Drzewo jest mocniejsze niż lew i niż wół, Drzewo nawet
przerasta żyrafę – pisał Jan Brzechwa. W jego wierszu człowiek jak zechce, to zrobi z drzewa
stół
albo drzwi,
albo nawet szafę
biurko
krzesło
drabinę
schody
lub papier
książkę i zeszyt
Drzewa przy drogach zdają się być
dowodem naszej arystokratycznej przeszłości. Dawni władcy kazali
sadzić drzewa, żeby wyznaczały trakt, aby posłańcy, kupcy i
pielgrzymi nie błąkali się po bezdrożach. Stare aleje wiodące do
pałacu podkreślały status właściciela. Po wynalezieniu
wojskowego zastosowania samolotów, przydrożne zagajniki służyły
do ukrywania się przed ostrzałem. Teraz są kosztem wypadków
drogowych i strat rolnych. Oczywiście, gdyby kierowcy nie upili się
i jechali wolno – mniej byłoby samochodów roztrzaskujących się
na pniach. Wpadałby na pole, co z punktu widzenia rolnika jest
mniejszym kosztem, niż wysuszanie upraw przez korzenie przydrożnych
drzew.
Jednak nie wygra się z wiarą, że
przy przy drogach muszą być twarde pnie, na rozłożystych
korzeniach, a nie miękkie, gęste i wysokie żywopłoty. Tymczasem
gładko strzyżone roślinne ściany chronią dostępu do drogi tak
samo, a może i lepiej, niż plastykowe ekrany. Osłaniają też
przed wiatrem i dają cień. Lubimy jednak podążać utartymi
traktami i myśleć starymi schematami. Nawet jeśli grożą logiczną
niekonsekwencją. Standardowo jesteśmy przekonani, że drzewa muszą
być przy drogach i że żadnych drzew wycinać nie można.
Jednocześnie trzeba dużo czytać. Książki i gazety muszą być z papieru robionego z
wyciętych drzew. Gdy w autobusie widzimy czytających z ekranów,
jesteśmy zniesmaczeni, zamiast cieszyć się, że ich czytanie nie
niszczy drzew.
Narzekamy, że gapią się w ekran, a nie na migające za oknami
pnie i gałęzie. A co tam jest takiego ciekawego, czego nastolatki
nie widziałyby wcześniej? Z dużym prawdopodobieństwem można
założyć, że już w pieluchach peregrynowały z rodzicami do wielu
odległych krain. Potem "zielone szkoły", wycieczki
krajoznawcze, przewodnicy gadający o alejach, zagajnikach i
puszczach. Tymczasem człowiekowi do szczęścia potrzebny jest drugi
człowiek i on pisze w telefonie. Gdyby nastolatki szczebiotały tymi
swoimi nosowymi głosikami o mijanych widokach – to dopiero byłyby
dramat...
No chyba, że głosiłyby zachwyt drzewami ...