wtorek, 4 sierpnia 2020

oblicze śmierci


Śmierć z książek Pratchetta to bardzo fajny facet. I zabawny, nie straszny mu

zaraza
zgon
zgroza
zguba
zagłada
zgliszcza
skon
głód
wojna
apokalipsa
armagedon

Jak w niektórych opowieściach z wieków średnich, uosobienie Śmierci jest facetem. Nie jakimś tam drętwym safandułą, czy nadętym bufonem, ale sympatycznym odludkiem mieszkającym na krańcu świata. Takim, co mógł się pewnie dobrze bawić na dance macabre, gdzie pełnił funkcję wodzireja i nie mordował ludzi, z którymi tańczył.
Śmierć ze Świata Dysku
ma jeszcze inny spadek po średniowiecznych malowidłach. Nie chodzi piechotą, ale dosiada pięknego rumaka. Takiego, co to podkowami krzesze iskry na kamieniach. Żeby było śmiesznej, rumak ma na imię Pimpuś... Sam Śmierć wygląda raczej typowo: naga czaszka, błyszczące oczy, kości nieco pożółkłe, a wszystko otulone, obszernym, ciepłym płaczem. Chociaż raz wystroił się w rock’n’rollowe ubranka...
Pratchett obdarzył w swoich książkach Śmierć filozoficznym nastawieniem do swojej profesji. Wprawdzie nie cytuje on Konfucjusza, ale swoim zachowaniem dobitnie daje do zrozumienia, że przesłanie chińskiego myśliciela nie jest mu obce. Wie, że „Ten, kto ujrzy Drogę rano, może z ochotą umrzeć wieczorem.” Objeżdżający świat na Pimpusiu i spadający czasem ze swego rumaka Śmierć, mógłby też pewnie cytować XIV Dalajlamę.
Za każdym razem przypomina wszak, że „śmierć jest naturalną częścią życia i wcześniej czy później każdemu przyjdzie stawić jej czoła. Póki żyjemy, możemy podejść do niej na dwa sposoby: ignorować ją bądź śmiało spojrzeć w oczy perspektywie własnej śmierci i, trzeźwo o niej myśląc, spróbować zmniejszyć cierpienia, jakie ze sobą przyniesie. Równie ważne, jak przygotowanie się do własnej śmierci, jest pomaganie umierającym.”
Takie stwierdzenia znudziłyby młodego czytelnika. W realnym świecie uczymy się jak się bogacić, zdrowo żyć, czasem wspomina się nawet o moralności, ale
śmierci się nie zauważa.
Umieramy najczęściej w szpitalach, z dala od rodziny i przyjaciół, zdani na samych siebie, pozbawieni ciepła i czułej opieki. Kiedy już jest po wszystkim, ciałem zajmuje się specjalista, który wie, co trzeba zrobić, żeby wyglądało jak żywe i nie niepokoiło widzów rozkładem. A także wyrzutami sumienia, że bliska osoba, została opuszczona i przerażona pośród kabli, elektrod, respiratorów...
Tylko nieliczna grupa doświadcza teraz rzeczywistości umierania. Dawniej normą było kilkoro dzieci w rodzinie, z których dwoje, troje umierało w pierwszych tygodniach, czy latach. Starsi chorowali i umierali w domach, pielęgnowani przez najbliższych. Umieranie było częścią życia. Teraz śmierć przychodzi bez ludzkiej twarzy.
Nawet seks, dotychczasowe tabu wychowawcze, stał się tematem rozmów i szkolnych programów wychowawczych. Kwestia śmierci otaczana jest natomiast coraz większym milczeniem. Sama myśl o niej odsuwana jest jako niewłaściwa. Niejedna przyjaźń ucierpiała na skutek nieumiejętności rozmawiania o tym, wydawałoby się oczywistym temacie. Współcześni ludzie ukrywają żałobę, nie chcą znajomych „stawiać w trudnej sytuacji”, a zawiadomienia o pogrzebie, opatrywane są prośbą o „nieskładanie kondolencji”. Socjologowie określają te zjawiska jako „medykalizację”, a nawet
zdziczenie śmierci.
Koniec życia coraz częściej traktowany jest jako klęska medycyny i nauki. Szpitale oferują swoisty rytuał, którego ważnymi elementami są dążenia do utrzymania chorego przy życiu. Współczesna cywilizacja dała zezwolenie na pozostawienie umierającego człowieka bez obecności bliskich. P. Aiers w książce „Człowiek i śmierć” pisze: „Uważa się, że żałoba jest zakaźną chorobą, której można nabawić się w pokoju zmarłego”.
Nie nosi się już nawet czerni na znak żałoby, coraz barwniej natomiast stroi się cmentarze. Współczesne pogaństwo woli być określane ateizmem, a w tej koncepcji zgon jest definitywnym kresem życia. Żarliwi chrześcijanie wierzą zaś, że jest on dopiero początkiem nowego życia. Człowiek, który umiera dla Ziemi, rodzi się dla Nieba. Niemniej jedynie nieliczne wspólnoty kościoła katolickiego, akcentują w pogrzebowych rytuałach element wiary w Zmartwychwstanie. Przeważająca część katolików czuje raczej nieswojo, uczestnicząc w pogrzebach, gdzie zamiast tragicznych pieśni pogrzebowych pojawiają się pogodne śpiewy o zmartwychwstaniu.

25 komentarzy:

  1. Umieranie- bardzo ciężki i trudny temat i chyba każdy z nas sie obawia śmierci

    OdpowiedzUsuń
  2. Śmierć jest nieunikniona i jest wpisana w życiorys każdego z nas. To bardzo trudna chwila dla każdego

    OdpowiedzUsuń
  3. Chce wierzyć, że na końcu czeka na mnie Śmierć ze świata dysku. Jakoś łatwiej Go oswoić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak mówią kołczowie na kołczu - każdy ma to, co sobie wyobraził

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy wpis! Tak właśnie jest żyjemy szybko i nawet nie zauważamy jak szybko nam życie ucieka... pędzimy nawet niewiedząc za czym. Wszystko interesuje nas dookoła ale śmierci się nie zauważa. Myśle ze taka refleksja tez bardziej przychodzi jak się jest już osoba starsza albo zchorowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za dobre słowo :)
      Czas zarazy - to też dobry czas na refleksję o śmierci

      Usuń
    2. Tak, czas biegnie nieubłaganie i życie nam ucieka - często tego właśnie nie dostrzegamy. Pewne wydarzenia w życiu czasem zmuszają nas do refleksji

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. wszystko jest trudne - zanim stanie się proste

      Usuń
  6. Ostatnio pod wpływem różnych wydarzeń dużo rozmyślam o śmierci, choć faktycznie wolałabym ten temat od siebie odpędzać, bo nie należy do przyjemnych.

    OdpowiedzUsuń
  7. Śmierć to chyba najbardziej tajemnicze zjawisko, które powoduje u większości niepokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zadziwiające nieprawdaż? Wszyscy tak tęsknią do natury, a tak naturalne zjawisko wywołuje niepokówj

      Usuń
  8. Jeśli już kiedyś przyjdzie na mnie czas, to twierdzę, że przyjedzie po mnie właśnie Śmierć od Pratchetta. Dogadałabym się z nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jak Esmeralda Weatherwax, zwana Babcią - moja ulubiona bohaterka

      Usuń
  9. To trudny temat, każdy wyobraża sobie śmierć inaczej. niektórzy ukazują karykaturę śmierci, żeby trochę się z tym tematem "oswoić".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w czasie zarazy byłoby łatwo "oswajać", ale łatwiej ignorować

      Usuń
  10. Masz rację, kiedyś wolno było umrzeć we własnych 4 ścianach, a teraz gdybyś nie wezwał karetki, to by cię mówiąc najnowszym slangiem zhejtowano...i wsadzono za kratki, a to już slang wcześniejszy epokowo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a dodatkowo w czasie zarazy ludzie zabierani do szpitala, czują się zabierani na śmierć

      Usuń
  11. Kiedyś to był dla mnie ciężki temat, teraz pracuje w szpitalu i jakoś inaczej na to patrzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nasza bohaterka - teraz ludzie uciekają od szpitali

      Usuń