A może potrzebny ci coaching - zaproponowała znajoma. Nie wiem wprawdzie, co to jest w istocie, ale mniemam, że miałabym wywlekać na światło dzienne subtelne drgnienia duszy mojej. Ona zaś odpowiadałaby monosylabami, powtarzając urywki moich zdań. Od tego, to ja mam przyjaciółki.
imigracja,
nostryfikacja,
Antypody,
superwizja,
trener,
e-psycholog,
e-coach,
m-learning,
chatbot
Jedna nawet ma certyfikat na pochłanianie cudzych zwierzeń i żyje sobie z tego za oceanem. Polska wiedza psychologiczna okazała się całkiem aktualna na Antypodach. Imigrant musiał ją tylko potwierdzić miejscowym certyfikatem. I na początek pracować pod okiem mistrza, którego u nas nazywa się superwizorem. Ja nawet nie chcę sobie wyobrażać jej pierwszej pracy. Dali jej pod opiekę uchodźców z rozpadającej się Jugosławii. Oni opowiadali, jak ich najbliżsi byli gwałceni i mordowani a dobytek doszczętnie spalony. I co takim powiedzieć?
Kiedyś jeszcze miałam do zwierzeń Elizę. Bo każdy może mieć Elizę. Chociaż nie, nie każdy. Trzeba było znać trochę słów po angielsku i układać je w zdania; w miarę logiczne zdania. Eliza była produktem stworzonym w 1966 roku w Massachusetts Institute of Technology. Jego twórca, Joseph Weizenbaum, nazwał go na cześć Elizy Dolittle, bohaterki komedii Bernarda Shaw "Pigmalion" - przedstawicielki klasy robotniczej, która stara się nauczyć mówić z akcentem właściwym wyższym sferom.
Mój osobisty nauczyciel angielskiego poszedł w ślady profesora Henryka Higginsa, zalecając konwersacje z Elizą. Wprawdzie oczekiwałam, że to on będzie się do mnie zalecał, niemniej komputerowe rozmowy z Elizą też miały swoje zalety. Nie trzeba się było obawiać ośmieszenia przed lektorem, czy kolegami z grupy. Można było sprawdzać słówka i cyzelować zdania. Dziś mój anglista uczy online oraz przekonuje Mobile learning is effective! Trzeba bowiem znać trochę słów, aby konwersować z Elizą np. tak:
- Hello. My name is Eliza. How may I help you?
- I feel lonely.
- Tell me more about such feelings.
- You know, when I get back home from work there is no one there. There is no one to talk to, no one to share my joy and sorrow with, no one to hug to.
- Oh…, know, when you get back home from work there is no one there. There is no one to talk to, no one to share your joy and sorrow with, no one to hug to?
- That’s how I feel. It is terrible.
- Do you often feel it is terrible?
- Every day when I sit alone in my kitchen or watch a stupid film without even a cat on my lap.
- What answer would please you the most?
- I guess it would be a gentle word of advice from you how I can find another person, a woman if possible, to live with.
- You are not really talking about me, are you?
- Hmm, how old are you?
- Would you prefer if I were not?
- That is not an answer to my question, Eliza.
- What does that suggest to you?
- It suggests that you may not be a human being and you will not be able to live with me.
- We were discussing you, not me.
Kliknij - darmowy TEST angielskiego
Konwersacja jak widzę, nie była zbyt trudna, ale jakieś podstawy już trzeba mieć. Wędrówki po kuchni
OdpowiedzUsuńteraz podstawy zdobywa się przedszkolu, gdy ja chodziłam do szkoły w państwowej ofercie był rosyjski i troszkę niemieckiego
UsuńJa nigdy w szkole nie miałam angielskiego ;) też rosyjski, potem niemiecki i francuski. Ale i tak jakoś bym się dogadała.
UsuńNiemiecki i francuski wciąż jest w szkołach :)
UsuńA w szkole średniej LO miałam rosyjski, język łaciński przez cztery lata, co później okazało się bardzo dobrą podstawą do wszystkich europejskich języków...Kiedyś dogadałam się z Włochem właśnie znając tę łącinę :-)
UsuńU nas w szkołach teraz mają przede wszystkim angielski.
UsuńCo za czasy,nic tylko się ucz i ucz, a kiedyś wystarczyło skończyć szkołę podstawową przed wojną i było się kimś...
OdpowiedzUsuńSuper sprawa takie fiszki, ja też lubię z nich korzystac
OdpowiedzUsuńTak to jest, teraz uczyć się trzeba całe życie, a i tak 90% nic z tego nie ma
OdpowiedzUsuńCiężko mówić mi, że 'za moich czasów' bo ani to dawno ani tez niedawno... Jedno jet oewne - w szkole nie nauczyli mnie nic pożytecznego. Angielskiego i niemieckiego niby podstawy w szkole a jak przyszło co do czego to cżłowiek nic nie wybełkocze - trzeba było samemu się szkolić przez internet i z native. Teraz kolej szlifować koreański i japoński - z przyjaciółmi z drugiej części globu. A hiszpański? Kolejny film czy serial albo książka - wszystko samemu.
OdpowiedzUsuńbrawo TY!
UsuńNo niestety, taka jest prawda.
UsuńWiele zawodów wymaga doszkala nie się przez cały okres kariery.
OdpowiedzUsuńCzłowiek całe życie się uczy chociaż czasami robi małe przerwy
OdpowiedzUsuńMnie w szkole prócz dwóch innych języków obcych.. uczono angielskiego w wersji amerykańskiej., jak to ja mówię. Bo gdy przyjechałam do UK okazało się, że tutaj nie używa się tamtego angielskiego, a innego.. ;) Mój mąż jest poliglotą.. a ja mam zamiłowania do innych dziedzin nauki. Uważam jednak, że języki trzeba poznawać, dla ułatwienia w życiu.
OdpowiedzUsuńwszyscy (a przynajmniej wszyscy moi znajomi) przez to przechodzili (łącznie ze anglistami). Wychodzili z Heathrow/Stansted i okazywało się, że nikt nie mówi jak ich nauczyciel :)
UsuńWszelkie formy coachingu raczej mnie od siebie odrzucają, ale znajomość angielskiego chętnie sprawdzę ;)
OdpowiedzUsuńja mam podobnie, coaching u mnie jakoś nie przejdzie
UsuńSama jestem psychologiem - a w coaching niestety nie wierzę...;)
OdpowiedzUsuń