Kim są plażowicze barykadujący się na plażach? Urzędnicy, którzy z biurowych boxów
przenieśli się za parawany? My ludzie, wołamy "chcemy zmiany" i
zmieniamy
blokowisko na hotelowisko; jednego faraona na drugiego, cara na dyktatora. Uważamy, że od naszej decyzji powinno zależeć jakie będą
krawężniki
lasy
szkoły
podatki
emerytury
plebiscyty
głosowania
referenda
Moje spojrzenie na krawężniki, różni się od spojrzenia inżyniera drogowego. Ja uważam, że wysokie krawężniki w czasie deszczu zamieniają jezdnie w rwące potoki, prowadzące deszczówkę do wyregulowanych strumieni, a potem
szybciutko do morza. Gdyby woda rozlewała się na pobocza i przydrożnych
rowów, wsiąkałaby w ziemię i nie byłoby wielkiej suszy. Inżynierowie... Oni
nie zauważają nawet gigantycznych kałuż, utrapienia nas - kierowców i
pieszych. Nasza frustracja nikogo nie obchodzi, poddajemy się
manipulacji handlarzy krawężników, polityków i pismaków. Handlarzy
rozumiem - biznes jest biznes. Politycy powinni jednak służyć
społeczeństwu, a publicyści dawać głos tym, którzy głosu nie mają, nie potrafią analizować faktów i konkretyzować
myśli.
Powtarzam sobie słowa Kapuścińskiego: "Nie wierzę w bezstronne dziennikarstwo, nie wierzę w formalny obiektywizm.
Dziennikarz nie może być
obojętnym świadkiem, powinien posiadać zdolność, którą psychologia
nazywa empatią… Tak zwane
dziennikarstwo obiektywne jest niemożliwe w sytuacjach konfliktów.
Próby obiektywizmu w takich sytuacjach
prowadzą do dezinformacji." Kapuścińskiego spojrzenie na
dziennikarstwo nie odnosiło się chyba do zamieszczania w prasie
fotografii ofiar kataklizmów i rozpłatanych siekierą dziewczynek?! Owszem, ludzie lubią
nurzać się okrucieństwie, ale kiedy spojrzy im się w oczy - zaprzeczą. Wiedzą, że to źle świadczy o ich etyce i estetyce.
Po prawdzie to wielu nie wie nawet co znaczy: etyka i estetyka. Nie
znają też statusu lasów, sposobu naliczania ubezpieczeń społecznych i
zdrowotnych, nie potrafią wypełnić deklaracji podatkowej. Ba! nie
potrafią nawet zmienić dzwonka we własnym telefonicznym urządzeniu
mobilnym. Nie wiedzą, co to m-learning i e-learnig, nie czytali książek
wydanych cyfrowo, ba! w ogóle nie przeczytali żadnej książki w ostatniej
pięciolatce. Czy sześciolatek jest za głupi na naukę czytania i
rachowania - wiedzą jednak. Tak przynajmniej twierdzą populiści odwołujący się
do ich "zbiorowej mądrości".
My, którym puchną ręce od układania krawężników, puchną nogi od
przenoszenia paczek, pocą się głowy przy pracy w skwarze - wytypowaliśmy
przedstawicieli, żeby za nas czytali naukowe opracowania i obmyślali
projekty prawa... Tymczasem parlamentarzyści plotą bez sensu, a
publicyści to spisują. Jakby nie spojrzeli nigdy na obrazki, na których
tacy jak my - budowali i Babel, i Bastylię, i . . . gilotyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz