle” Jacka Gallanta prezentuje Bałkany jako miejsce politycznego wrzenia. Wprawdzie dotyczy lat 2013-2018, ale nawet po 6. latach budzi niepokój. Kiedy więc Rajmund oznajmił: jedziemy do Albanii, ekscytacji towarzyszył lekki lęk. Zniknął, gdy zobaczyłam jak wygląda
W 6 dni przejechaliśmy 750 km, na samochodzie nie było martwych owadów, ale milimetrowa warstwa pyłu z wszechobecnych placów budowy. Na drodze z Vlory do Dhermi, ostrymi zakrętami przez góry, spotkaliśmy młodego człowieka z zepsutym samochodem. Była ciemna noc, a on stał nad otwartą maską samochodu, na wąskiej jezdni, nad przepaścią. Wciąż myślę, jak sobie poradził. Nie mogliśmy stanąć z nim, bo ani nie znamy się na silnikach, ani nie było tam miejsca. Zadzwonił po pomoc, ale ile czasu na nią czekał - nie wiem. Nie wiem jak praktycznie jeździ się po górskich drogach z zakrętami o 180° , a teoria nie przekłada mi się na jazdę. Zwłaszcza, gdy nieoczekiwanie kończy się asfalt.
Przy drogach dużo "kapliczek" ze zdjęciami na porcelanie, chyba znaczą miejsca, gdzie zginęli kierowcy. Jeżdżą szybko, a na górskich serpentynach można napotkać kozy, krowy, konie z przytroczonymi do boków bańkami chyba z mlekiem. W zabytkowych miastach, wzniesionych na zboczach gór, dla niewprawnego kierowcy może być trudne jeżdżenie po stromych, wąskich uliczkach, wybrukowanych wyślizganą kostką. Jednak wynagradza drogę 300letnia kamienica z nowoczesnymi udogodnieniami i śniadaniem na patio. Nie lubię sieciowych hoteli jednakowych na całym świecie. W małych pensjonatach właściciele chętnie opowiadają o sobie i swojej pracy. W Gijrokasterze, Erisa w Villa 70 opowiada o Albanii. Pokazuje albańskie pozdrowienie i znak rozpoznawczy - splecione kciukami dłonie i poruszające się palce, to godło Albanii - dwugłowy, czarny orzeł. Kibice-imigranci rozpoznają się tak na meczach, niezależnie kto gra i tak kibicują Albani. W samej Albanii piłka nożna i narodowa drużyna jest uwielbiana, chociaż zawsze przegrywa. Jednak z Polską wygrała…
Opowiada,
że Hodża, wieloletni dyktator był tu rzeczywiście poważany, a ludzie wierzyli,
że świat za granicami jest zły. Dopiero gdy zabrakło jedzenia i nie mieli czym
karmić dzieci, zrobili rewolucję. A jednak nastolatki wychodzące ze szkoły w
Gijrokastrze, nie wiedzą komu poświęcony jest pomnik, który mijają każdego dnia.
Nieopodal jest informacja turystyczna, Rajmund pyta - dziewczyna dziwi się, ale
szybko szuka w Internecie i odpowiada, że to upamiętnienie lokalnych
męczenników. Tylko takie pomniki nie mają informacji po angielsku, zabytki -
czasami tylko po angielsku, nawet bez albańskiego
Zapach młodych
mężczyzn dominuje na plaży w Himare, słychać stukanie młotków i hurgot maszyn.
Wróble skaczą po pustych leżakach. Krystaliczne fale obijają się o kamieniste
plaże. Niebawem zacznie się tu sezon, wszyscy pracują, turystów w maju
niewielu. Myślę, że gdyby Hodża (niech zapomniane będzie jego imię) nie szkolił
mężczyzn do polowania na ludzi, których zamykał w więzieniach, a resztę wysyłał do budowania bunkrów - mógł był tu być turystyczny raj. Teraz te bezsensowne bunkry widzimy wszędzie, a kraj
jest w budowie - na nabrzeżu budowane są hotele, jezdnie rozpruwają
budowniczowie kanalizacji, po wąskich drogach mkną betoniarki.
Ludzie mówią po angielsku i są bardzo uprzejmi. Wszędzie, gdzie byliśmy przyjmują karty bankowe i euro, także w muzeach, czyli przyjęli Europejską walutę bez państwowych debat. Sery różne, warzywa i owoce - to typowe ich jedzenie. Oliwa ma tu bardzo delikatny smak, bez żadnej goryczki. Miasta w maju słodko pachną kwitnącymi lipami i oleandrami wielkim na 3 metry! We wrześniu znów będzie miła temperatura i mało turystów.
piątek, 12 kwietnia 2024
Wielkanoc w Andaluzji
Podróże są jak uniwersytety bez ścian... Andaluzja reklamuje się jako region, w ktorym jest 360 dni słonecznych w roku, deszcz tylko w styczniu. W tym roku deszczowe dni wypadły na Semana Santa. Pochodzący z Malagi Banderas płakał, bo jego bractwo nie poszło w procesji pierwszy raz od dziesięcioleci.
Dzięki Bogu za deszcz
przeszlłam trasę procesji
uliczki starego miasta.
Od Liberacion del Penado
pod Katedrą
do ulicy Victorii
Tylko dlatego, że padał deszcz i odwołane zostały procesje wszystkich bractw. Zaczekaliśmy pod katedrą i zamiast pół nocy siedzieć na naszych kosztownych miejscach dla miejscowych parafian, w Wielką Środę poszliśmy zaraz za orkiestrą i ołtarzem. Wydaje mi się, że powinno się używać słowa ołtarz - nie platforma. Wielki Czwartek spędziliśmy w parafialnym sektorze, wdychając zapach kadzidła. Oprócz zapachu chipsów, kanapek i napojów energetyzujących. Żadnego alkoholu. Wydaje mi się, bo nikt nie znał angielskiego lub nie chcieli rozmawiać z obcymi, że dla ludzi na siedzących na trybunach uczestnictwo w Semana Santa to obowiązek rodzinno-towarzyski.
Od czasu do czasu procesja przystawała, wtedy policjanci sprawnie przepuszczali rzeki przechodniów na skrzyżowaniu. Czasami słychać było orkiestrę na końcu i na początku "naszej" ulicy, a nawet ulicy równoległej, gdzie ciągnęła się procesja. W Starbucksie na piętrze cały czas pracowali programiści, w lokalach było mnóstwo klientów. Dużo dzieci chodziło z malutkimi werblami lub w przebraniach wojskowych. Nie wiedziałam wcześniej, że ta procesja to także parada wojskowa, nie przypuszczałabym, że po rządach frankistowskich ludzie wciąż krzyczą "wiwat Legion". Chociaż w "moim" sektorze raczej słabo
Honorowym członkiem Hiszpańskiej Legii Cudzoziemskiej jest Antonio Banderas, który od kilku lat w każdy Wielki Czwartek, wraz z żoną bierze udział w ceremonii „Traslado del Cristo de la Buena Muerte", podczas której legioniści wynoszą ze swojego kościoła garnizonowego w Maladze na wyprostowanych dłoniach potężny krucyfiks, śpiewając hymn Legii „El Novio de la Muerte" (Oblubieniec śmierci). Wydarzenie znane jest jako procesja z Chrystusem Dobrej Śmierci. Figura została wykonana przez Pedro de Menę w XVII wieku. Przechowywano ją w kościele św. Dominika; procesje zawsze cieszyły się dużą popularnością, zwłaszcza od roku 1921, kiedy Chrystusa ogłoszono patronem hiszpańskich legionistów i dobrej śmierci. Rzeźba została zniszczona w 1931 roku podczas wojny domowej. Przetrwał jedynie jej niewielki fragment. Obecną kopię wykonano w 1941 roku.
W Wielki Piątek miała być "cicha procesja" - bez surm bojowych, bębnów i werbli, ale zaczął padać deszcz i wszyscy pospiesznie rozeszli się. Słońce wzeszło jednak po południu, a my weszliśmy na mauretańskie mury. Wracając usłyszeliśmy, że jednak procesja idzie, więc znów dołączyliśmy. Tym razem tuż za ołtarzem, nawet przed procesją. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że można kupić wejście do sektorów dla parafian. Można też przyjechać, sprawdzić skąd wychodzą procesje, pójść tam i zobaczyć nazarenos - tych w kapturach - ołtarz i orkiestrę z bliska za darmo. Można tam dostać święty obrazek, chociaż patrzyli na mnie z powątpiewaniem, bo chyba tylko dzieci wyciągają ręce po obrazki i wosk skapujący ze świec...
Na wielkanocnej mszy w katedrze na znak pokoju nie kłaniają się, nie podają sobie rąk, tylko obejmują i całują! Na 2 ekranach nad 2 ambonami nie ma słów pieśni, tylko transmisja celebrowanego nabożeństwa. I nie śpiewają o Żydach, co kamień wielki na grób wtoczyli, tylko gigantyczne organy grają a zakonnica śpiewa operowym głosem. Przepięknie. Poza tym - msza jak u nas. A gdy wychodzą z katedry znów obejmują się i całują i mówią pewnie tak, jak moja koleżanka Renata: Chrystus Zmartwychwstał! Prawdziwe Zmartwychwstał! Alleluja! Niech Zmartwychwstały Chrystus błogosławi, umacnia wiarę i miłość.
Wielki Tydzień każdego dnia obfitował w opady. W Wielkanoc od rana w strumieniach deszczu obsługa sprzątała po procesjach. Niepracujący mogli objadać się wielkanocnym przysmakiem - chlebem z miodem odsmażonym na tłuszczu. Malaga jest też miastem Picassa. W jego muzeum brzęczenie jak w ulu - cała publiczność muzeum jest wyposażona w gadżet opowiadający, co artysta przeżył i co namalował lub wyrzeźbił. Dzięki temu nikt nie powie, że muzealnictwo upada, gdy zwiedzający gapią się w smartfony, siedząc pod dziełem sztuki. Zrobiliśmy też wycieczkę za miasto, bo komunikacja w Hiszpanii tania. Ronda słynna jest z malowniczego mostu, z wbudowanym weń więzieniem, z którego wyrzucono na śmierć 5000 ludzi w czasie wojny domowej.
Deszcz uchronił nas przed refleksją architektoniczną. Posiedzieliśmy w pięknej willi św. Jana Bosco. W Frigilianie zdobyliśmy ruiny na szczycie, drepcąc po wąskich uliczkach i dziwiąc się cyklistom przy posiłku w polskiej restauracji. Przestaliśmy się natomiast dziwić sztuce Picasso. Na wielu ścianach oglądaliśmy azulejo ze scenami z historii miasta i kraju. Głównie były to sceny kaźni i ćwiartowania ludzi przy okazji (prawdopodobnie) przejmowania władzy. Byliśmy też w Nerja. Urocze miejsce. Polecam na weekend. Nie wiem, co można tam robić przez tydzień, a widać dużo biur nieruchomości ofertami mieszkań i domów w różnej cenie.
Zobacz moje zdjęcia:
sobota, 13 stycznia 2024
kapturowe osądy
Gdy powiedział, że ludzi w kapturach
powinna ścigać policja, jego kolega profesor natychmiast zdjął
swój kaptur. A przecież nie wiadomo o co mu chodziło, może być
przecież
Kapturnica - taki owadożerca;
Kapturek - taka antykoncepcja;Kapturek - taka baśń;
Kapturek - taka pokrywka;
Kaptury - takie miejsce;
Kaptury - takie mięśnie;
Kaptury - takie czapki;
Na mojej liście marzeń jest Semana
Santa. Chciałabym wreszcie pojechać do Sewilli i na własne oczy
zobaczyć pokutników noszących wysokie, stożkowate kaptury
zakrywające twarz. Znudziły mi się już zakapturzone osoby, z
wyćwiczonymi mięśniami/kapturami udające się na uniwersytet.
Nie, nie nie żeby się uczyć. Raczej żeby urządzić sąd
kapturowy wykładowcy, który jak beztroski Czerwony Kapturek udał
się w gąszcz edukacji. Ponoć sam był kiedyś jako ten rudzik w
kapturze z angielska zwany Robin Hood, sławiący ustrój, w którym
biedni rabowali bogatych w imię równości i sprawiedliwości
społecznej.
We Wrocławiu, który był europejską stolicą
kultury, jeśli chodzi o zakapturzone postaci, preferowani są
bohaterowie Konopnickiej, a nie nordyckich językoznawców - braci
Grimm. Jak to z naukowcami bywa, panowie Grimmowie mniej są znani ze
stworzenia słownika, więcej zaś z baśni odtwarzających wzorzec
okrucieństwa w walce z niegodziwością. Bezwzględna i krwawa walka
o dobro ponadczasowe i dobra doczesne nie jest obecnie popularna.
Zakapturzonych właścicieli wielkich mięśniowych kapturów usuwa
się z elit.
Pozostaje jednak otwarte pytanie o dobro, prawdę i
inne imponderabilia. Można wprawdzie przesunąć świat posługując
się wygodną dźwignią relatywizmu lub zadekretowania, które
kaptury są dozwolone, a które winny ulec aborcji. Kaptury jednak
nie poddają się łatwo. Był już precedens w lesie Sherwood i w
Stanach. "A Million Hoodies for Trayvon Martin"
przypomniało, że nie można traktować złowróżbnie wszystkiego,
co zasłania innych ludzi.
piątek, 10 listopada 2023
Gorzka Galanteria
piątek, 13 października 2023
Chłopki przed Chłopami
Relacje premierowych pokazów filmu „Chłopi” niewiele opowiadają o walorach artystycznych dzieła, więcej - czy celebrytki ubrały się w spodnie
dzwony
culottes
aladynki
szwedy
boyfriendy
cygaretki
Cygaretki są już definitywnie passe. Modne są w tym sezonie spodnie szerokie tak bardzo, że pierwsze ofiary mody poległy, zaplątawszy się w nogawki. Ja, w oczekiwaniu na dostępny dla gawiedzi seans, czytam „Chłopki”. Przykra lektura. Nawet po przeczytaniu „Ludowej historii Polski” i psalmów Tadeusza Nowaka, trudno uwierzyć, jak nędznie żyły nasze babki. To znaczy babki większości z nas, którym nie trafili się arystokratyczni przodkowie.
Moja koleżanka mówi, że jej dwunastoletnia córka jest za młoda, żeby oglądać „Chłopów”, a tym bardziej czytać wybitny epos narodowy, uhonorowany nagrodą Nobla. Dziwne. Ja w tym wieku czytałam „Pamiętnik matki” Marcjanny Fornalskiej - matki sześciorga dzieci, z których troje zginęło podczas czystek stalinowskich, jedna córka została rozstrzelana przez hitlerowców, a najstarszy syn aresztowany przez Gestapo za pomoc partyzantom zginął w Gross-Rosen. Pierwsza część Pamiętnika, to gorzka opowieść o chłopskim dzieciństwie na lubelskiej wsi w czasach popańszczyźnianych i o walce o edukację swoich dzieci.
To jedno się nie zmienia przez wieki - matki żyją nadzieją i szukają jakichś
sposobów, by potomstwo miało choć trochę lepiej w życiu niż rodzice. Gdyby nie
nadzwyczajny upór i niewyobrażalne poświęcenia chłopek, historia potoczyłaby
się zupełnie inaczej. A jednak edukacja szkolna wciąż pomija ich rolę,
eksponując arystokratki, szlachcianki i ziemianki.
piątek, 4 sierpnia 2023
Polszczyzna i Kraina Oz
Jakiś pracownik mediów rzuca to w przestrzeń, kolejny powtarza,
po nim jeszcze jeden i leci. Ludzie powtarzają, bo się wydają sobie
oryginalni i zabawni, gdy ☆ umieją w ... (gotowanie np) ☆ mają
to! ☆ przerywają milczenie. Już nie mówi się na pożegnanie „do widzenia”, ale
miłego dnia, nie umieją gotować i nie informują, tylko przerywają milczenie. Technologia i tani dostęp do Internetu narzuciły sposób myślenia
i mówienia.
Kicz wypiera sztukę wysoką od zawsze. Gustave Courbet i jego
"Sarny w lesie" najpierw były powielane w tysiącach oleodrukow
- teraz króluje jeleń na rykowisku i nikt nie pamięta Courbeta. Rękodzieło
upada pod naporem przemysłowej wytanianki. Podobnie w nauce – ważne są punkty
za publikacje, naukowcy muszą publikować lub ginąć. Zatem w nauce w górę
idą predatory journals. Giną też „ludzie pióra” – sztuczna inteligencja
napisze szybciej i taniej. Można się tylko pocieszać, że w górę pójdzie wycena
pracy prompterów.
Można też pocieszać się, cytując węglarza Tłoczyński, który
zanim spadł "Miś" mówił: Tradycja naszych dziejów jest warownym
murem, to jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza... To jest ludu śpiewanie,
to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A to co
dookoła powstaje, od nowa, to jest nasza codzienność, w której my żyjemy.
* * *
Polszczyzna - łatwizna, napisał Zbigniew Dmitroca