Śmierć z książek
Pratchetta to bardzo fajny facet. I zabawny, nie straszny mu
zaraza
zgon
zgroza
zguba
zagłada
zgliszcza
skon
głód
wojna
apokalipsa
armagedon
Jak w niektórych opowieściach
z wieków średnich, uosobienie Śmierci jest facetem. Nie
jakimś tam drętwym safandułą, czy nadętym bufonem, ale
sympatycznym odludkiem mieszkającym na krańcu świata. Takim, co
mógł się pewnie dobrze bawić na dance macabre, gdzie pełnił
funkcję wodzireja i nie mordował ludzi, z którymi
tańczył.
Śmierć ze Świata Dysku
ma jeszcze inny spadek po
średniowiecznych malowidłach. Nie chodzi piechotą, ale dosiada
pięknego rumaka. Takiego, co to podkowami krzesze iskry na
kamieniach. Żeby było śmiesznej, rumak ma na imię Pimpuś... Sam
Śmierć wygląda raczej typowo: naga czaszka, błyszczące oczy,
kości nieco pożółkłe, a wszystko otulone, obszernym,
ciepłym płaczem. Chociaż raz wystroił się w rock’n’rollowe
ubranka...
Pratchett obdarzył w swoich
książkach Śmierć filozoficznym nastawieniem do swojej profesji.
Wprawdzie nie cytuje on Konfucjusza, ale swoim zachowaniem dobitnie
daje do zrozumienia, że przesłanie chińskiego myśliciela nie jest
mu obce. Wie, że „Ten, kto ujrzy Drogę rano, może z ochotą
umrzeć wieczorem.” Objeżdżający świat na Pimpusiu i spadający
czasem ze swego rumaka Śmierć, mógłby też pewnie cytować XIV
Dalajlamę.
Za każdym razem przypomina wszak, że
„śmierć jest naturalną częścią życia i wcześniej czy
później każdemu przyjdzie stawić jej czoła. Póki żyjemy,
możemy podejść do niej na dwa sposoby: ignorować ją bądź
śmiało spojrzeć w oczy perspektywie własnej śmierci i,
trzeźwo o niej myśląc, spróbować zmniejszyć cierpienia,
jakie ze sobą przyniesie. Równie ważne, jak przygotowanie się do
własnej śmierci, jest pomaganie umierającym.”
Takie stwierdzenia znudziłyby młodego
czytelnika. W realnym świecie uczymy się jak się bogacić,
zdrowo żyć, czasem wspomina się nawet o moralności, ale
śmierci się nie zauważa.
Umieramy najczęściej w szpitalach,
z dala od rodziny i przyjaciół, zdani na samych siebie,
pozbawieni ciepła i czułej opieki. Kiedy już jest po
wszystkim, ciałem zajmuje się specjalista, który wie, co trzeba
zrobić, żeby wyglądało jak żywe i nie niepokoiło widzów
rozkładem. A także wyrzutami sumienia, że bliska osoba,
została opuszczona i przerażona pośród kabli, elektrod,
respiratorów...
Tylko nieliczna grupa doświadcza teraz
rzeczywistości umierania. Dawniej normą było kilkoro dzieci
w rodzinie, z których dwoje, troje umierało w pierwszych
tygodniach, czy latach. Starsi chorowali i umierali w domach,
pielęgnowani przez najbliższych. Umieranie było częścią życia.
Teraz śmierć przychodzi bez ludzkiej twarzy.
Nawet seks, dotychczasowe tabu
wychowawcze, stał się tematem rozmów i szkolnych programów
wychowawczych. Kwestia śmierci otaczana jest natomiast coraz
większym milczeniem. Sama myśl o niej odsuwana jest jako
niewłaściwa. Niejedna przyjaźń ucierpiała na skutek
nieumiejętności rozmawiania o tym, wydawałoby się oczywistym
temacie. Współcześni ludzie ukrywają żałobę, nie chcą
znajomych „stawiać w trudnej sytuacji”, a zawiadomienia
o pogrzebie, opatrywane są prośbą o „nieskładanie
kondolencji”. Socjologowie określają te zjawiska jako
„medykalizację”, a nawet
zdziczenie śmierci.
Koniec życia coraz częściej
traktowany jest jako klęska medycyny i nauki. Szpitale oferują
swoisty rytuał, którego ważnymi elementami są dążenia do
utrzymania chorego przy życiu. Współczesna cywilizacja dała
zezwolenie na pozostawienie umierającego człowieka bez obecności
bliskich. P. Aiers w książce „Człowiek i śmierć”
pisze: „Uważa się, że żałoba jest zakaźną chorobą, której
można nabawić się w pokoju zmarłego”.
Nie nosi się już nawet czerni na znak
żałoby, coraz barwniej natomiast stroi się cmentarze. Współczesne
pogaństwo woli być określane ateizmem, a w tej koncepcji zgon
jest definitywnym kresem życia. Żarliwi chrześcijanie wierzą zaś,
że jest on dopiero początkiem nowego życia. Człowiek, który
umiera dla Ziemi, rodzi się dla Nieba. Niemniej jedynie nieliczne
wspólnoty kościoła katolickiego, akcentują w pogrzebowych
rytuałach element wiary w Zmartwychwstanie. Przeważająca
część katolików czuje raczej nieswojo, uczestnicząc
w pogrzebach, gdzie zamiast tragicznych pieśni pogrzebowych
pojawiają się pogodne śpiewy o zmartwychwstaniu.
Umieranie- bardzo ciężki i trudny temat i chyba każdy z nas sie obawia śmierci
OdpowiedzUsuńniektórzy bardzie boją się życia
UsuńI tu masz rację! Nawet znam takie osoby
UsuńŚmierć jest nieunikniona i jest wpisana w życiorys każdego z nas. To bardzo trudna chwila dla każdego
OdpowiedzUsuńśmierć mamy zapisaną w genach
UsuńChce wierzyć, że na końcu czeka na mnie Śmierć ze świata dysku. Jakoś łatwiej Go oswoić.
OdpowiedzUsuńjak mówią kołczowie na kołczu - każdy ma to, co sobie wyobraził
UsuńBardzo ciekawy wpis! Tak właśnie jest żyjemy szybko i nawet nie zauważamy jak szybko nam życie ucieka... pędzimy nawet niewiedząc za czym. Wszystko interesuje nas dookoła ale śmierci się nie zauważa. Myśle ze taka refleksja tez bardziej przychodzi jak się jest już osoba starsza albo zchorowana
OdpowiedzUsuńdzięki za dobre słowo :)
UsuńCzas zarazy - to też dobry czas na refleksję o śmierci
Tak, czas biegnie nieubłaganie i życie nam ucieka - często tego właśnie nie dostrzegamy. Pewne wydarzenia w życiu czasem zmuszają nas do refleksji
UsuńŚmierć to niestety trudny temat..
OdpowiedzUsuńwszystko jest trudne - zanim stanie się proste
UsuńOstatnio pod wpływem różnych wydarzeń dużo rozmyślam o śmierci, choć faktycznie wolałabym ten temat od siebie odpędzać, bo nie należy do przyjemnych.
OdpowiedzUsuńdawniej mówiono - memento mori
UsuńŚmierć to chyba najbardziej tajemnicze zjawisko, które powoduje u większości niepokój.
OdpowiedzUsuńzadziwiające nieprawdaż? Wszyscy tak tęsknią do natury, a tak naturalne zjawisko wywołuje niepokówj
UsuńJeśli już kiedyś przyjdzie na mnie czas, to twierdzę, że przyjedzie po mnie właśnie Śmierć od Pratchetta. Dogadałabym się z nim.
OdpowiedzUsuńtak jak Esmeralda Weatherwax, zwana Babcią - moja ulubiona bohaterka
UsuńTo trudny temat, każdy wyobraża sobie śmierć inaczej. niektórzy ukazują karykaturę śmierci, żeby trochę się z tym tematem "oswoić".
OdpowiedzUsuńw czasie zarazy byłoby łatwo "oswajać", ale łatwiej ignorować
UsuńŚmierć to ciężko temat i smutny
OdpowiedzUsuńMasz rację, kiedyś wolno było umrzeć we własnych 4 ścianach, a teraz gdybyś nie wezwał karetki, to by cię mówiąc najnowszym slangiem zhejtowano...i wsadzono za kratki, a to już slang wcześniejszy epokowo...
OdpowiedzUsuńa dodatkowo w czasie zarazy ludzie zabierani do szpitala, czują się zabierani na śmierć
UsuńKiedyś to był dla mnie ciężki temat, teraz pracuje w szpitalu i jakoś inaczej na to patrzę
OdpowiedzUsuńnasza bohaterka - teraz ludzie uciekają od szpitali
Usuń