wycieczka do muzeum |
Empuzjon,
Tokarczuk
Gorzko, gorzko,
Bator
Nemezis,
Siembieda
Frankenstein
Marianna Orańska
Biblioteka wyzwala empatię. I pracujące tam panie wiedzą lepiej, co komu potrzeba, niż sami potrzebujący. Natomiast ja nie wiem, czy akurat konkurs czytelniczy jest mi potrzebny, czy muszę ścigać się z innymi czytelnikami po uśmiech dyrektor Magdaleny. Chociaż mogłabym dostać dyplom... Co ja zrobię z dyplomem? Niemniej, chciałabym polecić książkę, którą czytam i nie jest to wyrafinowana proza noblistki. Nie jest nawet wysublimowaną opowieścią o kobiecych losach. To zwykły historyczny kryminał. Empuzjon, Gorzko, gorzko, Nemezis, Frankensteina i królewnę Mariannę Orańską połączył Dolny Śląsk, a nawet mniej - moja ulubiona w ostatnich latach Kotlina Kłodzka, w przewodnikach pokazywana jako Kraina Pana Boga. To tu 10 czerwca 2023 zmarł brat Elizeusz, ostatni polski pustelnik. Mieszkał na wzgórzu Cierniak, żył w odosobnieniu, by służyć Bogu. Swoje pustelnicze życie rozpoczął w Wambierzycach, gdzie jednak w jego mniemaniu było zbyt wielu ludzi.
Ach! Wambierzyce... Też są opisane przez Tokarczuk, dzięki niej udało mi się znaleźć kapliczkę kobiety z brodą, czyli św. Wilgefortis. Sokołowsko z Empuzjonu nie jest aż tak interesujące u Naszej Noblistki. Na mnie o wiele większe wrażenie zrobiła krwista opowieść Joanny Bator, przedstawiająca pierwsze na świecie uzdrowisko i okolice z perspektywy rzeźnika-masarza. Z tej perspektywy nie widać nawet zamku królewny Marianny Orańskiej. Jednak każdy, kto był w Pałacu Kultury w stolicy, widział posadzki zdarte z jej posiadłości. Uczono (przynajmniej mnie) że Pałac Kultury podarował nam ZSRR, bo tak samo wygląda uniwersytet Łomonosowa w Moskwie. Nikt jednak nie mówił (przynajmniej mnie), że budulec na te obiekty był kradziony.
Cóż, nie każdy potrafi wspiąć się na szczyt obiektywizmu. Przeważnie wszyscy kończą wspinaczkę u jego podnóża w przekonaniu, że wystarczy na niego popatrzeć z tego miejsca gdzie są. Wielu widziało film, niektórzy czytali książkę, ale niewielu wie, które polskie miasto nazywało się niegdyś Frankenstein. A tak, od średniowiecza aż do 1946 roku, nazywały się Ząbkowice Śląskie. I prawie nikt nie wie, że tu jest krzywa wieża. Krzywa nieomal tak, jak ta w Pizie, fotografowana przez wielu w słonecznej Italii. W okolicy są też inne skarby, a przynajmniej od II Wojny krążą o nich legendy. Jedną z nich znalazłam w „Nemezis” Siembiedy. Dobra książka, idę wypożyczyć kolejną. Wam natomiast polecam na wakacje wyprawę do biblioteki a potem