Chcesz mieć umysł jak brzytwa? Ćwicz! Metodą "rzymskiego pokoju" lub układając słowa w historyjki
piątek, 10 listopada 2023
Gorzka Galanteria
piątek, 13 października 2023
Chłopki przed Chłopami
Relacje premierowych pokazów filmu „Chłopi” niewiele opowiadają o walorach artystycznych dzieła, więcej - czy celebrytki ubrały się w spodnie
dzwony
culottes
aladynki
szwedy
boyfriendy
cygaretki
Cygaretki są już definitywnie passe. Modne są w tym sezonie spodnie szerokie tak bardzo, że pierwsze ofiary mody poległy, zaplątawszy się w nogawki. Ja, w oczekiwaniu na dostępny dla gawiedzi seans, czytam „Chłopki”. Przykra lektura. Nawet po przeczytaniu „Ludowej historii Polski” i psalmów Tadeusza Nowaka, trudno uwierzyć, jak nędznie żyły nasze babki. To znaczy babki większości z nas, którym nie trafili się arystokratyczni przodkowie.
Moja koleżanka mówi, że jej dwunastoletnia córka jest za młoda, żeby oglądać „Chłopów”, a tym bardziej czytać wybitny epos narodowy, uhonorowany nagrodą Nobla. Dziwne. Ja w tym wieku czytałam „Pamiętnik matki” Marcjanny Fornalskiej - matki sześciorga dzieci, z których troje zginęło podczas czystek stalinowskich, jedna córka została rozstrzelana przez hitlerowców, a najstarszy syn aresztowany przez Gestapo za pomoc partyzantom zginął w Gross-Rosen. Pierwsza część Pamiętnika, to gorzka opowieść o chłopskim dzieciństwie na lubelskiej wsi w czasach popańszczyźnianych i o walce o edukację swoich dzieci.
To jedno się nie zmienia przez wieki - matki żyją nadzieją i szukają jakichś
sposobów, by potomstwo miało choć trochę lepiej w życiu niż rodzice. Gdyby nie
nadzwyczajny upór i niewyobrażalne poświęcenia chłopek, historia potoczyłaby
się zupełnie inaczej. A jednak edukacja szkolna wciąż pomija ich rolę,
eksponując arystokratki, szlachcianki i ziemianki.
piątek, 4 sierpnia 2023
Polszczyzna i Kraina Oz
Jakiś pracownik mediów rzuca to w przestrzeń, kolejny powtarza,
po nim jeszcze jeden i leci. Ludzie powtarzają, bo się wydają sobie
oryginalni i zabawni, gdy ☆ umieją w ... (gotowanie np) ☆ mają
to! ☆ przerywają milczenie. Już nie mówi się na pożegnanie „do widzenia”, ale
miłego dnia, nie umieją gotować i nie informują, tylko przerywają milczenie. Technologia i tani dostęp do Internetu narzuciły sposób myślenia
i mówienia.
Kicz wypiera sztukę wysoką od zawsze. Gustave Courbet i jego
"Sarny w lesie" najpierw były powielane w tysiącach oleodrukow
- teraz króluje jeleń na rykowisku i nikt nie pamięta Courbeta. Rękodzieło
upada pod naporem przemysłowej wytanianki. Podobnie w nauce – ważne są punkty
za publikacje, naukowcy muszą publikować lub ginąć. Zatem w nauce w górę
idą predatory journals. Giną też „ludzie pióra” – sztuczna inteligencja
napisze szybciej i taniej. Można się tylko pocieszać, że w górę pójdzie wycena
pracy prompterów.
Można też pocieszać się, cytując węglarza Tłoczyński, który
zanim spadł "Miś" mówił: Tradycja naszych dziejów jest warownym
murem, to jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza... To jest ludu śpiewanie,
to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A to co
dookoła powstaje, od nowa, to jest nasza codzienność, w której my żyjemy.
* * *
Polszczyzna - łatwizna, napisał Zbigniew Dmitroca
wtorek, 4 lipca 2023
przemoc i słabość
poezja & espresso |
okrucieństwo
przemoc
agresja
brutalność
zastraszanie
prześladowanie
?
Jak podaje Janusz Tazbir, w rejestrze cudów z XVII wieku znajduje się m. in. zmartwychwstanie kilkuletniego chłopca, którego koledzy w trakcie zabawy w sąd powiesili. W tym miejscu nie ma szczególnego znaczenia, że chłopiec zmartwychwstał, lecz że został powieszony. To tylko przykład z obszernego katalogu agresywnych zachowań wobec bliźniego. Ponieważ historia nie jest naszą najsilniejszą stroną, pominąć można gigantyczny indeks tortur, jakie wymyślono od starożytności do czasów najnowszych. Bardziej popularnych przykładów dostarcza literatura, poczynając od księgi najważniejszej. Kain rozżalony, że jego bezkrwawa ofiara nie została przyjęta - zarzyna brata swego. Trochę później Cham drwi z ojca, Jakub dzięki oszustwu zabiera Ezawowi najcenniejszy dar ojca, a jego hołubionego syna Józefa, bracia sprzedają w niewolę.
Interesujące przykłady, co człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi znaleźć można w poradnikach inkwizytorów. U naszego zaś poczciwego Sienkiewicza, chrześcijanie ku uciesze tłumów konsumowani są przez lwy. W innej jego powieściach pisanych ku pokrzepieniu serc znajdujemy opisy wyłupiania oczu, przypiekania boków oraz wciągania na pal. Niewiele osób przykłada się do sumiennego czytania szkolnych lektur. Wszelkie jednak braki w tym zakresie nadrabia sztuka filmowa. Wprawdzie obfitość krwawych zbrodni na ekranach bardzo je spospolitowała, telewizory są wszędzie, dzieci bawią się komputerowymi grami, których większość polega na eliminowaniu przeciwników.
Elektroniczna śmierć nie boli, nikt po unicestwionych nie płacze – liczy się tylko gra. Nie warto nawet wspominać o ciągłej dawce przemocy wstrzykiwanej przez wiadomości. Jednak badania naukowe nie tylko mówią o ich wpływie na wzrost przemocy, ale również o tym, że młodociani przestępcy wcale nie dobierają sobie specjalnego repertuaru. Młodzież z poprawczaków ogląda te same seriale, co jej rówieśnicy. Różnica polega jednak na społecznych warunkach wychowania.
poniedziałek, 26 czerwca 2023
książki z Kotliny
wycieczka do muzeum |
Empuzjon,
Tokarczuk
Gorzko, gorzko,
Bator
Nemezis,
Siembieda
Frankenstein
Marianna Orańska
Biblioteka wyzwala empatię. I pracujące tam panie wiedzą lepiej, co komu potrzeba, niż sami potrzebujący. Natomiast ja nie wiem, czy akurat konkurs czytelniczy jest mi potrzebny, czy muszę ścigać się z innymi czytelnikami po uśmiech dyrektor Magdaleny. Chociaż mogłabym dostać dyplom... Co ja zrobię z dyplomem? Niemniej, chciałabym polecić książkę, którą czytam i nie jest to wyrafinowana proza noblistki. Nie jest nawet wysublimowaną opowieścią o kobiecych losach. To zwykły historyczny kryminał. Empuzjon, Gorzko, gorzko, Nemezis, Frankensteina i królewnę Mariannę Orańską połączył Dolny Śląsk, a nawet mniej - moja ulubiona w ostatnich latach Kotlina Kłodzka, w przewodnikach pokazywana jako Kraina Pana Boga. To tu 10 czerwca 2023 zmarł brat Elizeusz, ostatni polski pustelnik. Mieszkał na wzgórzu Cierniak, żył w odosobnieniu, by służyć Bogu. Swoje pustelnicze życie rozpoczął w Wambierzycach, gdzie jednak w jego mniemaniu było zbyt wielu ludzi.
Ach! Wambierzyce... Też są opisane przez Tokarczuk, dzięki niej udało mi się znaleźć kapliczkę kobiety z brodą, czyli św. Wilgefortis. Sokołowsko z Empuzjonu nie jest aż tak interesujące u Naszej Noblistki. Na mnie o wiele większe wrażenie zrobiła krwista opowieść Joanny Bator, przedstawiająca pierwsze na świecie uzdrowisko i okolice z perspektywy rzeźnika-masarza. Z tej perspektywy nie widać nawet zamku królewny Marianny Orańskiej. Jednak każdy, kto był w Pałacu Kultury w stolicy, widział posadzki zdarte z jej posiadłości. Uczono (przynajmniej mnie) że Pałac Kultury podarował nam ZSRR, bo tak samo wygląda uniwersytet Łomonosowa w Moskwie. Nikt jednak nie mówił (przynajmniej mnie), że budulec na te obiekty był kradziony.
Cóż, nie każdy potrafi wspiąć się na szczyt obiektywizmu. Przeważnie wszyscy kończą wspinaczkę u jego podnóża w przekonaniu, że wystarczy na niego popatrzeć z tego miejsca gdzie są. Wielu widziało film, niektórzy czytali książkę, ale niewielu wie, które polskie miasto nazywało się niegdyś Frankenstein. A tak, od średniowiecza aż do 1946 roku, nazywały się Ząbkowice Śląskie. I prawie nikt nie wie, że tu jest krzywa wieża. Krzywa nieomal tak, jak ta w Pizie, fotografowana przez wielu w słonecznej Italii. W okolicy są też inne skarby, a przynajmniej od II Wojny krążą o nich legendy. Jedną z nich znalazłam w „Nemezis” Siembiedy. Dobra książka, idę wypożyczyć kolejną. Wam natomiast polecam na wakacje wyprawę do biblioteki a potem
poniedziałek, 13 lutego 2023
Izrael: idźcie za Dawidem
- Ja, Żyd ze Szwecji, mam Was uczyć pacierza? - pyta Dawid, recytujący na zmianę po hebrajsku i aramejsku, linijka po linijce „Ojcze Nasz”.
- I cóż, że ze Szwecji? - odpowiadamy pod nosem. Przecież nauczyliśmy się mówić na powitanie Boker tov! I nie nadążamy zapamiętywać wszystkich opowieści. Chwała Bogu, niebo dzień po dniu gra Rorate caeli, dzięki czemu pola są obficie nawadniane, a nas nie prześladuje chęć gapienia się na egzotycznie wystrojonych ludzi i robienia im zdjęć. Bo sami nie czulibyśmy się dobrze, gdyby Nigeryjki w wielobarwnych szatach i spowite w czerni chasydki robiły nam fotki. Ulice są prawie puste, a Dawid pociesza:- to też minie.
I
W Tyberiadzie przeszliśmy ze zbudowanego przez polskich imigrantów Hotelu Berger, na brzeg jeziora. Mijaliśmy wielu ortodoksyjnych Żydów spieszących na szabat i widzieliśmy grupę modlącą się w ogrodzie. Spotkaliśmy Ukraińca pytającego o pracę w Polsce. Jakiś miły mieszkaniec Tyberiady zachęcał, żeby częstować się mandarynkami, a ja tylko chciałam zobaczyć, co to za owoce, bo były takie malutkie. Nad jeziorem Genezaret, tym, po którym Jezus chodził, nauczał, uzdrawiał itd. - teraz głównie biegają koty.
To był dwugodzinny spacer, ale nie zauważyliśmy śladów świetności miasta z czasów Heroda. Zaczął się szabat. Nie robiłam zdjęć pobożnym Żydom, spieszącym na modlitwę. W hotelu mieliśmy kolację z winem i chałką. Były też inne potrawy. Dobre. Poza tym świece + łamanie się chlebem i wino - z czymś się kojarzy.
II
Dawid opowiada od rana do wieczora o świętych miejscach żydów (małą literą, bo o wyznawcach judaizmu), muzułmanów, katolików i skomplikowanych losach, jak np. ojca Daniela - Żyda (bo narodowość) karmelity z Izbicy. Opowiada o znaczeniu słowa: tohu-wa-bohu - stanu świata na początku stworzenia. Można też tym słowem określić chaos w pokoju nastolatka. Żartuje, że Adama Bóg ulepił z ziemi, więc Ewa lepsza, bo zrobiona z człowieka. Historyjkę "ekspertów rozwoju osobistego" przedstawia w wersji z królem Salomonem: Daj mi coś, co mnie jednocześnie zasmuci i ucieszy. Dostaje więc klejnot z napisem "to też minie".
Tego dnia zrobiliśmy 180 km autobusem i 15 000 kroków w miastach Hajfa, Akka, Nazaret. W Hajfie spacerowaliśmy po cudowny ogrodach Bahai. Bahaici wierzą, że ludzkość musi znaleźć wizję przyszłego społeczeństwa oraz natury i celu życia. Przypominam sobie mamę licealnej koleżanki, która radziła uczyć się języka esperanto, który ma połączyć świat. Przypominam sobie też spotkanego przed laty w Lublinie bahaitę i jego opowieść o nowym wspaniałym świecie. Tu, w zadbanym ogrodzie, w świątyni zdobionej symbolami najważniejszych religii brzmi to bardziej przekonująco.
Akka, ach! Królestwo Niebieskie bez Orlando Bluma. Nazaret - wyspa chrześcijańskiej Ziemi Świętej otoczona Palestyńczykami. Ja robię mało zdjęć telefonem, który świetnie sprawdza się w lochach, ale ma słabego zooma. Jedzenie w naszym hotelu w Tyberiadzie niby egzotyczne, a jednak domowe, bo Rajmund robi lepsze falafele i humus. Jest bosko. Deszcz pada
III
200 m poniżej poziomu morza. Jezioro Genezaret - Kineret, czyli Harfa, na horyzoncie Wzgórza Golan i 600 m npm - Tabga (Heptapegon, „siedem źródeł”). Tu Jezus za życia dzielił ryby i chleb, po Zmartwychwstaniu ogłosił prymat Piotra. Dalej Kafarnaum, znane z kazania na górze i ośmiu błogosławieństw. Liczba jak w Ośmiorakiej ścieżce. Nie ma czasu na rozmyślanie o różnicach i podobieństwach dróg wielkich religii. Na nas czeka droga do Safed. Jeju! Jak tam musi być cudownie w sierpniu, gdy gra muzyka Festiwalu Klezmerów. Tzn., gdyby nie pogoda, w lecie musi być upał, a ja upału nie lubię. Teraz upału nie ma. Mamy za to poligon przemykania między kroplami deszczu od daszku do daszku. Mijamy światowe centrum Kabały, mkniemy do synagogi Ariego, mijamy mnóstwo galerii sztuki. Sztuki, nie pamiątek dla pielgrzymów i turystów. Potem Cezarea Górska Filipowa, Baniad, Migdal (Miriam z Migdali), ziemie Watykanu.
Migdały, jabłonie i eukaliptusy rosną obok siebie, bo tu jest trójstyk roślin z trzech kontynentów. Teraz z góry Hemron wartko płyną strumienie do Jordanu, a nawet można jeździć na nartach do marca! Podobno są cztery wyciągi! W marcu przyjeżdża się tu obserwować przelot ptaków z Afryki do Europy, w październiku - odwrotnie.
IV
Do Kany Galilejskiej pielgrzymki parafialne z Polski i z Filipin przyjeżdżają odnawiać śluby. Deszcz leje nieprzerwanie. W przedsionku kościoła małżeństwa w różnym wieku zrzucają mokre kurtki, poprawiają białe koronki, strząsają wodę z bukietów. Znów przeżywają sakrament małżeństwa.
A my znów: od daszku do daszku pod dach, żeby z dźwiękami muzyki przenieść się w czasy starożytne. Schniemy i słuchamy z Nabucco - pieśni niewolników oraz Bony M - Babilon. Patrzymy na rwące potoki rozbryzgiwane kołami samochodów i wspominamy łzy żydowskich niewolników nad rzekami Babilonu. W Turcji mówili nam, że Eufrat i Tygrys były rzekami granicznymi raju - nie więzienia żydowskich niewolników…
Cezarea Morska morska wita nas huraganem. Potem dowiemy się, że w Turcji i Syrii trzęsienie zienmi zbiera ponure żniwo. My, pospiesznie oglądamy 3000-letni port rozbudowany przez Heroda, niszczony przez Persów, krzyżowców, odbudowany przez Rotszylda. Teraz to modna miejscówka dla bogaczy na wakacje lub na co dzień. Mieszka tu np. Gąsiorowski (ten od ArtB). Podobno w słoneczne dni jest tu przepięknie.
My słuchamy opowieści o Herclijja. Jak wszystko tutaj ma wielowiekową historię i wielokrotne zmiany władców. Obecna nazwa upamiętnia Teodora Herzla, twórcę syjonizmu. Wstawiam tu odsyłacze, chociaż słyszałam w radio, że zorganizowane grupy zaciemniaczy historii grasują po Wikipedii.
Uczymy się nowego słowa: kweca - grupa - kibuc. Pierwsi kibucnicy to było 90 osób z Katowic. Teraz nie ma już rolnictwa na tym miejscu - dzierżawią to wielkie biznesowe korporacje. Mosad ma tu siedzibę też. Przedmieścia Tel Aviv drogie, mieszkanie 93 m - 58 000 szekli, tyle kosztuje mieszkanie od strony morza. Tel Aviv to podobno miasto do zabawy, Hajfa do pracy, Jerozolima do modlitwy. A my zmierzamy do Jaffy na most życzeń i wielkiej łyżki wygiętej niezwykłą mocą Uri Gellera. Gdyby nie huragan pewnie oglądalibyśmy galerie sztuki…
V
Betlejem i Yad Vashem
Jad Waszem oznacza „miejsce i imię” (lub „pomnik i imię”) Nazwa zaczerpnięta jest z księgi Izajasza (Iz 56, 5)[6]: dam [im] miejsce w moim domu i w moich murach oraz imię lepsze od synów i córek, dam im imię wieczyste i niezniszczalne. Wciąż pada, a w tym miejscu nie można biegać spod daszka pod daszek. Nie dlatego, że to wiele hektarów obsadzonych drzewami. Nie widzieliśmy wiele. Trochę drzew blisko pomnika dzieci Zagłady. Może to i lepiej. Opowieść o ojcu, który chciał upamiętnić swojego małego synka rozdziera serce. Wnętrze pomnika rozdziera umysł - wygląda jak noc zaduszkowa na cmentarzu, jednak przestrzeń nie rozciąga się horyzontalnie, ale wertykalnie i jest wszechogarniająca.
Potem w barze robiłam zdjęcia tabliczek informujących o koszerności i wtedy podbiegł do mnie człowiek, który postanowił mi wyjaśnić ideę konieczności rozdzielenia potraw mięsnych i mlecznych. No przecież wiem. Nie wolno gotować mięsa w garnku do mleka. Z serialu Shtisel wiem, że trzeba mieć dwa zlewy w kuchni. Ale żeby jedzący mięso musieli siedzieć odgrodzeni od jedzących potrawy mleczne - to się nie spodziewałam.
Nie spodziewałam się też, że jeden z moich ulubionych świętych, św. Hieronim tłumaczył Biblię w grotach betlejemskich pastuszków. Dla mnie Ziemia Obiecana to kraina śniegu z deszczem, Hieronim może miał gorące dni, ale w grocie ciemno. W Grocie Narodzenia pobożni prawosławni. To prawosławna świątynia, chociaż dla wszystkich. Azjaci dotykali nie tylko 14ramiennej gwiazdy, ale wszystkiego. Ich wiara w moc dotyku sacrum jest… trudna do pojęcia dla mnie. Ja dotknęłam dewocjonaliami gwiazdy, bo jeśli nawet ja nie czuję sacrum - wiem że dla Edytki i Niny, mojej siostry - oliwny różaniec będzie cudowny.
Dla mnie cudem są pustynie zalane wodą. Nie mogę ich zobaczyć. Cieszę się więc razem z rolnikami, że stał się cud. Lachaim! Będą dobre zbiory bananów, mango i awokado. I jak było wyryte na pierścieniu króla Salomona (lub innego mędrca) "to też przeminie".
Mur dzielący Izrael i Palestynę też przeminie. Na razie można oglądać na nim polityczne graffiti. I hotel, który zaprojektował Banksy. I oryginalne dzieło niezwykłego artysty.
VI
Gehenna, czyli dolina Hinnom (hebr. Ge-Hinnom), znajdowała się tuż za południowym murem Jerozolimy. Wikipedia podaje, że to był wiecznie płonący śmietnik. Tu dowiedziałam się, że po powstaniu żydowskim, Rzymianie wrzucali do tego ognia Żydów, a których nie zabili - wypędzili. Tak zaczęła się diaspora. To trzeba wiedzieć, gdy pielgrzymuje do Ziemi Obiecanej. I gdzie mieszkali Aszkenazyjczycy, Sefardyjczycy i Chasydzi. Kto mówił w jidisz, a kto w ladino. A także kto i dlaczego nie pozwolił im wrócić tu przed Zagładą.
Brama syjamska prowadzi do Wieczernika i grobu Króla Dawida.
Moses Montefiori - zbudował Żydom osiedle, ale za bramami Jerozolimy, więc nie chcieli tam mieszkać, teraz to najdroższe apartamenty.
VI
Mama Dawida jest ginekologiem. Zaleca jedzenie 2 daktyli dziennie na poczęcie, gdyż owoc ten zawiera wiele cennych substancji. Ładi - okresowe strumienie Pustyni, niosą wszelkie minerały do Morza Martwego. Magnezjum leczy łuszczycę, są specjalne hotele do leczenia. Szwecja opłacała podobno chorym na łuszczycę dwa razy w roku pobyt nad Morzem Martwym. No… to ja nie wiem, czy chcę wchodzić do tej wody. Oczyma wyobraźni widzę kilogramy martwego naskórka w wysychającym akwenie. I te opary depresji, z którą tu przyjeżdżali od wieków.
Co innego Jerycho otoczone sadami, w których uprawia się pyszne daktyle. Tu nazywają się tamar. Robimy zdjęcia sykomory, na którą wspiął się Zacheusz, żeby zobaczyć Jezusa. Poproszę Mariusza, żeby sprawdził, co to za drzewo, bo mnie wygląda na platan.
W Qumran zastanawiamy się nad zależnościami aramejskiego i hebrajskiego. Mnie się wydaje, że język jest tworem żywym. Podobno Anglicy nie rozumieją oryginalnych sztuk Szekspira. Dla nas tekst Bogurodzicy brzmi obco. Dziwne by było, gdyby język nie zmieniał się przez tysiąclecia.
Masada poraża ogromem. Można wspominać film o jej obrońcach. Mnie przypomina się jednak Mariupol i pułk Azow. I prośba moich ukraińskich koleżanek, aby z rękami na Ścianie prosić, żeby zakończyła się wojna. Tam starałam się tylko wypowiedzieć ich prośbę. Tu zastanawiam się nad dylematami obrońców. Jeśli życie jest największą wartością - to co? Należy klękać przed wrogiem?
Nic nie jest proste. Nic nie jest takie jak się wydaje. Na Pustynia Judzkiej, Beduini nie wyglądają romantycznie. Trwają przy swoich wartościach, przy “beduińskim stylu życia” - mieszkając w budach skleconych z byle czego, jeżdżąc wrakami samochodów.
VII
"Ustępowanie miejsca poglądom innych ludzi jest wymogiem życia wspólnotowego, które powinno być odzwierciedleniem trynitarnej rzeczywistości Boga." Wracam myślą do Ogrodów Bahai - nie ma jednej prawdy. Różne prawdy mogą istnieć równolegle.
👉 moje zdjęcia z Izraela 👈 zobacz ✋