Media straszą "brexitem", jakby miał ruszyć z posad bryłę świata. Chcielibyśmy bowiem wierzyć, że nasz świat jest
solidny
mocny
niewzruszony
elastyczny
antykruchy
pewny
bezpieczny
spokojny
radosny
Tak jednak nie jest. Co więcej, wynik referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nie ma mocy wiążącej - decyzja należy do parlamentu, a nie do pospólstwa. Zwłaszcza, że "wyjście" Brytanii, nie jest tak proste jak "zjazd" z autostrady. Uczciwie byłoby mówić o "brentrance", czyli takim przedefiniowaniu Europy, że Wielka Brytania będzie robić więcej tego, co lubi.
Przecież nie lubi być samotną wysepką na krańcu świata, skoro włączyła do The Commonwealth of Nations potężną Australię, całkiem sporą Kanadę i pół setki innych krajów, w których mieszka jedna czwarta całej ludzkości. I niby każdy z paszportem Commonwealthu może wjechać na Wyspę, ale nie do końca, bo pół wieku temu odmówiła prawa pobytu "obywatelom brytyjskim pochodzenia azjatyckiego ze wschodniej Afryki". Na pracowitych Polaków patrzy z wyższością, ale przecież bez ich ciężkiej pracy zapchałyby się zlewy, zgniły owoce, etc.
Nassim Nicholas Taleb, Libijczyk zamieszkay w USA - pisze w książce "Antykruchość": Zastanówcie się nad jatrogenią prasy codziennej. Każdego dnia gazety muszą zapełnić strony jakimiś wiadomościami - przede wszystkim tymi, o których piszą inne gazety. Żeby działać jak należy, powinny milczeć wtedy, gdy nie mają nic do powiedzenia. Jednakże media muszą zarabiać, dlatego sprzedają nam papkę informacyjną.
Dlatego żyjemy w coraz bardziej kruchym świecie, przekonani, że coraz lepiej go rozumiemy. Nie rozumiemy. Wierzymy w iluzje i ponętne teorie spiskowe, zamiast czytać i uczyć się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz