pogarda
ksenofobianacechowanie
stereotypizacja
mistyfikacja
synantropizacja
mitologizacja
korporacja
Sportretowany lisek patrzył w obiektyw z ufnością, jakby czekając na zachwyty jego rudym futerkiem i puszystą kitą. Ale gdzie tam! Tylko fotka trafiła do sieci, opatrzono ją złowieszczymi komentarzami i wezwaniami policji, straży i służb wszelakich. A czymże on się różni od kociaków-słodziaków i psiuńciów przemierzających osiedla? Zwłaszcza tych bezpańskich, jak gołębie karmione przez poczciwe starowinki.
Synantropizacja jest jak demokracja - nieszczególnie sprawiedliwa. Jedne drapieżniki przyjmowane są w miastach z zachwytem, a inne z przerażeniem. Pokojowe usposobie gołębia grzywacza to mistyfikacja. Lisi chrakter to nacechowanie Bogu ducha winnego zwierzaka i stereotyp z bajki rodem. Skoro jednak ksenofobia jest akceptowana, a pogarda polecana w postrzeganiu ludzi - to czemu zwierzęta miałyby mieć lepiej?
Media straszą słodkim pieczywem i walczą o dostęp do drożdżówek dla grubych nastolatków. Z uporem godnym lepszej sprawy upowszechniają mity miejskie. Nawet, gdy z uniwersyteckich kręgów przedostanie się wieść, że gluten szkodzi jedynie kilku procentom alergików, ADHD nie istnieje, a dieta wysokobiałkowa jest rakotwórcza. Nie udowodniono jedynie, że reptalianie nie istnieją...
Można więc beztrosko zarabiać na produktach bezglutenowych, psychotropach dla dzieci i pętach kiełbas - ludzie to kupią. Tak jak kupują dyrdymały polityków i wierzą, że od polityków zależą losy narodów. Tymczasem losy narodów i świata zależą od wielkich korporacji. Jeśli w ich planach marketingowych znajdzie się wzrost sprzedaży tego lub owego - to niezależni przedstawiciele narodu uchwalą odpowiednie prawo. Wielki biznes taką już ma lisią naturę.