środa, 14 maja 2025

wakacje na Krecie

Nie boję się niczego. Jestem wolny. Ponieważ nie możemy zmienić rzeczywistości, zmieńmy oczy, które widzą rzeczywistość - pisał Nikos Kazandzakis. Warto go czytać, bo Kreta to nie tylko 

plaża Stavros: Qinn i ja 

różowe plaże
turkusowe morze
strzeliste góry

maleńkie kapliczki

bogate cerkwie

złote ikony

wojenne pomniki

Callas i Onasis


Kapliczki ustawiają, aby oznaczyć miejsce czyjejś tragicznej śmierci lub z wdzięczności za uzdrowienie, lub po prostu z potrzeby świętości. Rajmund i ja byliśmy w przydrożnej cerkwi oraz w Arkadii, gdzie w klasztorze chronili się mieszkańcy wyspy przed okupantem. Jest to miejsce, o którym w przewodniku napisano, że zacierają się tu granice między religią a patriotyzmem i stanowi  międzynarodowy  symbol wolności. W 1866 roku armia turecka licząca około 15 tysięcy żołnierzy zaatakowała klasztor, w którym ukrywało się 700 kobiet i dzieci oraz kilkuset powstańców. Turcy strzelili z bombardy i rozbili mur, zabili nawet drzewo. Jest tam teraz pień, jak dłoń wzniesiona do nieba, ze strzałką wskazującą na odłamek kuli. Grecy zebrali się w piwnicy, którą wysadzili i zginęli wraz z atakującymi ich Turkami. Dzisiaj można wejść do pozbawionej dachu krypty, w której rozegrała się tragedia.  O tym wydarzeniu rozpisywala ówczesna prasa w Europie.

W klasztorze liczne obrazy przedstawiające dwójkę świętych, to mało popularni u nas Konstanty i Helena. Święty Konstanty, cesarz rzymski, jest znany przede wszystkim z wprowadzenia Edyktu Mediolańskiego, który zagwarantował wolność wyznania i zakończył prześladowania chrześcijan. Jego życie i panowanie były pełne decyzji, które miały na celu promowanie pokoju, sprawiedliwości oraz chrześcijaństwa.

Matka jego, święta Helena odnalazła krzyż  na którym zginął Jezus. W prawosławiu  są (chyba) najważniejszymi świętymi, równymi apostołom. Dwugłowy orzeł, który mnie kojarzy się z godłem Albanii, jest godłem patriarchy Konstantynopola, któremu podlega Kreta. Na sakralnych budynkach i na cmentarzach widać wszędzie krzyże z jednym poprzecznym ramieniem. Tym różnią się od patriarchatu moskiewskiego, w którym krzyże mają też dodatkową poprzeczną belkę, tak jak i w polskiej prawosławnej autokefalii.  Pod panowaniem Wenecjan (1204–1645), a potem Turków wiele kościołów miało łacińską formę architektoniczną, bo były to albo kościoły katolickie, przerobione później na prawosławne, albo nowe cerkwie, budowane w stylu zachodnim, bo taki styl był bardziej „neutralny” dla okupantów.

🔷️

- Tylko nie do Grecji! - Powiedział mi wiele lat temu kolega po powrocie z urlopu, który spędził na kempingu, leżąc w cieniu samochodu, przykryty gazetą, chowając się przed upałem. 

- Tylko nie do Grecji! - Powiedziała mi wiele lat temu koleżanka, po powrocie z urlopu, na którym jak opowiadała, omal nie umarła z gorąca idąc przez Wąwóz Samaria. I przez wiele lat bałam się tego greckiego upału. Pochmurny koniec kwietnia i 17°C to doskonały czas na zwiedzanie. Wybraliśmy wąwóz krótszy, podobno bardziej wąski, bardziej stromy i bardziej malowniczy. Wąwóz jak wąwóz. Ale droga, żeby do niego dojechać była najwęższa i najbardziej kręta ze wszystkich, jakie do tej pory widziałam. My zeszliśmy tylko wąwozem w dół. Widziałam jednak ludzi młodszych ze 30 lat, którzy zeszli w dół a potem wracali na górę. Pytam: dlaczego? A oni na to: for fun!

Λευκά Όρη - Białe Góry z najwyższym szczytem  Pachnes 2453 m n.p.m., przejechaliśmy małym samochodzikiem - dla mnie to była wystarczająco ekscytującą zabawa, nagrodzona musaką i raku (taki bimber) w przydrożnej tawernie.

🔷️

Richard sprzedaje bilety na rowery wodne pływające po górskim jeziorze, sławnym z żółwi. Ceramiczne żółwie sprzedawane są na straganach przybrzeżnych. Wiatr wieje, spycha nas w chaszcze, ale dzielnie pedałujemy i wypatrujemy. Są! Rajmund wypatrzył dwa na kamieniu wśród chaszczy. Wracamy. Rajmund opowiada Richardowi.

- Oh! Szczęściarze z was! Mało kto widział żółwia w jeziorze - wyjaśnia Richard. - Teraz macie tu zniżki do knajpki obok. 

Idziemy. W rzeczce wpływającej pod knajpką do jeziora - kolonia żółwi… Pytamy o Antychrysta, bo tak nam się zapamiętała nazwa polecanej potrawy. Kelnerka mówi podobnie brzmiące słowo i wyjaśnia, że jeszcze nie rozpalili ognia w urządzeniu do robienia tych 3 rodzajów mięs, dopiero jutro zaczynają sezon.

- To gyros? - pytam.

- Skądże! To zupełnie co innego. Musicie przyjść jutro spróbować.

Dziś lokalne wino i cadzyki. Jemy i jedziemy do antycznej wioski, która ma 1000 letnie drzewo i antyczne ruiny... Rajmund nawet nie wychodzi z samochodu. Ja znajduję liczne stare drzewa oliwne, stary cmentarz z widokiem na morze i zagrodę baranów, przyglądających mi się ze zdumieniem. Na plaży chłopaki latawcami unoszą się na falach. W kostiumach chroniących przed grzywami fal. Oraz jeden odważny w spodenkach.

Następnie odwiedzamy port - prawie Wenecja, a przynajmniej ulice takie wąskie. Stare Miasto zastawione restauracjnymi stolikami, straganami i stojakami z bibelotami. Oglądamy obrazek zrobiony z słojów drewna i jakiegoś szklistego materiału. Mówię, że Piotruś nam może taki obrazek zrobić, a za plecami słyszę piękną polszczyznę:

- To z drzewa oliwnego i żywicy ...

Dziewczyna opowiada o technologii, a mnie bardziej ciekawi, czy to jej sklepik. Nie, tylko sprzedaje. Wcześniej spotkaliśmy Wiktorię z Ukrainy. Od trzech lat pracuje na Krecie jako instruktorka fitness. W lecie. W zimie nadmorskie miasteczka zapadają w letarg bez turystów.

🔷️

Konstantina, u której mieszkamy wypisała na kartce A4 listę interesujących miejsc w okolicy. Takich dla turystów i dla tutejszych. Słynna różowa plaża nie jest jeszcze zatłoczona, a małe zatoczki zupełnie puste. Restauracje wśród oliwnych gajów w poniedziałek przed sezonem nieczynne, ale w Sirili miły pan mówi, że zrobi coś dla głodnych. Pierwszy raz jadłam awokado z miodem! Przepyszne! I ciasto ze szpinakiem i kawałek wieprzowiny. Świetne miejsce Rajmund znalazł dla nas: cichutko i czyściutko, Alexia robi pyszne śniadania z produktów z okolicy. Uprawiają tu nie tylko oliwki i cytrusy, ale też awokado! I jakiś rodzaj pigwy o wyglądzie moreli i trochę podobnym smakiem.

Brzęczenie pszczół słychać na nabrzeżach i w wąwozach. Rośliny niewielkie, ale miododajne. Słychać też dzwonienie kozich stad. Drzewa oliwne kwitną, a pomarańcze toczą się po jezdni, spadając z drzew. Widać szklarnie, chyba z pomidorami. Na krętych, stromych drogach można zobaczyć traktory bez kabin, niskie, na szerokich kołach. 

Wszędzie ciągną się rury/szlauchy rozprowadzające wodę. Nie wiem, czy rolnictwo jest tu opłacalne i nie bardzo mam kogo o to zapytać. Wyczytałam, że uprawiają tu czystek, że wciąż istnieje tradycyjne rzemiosło - garnacarstwo, tkactwo, koronczarstwo... Nie znalazłam informacji, jak wytrzymuje chińską konkurencję.

Widać też panele fotowoltaiczne i drewniane słupy energetyczne. To dziwne, bo nigdzie nie widać wysokich, prostych drzew. To mnie niepokoi, bo przecież Grek Zorba na plaży Stawros miał mnóstwo takich pni w ostatniej scenie filmu. . .

🔷️

kliknij, zobacz moje zdjęcia



poniedziałek, 17 lutego 2025

Odwagi! Zapisz w dzienniku

Jak opisać stany umysłu, o których potoczna wiedzą jest znikoma, albo zgoła żadna? Najłatwiej powiedzieć, że ich nie ma. Jak można bowiem wyjaśnić

The pen is mightier than the sword
ślepcowi - czym są barwy 

nomadowi - czym są lodowce

Eskimosowi - czym jest żar pustyni 

mieszczuchowi - uprawę durum

wieśniakowi - konstrukcję wieżowców


Słowa bywają źródłem nieporozumień, jeśli pod ich brzmienie podkłada się niedokładne, czy też niewłaściwe obrazy. Skoro tak łatwo wypaczyć sens w prostej skądinąd wiadomości, jak opisać, że myśl może w bezpośredni sposób ingerować w procesy zachodzące w komórkach ludzkiego ciała? A jeśli nie można tego dokładnie opisać, czy oznacza to, że taka ingerencja nie jest możliwa? Przecież większość ludzi wierzy, że myśl jest nie tylko „nienamacalna”, ale i niezniszczalna, że jest twórcza, potężna, ale to człowiek jest jej panem?
Ludzie nie myślą szczęśliwie. Od dzieciństwa wychowywani są w negacji. Psychologowie zbadali również i to. Okazało się małe dziecko średnio 274 razu dziennie słyszy słowo nie i 27 razy słyszy słowo tak. Rodzice „kodują” dzieci na różne sposoby. Kto z nas nie słyszał od matki: nie wychodź z mokrą głową, bo zachorujesz. Ile osób czuje się później w obowiązku zachorować z powodu wilgotnych włosów. Dzieci słyszą też często: jedz, bo dzieci w Afryce głodują! Albo: jedz, nic nie powinno się zmarnować. Potem, gdy są już dorosłe, nawet najedzone do pełna, czują przymus jedzenia. To może budzić tylko negatywne myśli. Później jest jeszcze gorzej. Media rzadko kiedy przynoszą dobre wiadomości, specjalizują się raczej w morderstwach, gwałtach i rozbojach.
Każdy jednak może wybrać nowe zasady, pomóc sobie optymistycznie patrzeć na świat.Gdy uczyłam dziennikarstwa - prosiłam o pisanie dziennika, co miało uczyć codziennej sumienności, spostrzegawczości i systematyczności. Okazało się, że pisanie daje liczne korzyści dla zdrowia psychicznego i rozwoju osobistego. Od zwiększania samoświadomości i redukcji stresu po wspieranie kreatywności. Pisanie jest dobrą praktyką samodoskonalenia. 
Wypróbuj 📗📘📙💪💥



wtorek, 7 stycznia 2025

Maroko na Wigilię

Jestem turystką - mogę wszystko. Dla miejscowych jestem zasobem niosącym pieniądze. Nie będę swojakiem nawet jeśli zawieszę na szyi YAZ – symbol Amazigh (Wolnego Człowieka), miano jakim określają się Berberowie. Yaz to jedna z liter alfabetu języka tifinagh, którym posługują się Berberowie. Oktagram oznacza 


początek, 
zmartwychwstanie,

obfitość, 

zbawienie,

podwójny krzyż

Gwiazdę Izydy 

Gwiazdę Betlejemską

dekor w meczecie


1

Przewodniki jako konieczny punkt zwiedzania Marakeszu wymieniają stare miasto i bazar oraz sugerują nocowanie w starych domach zamienionych na pensjonaty. Spacery wśród straganów i ulicznych jadłodajni nie są moją ulubioną rozrywką, targowanie też nie. Zwłaszcza, gdy aromat orientalnych przypraw miesza się z zapachem gazu z ulicznych kuchenek i wonią koni ciągnących dorożki. Ale cóż - wszystkiego trzeba zaznać, żeby cokolwiek poznać. Na początku podróży poznałam więc Fouzia, Berberyjkę której imię znaczy zwycięstwo i chętnie opowiadającej o marokańskiej sztuce zdobniczej, mimo że nie zamierzam kupić ani szafy, ani sofy, ani słonia. Poznałam też smak przesłodkiej “berberian whisky”. Muszę się tylko nauczyć nalewać do wąskiej szklaneczki, z uniesionego na pół metra wyżej imbryczka 

2

Śniadanie: jajecznica, kasza manna, która tu nazywają kuskus na osolonej wodzie, jogurt, sok wyciśnięty z pomarańczy, dżemy, miód, masło. I kawa, chociaż już tam się czają z miętową herbata z cukrem, a gdyby było mało, to więcej cukru czeka na stole. Chłodno - 14 stopni rano, więc jemy w pokoju wyłożonym czerwoną cegłą. Słabo oświetlonym, ale w tym kraju pełnym słońca, nie czują chyba potrzeby doświetlania elektycznoscìą. Nasza gospodyni opowiada i pyta. Ma na imię Ana, nie pytam nawet, czy jest z Berberów, oni tutaj są zawsze z wolnych ludzi. Na potrzeby turystów mówią o sobie Berberowie. Dobrze odżywieni idziemy zwiedzać. Najpierw średniowieczna szkoła: 134 pokoje w 13 dziedzińcach. Potem wielohektarowe plantacje wokół sadzawki, do której dawny władca wrzucał stare żony. Tak mówi legenda. W legendzie widać w oddali ośnieżone góry Atlasu. My widzieliśmy góry bez śniegu i nawet nie wiemy, czy drzewa pod którymi tutejsi mieli pikniki to oliwki, czy drzewa arganowe. Nie wiemy, jak się mieszka bogatym Francuzom w willach za wysokimi ogrodzeniami, jak wyglądają królewskie ogrody, jak naprawdę jedzą mieszkańcy Marakeszu.

Zadziwiają nas "palmy 5G" - umieszczone na słupach imitujących pnie palm anteny telefonii komórkowej, maskowane sztucznymi liśćmi palmowymi. Bardzo często zwieńczone bocianimi gniazdami. Bocianów w zabytkowej części Marakeszu mnóstwo, nie tylko na sztucznych palmach, ale i na dachach zabytków.  

3

Na śniadanie oprócz całego zestawu: jajecznica, kawa, sok, jogurt, dżemy, miód, masło ... zupa krem z fasoli... pożywne białko. Mieliśmy jechać na wycieczkę do "wioski Berberów", ale dzień w skansenie? No i nie mieliśmy perkalu i koralików do rozdawania ubogim tubylcom. Poza tym w górach Atlas pada śnieg, bardzo zimno! 8°C rano, w południe 18!

Dodatkowo mój "francuski kuzyn" radził zobaczyć, jak mieszkają za wysokimi płotami francuscy burżuje. Wybraliśmy się zatem do dawnej willi Saint Yves Laurenta. Willa jak willa, ale w kolorze indygo, czyli intensywnie niebieskim, jak stroje Tuaregów, czyli zamiejscowych Berberów. Kaktusy i sukulenty - podobne do moich doniczkowych, z tym, że tu były większe. Były też karpie i posadzki, którymi Rajmund ostatnio się pasjonuje. A potem kolejna przechadzka po bazarze el-Fna.

Jestem sprzedawcą. Sprzedaję różne rzeczy, więc rozumiem niechęć do dawania wizerunku turystom. Dlatego nie fotografuję straganow, tak jak nie robię zdjęć modlącym się. Widzę tu modlących się w zdumiewających miejscach, ale powstrzymuję przed uwiecznianiem ich pokłonów.

Mieszkamy obok wielkiego targu, ale sprzedawcy nie są dla mnie natrętni. Wystarczy, że unoszę dłoń jak w ich ochronnym znaku ręki i milkną. Chamsa, także ręka Fatimy lub ręka Miriam to symbol używany w krajach arabskich i w Izraelu, w amuletach mających chronić przed „złym okiem”. Co innego Rajmund. On się na nich gapi, więc podbiegają i gadają do niego, bezbłędnie rozpoznając język polski

4

Nie mogę pokazać najlepszego zdjęcia - z policjantką. Taksówką pojechaliśmy wynająć zamówiony samochód, ale nie tam, gdzie była wypożyczalnia. Policjanci zadzwonili do wypożyczalni, która przysłała po nas samochód. Poprosiłam o wspólną fotkę, podyskutowali i w końcu się zgodzili. Ale nie wolno mi tego zdjęcia pokazywać. Więc tylko droga z Marakeszu do Agadiru, drzewa arganowe i znaki na skałach. Napis nad plażą znaczy: Bóg, król, ojczyzna. Znaki przy drodze to YAZ symbol Berberów - wolni ludzie

5

Agadir - Lagzira: jakieś 200 km wolniutko. Czasem 20 km, rzadko 100. Przepisowo. Przy drodze ciągle patrole kogoś zatrzymywały. Krajobrazy zadziwiające. Po co na wyschniętych polach murki ułożone ze skalnych okruchów - nie wiem. Czemu znaczą kupkami pomalowanymi na biało kamieni jakieś ścieżki? Co to za rośliny na suchych zboczach?

Plażą piękna. Przy plaży spotykamy Polaków z Wrocławia. Kolacja tradycyjna - rybna. Herbata miętową z dodatkiem szałwii (?). Prezenty pełne aromatu. To była dobra Wigilia. Pod meczetem. W Boże Narodzenie idziemy do kościoła katolickiego.

6

Boże Narodzenie w katolickim kościele w Agadirze. Msza po francusku, ale "Ojcze nasz" po polsku, oprócz nas kilkanaście osób się modliło po polsku. Kolejne 500 km, powolutku z przystankami na kawę z ekspresów w samochodach.

Jest wiele pytań, na które ani przewodniki, ani Chat GePeT nie zna odpowiedzi. Dlaczego szkolne mundurki są białe? Jak zorganizowany jest dowóz uczniów? Skąd wodociągi ciągną wodę? Dlaczego drzewa arganowe są endemiczne i nie rosną na lepszej glebie? Czy prohibicja jest dobra? Jak sprzedawcy w monopolowych poznają, kto jest  turystą?

7

Ochłodziło się. Od Atlantyku idzie mżawka, fale płyną spokojnie. Przy drodze ekspresowej pasterze wypasają stada owiec. 

Casablanca rzeczywiście biała, zupełnie inaczej niż zbudowany z czerwonego budulca Marakesz. Główne ulice zakorkowane, ale Rajmund już opanował marokański styl jazdy - wpycha się między samochody, zgrabnie omija skutery, nie zwraca uwagi na pieszych. Mija patrole bez mandatów. Za co idziemy dziękować Bogu (i za podróż, i...)

Tymczasem katedra zdesakralizowana i zamieniona na dom kultury. Pozostaje meczet. Według przewodnika po Marakeszu - największy zaraz po Mekce i Medinie. I nowy - 25 letni. I z najwyższym minaretem.

Ponieważ jest zima ludzie chodzą opatuleni, nawet w kożuchy. Ja idę do toalety zdjąć rajstopy. Inne kobiety widząc mnie z ledwo wsuniętymi butami, pokazują jak usiąść przy niskim kranie i umyć stopy. Próbuję pokazać, że nie trzeba, ale rozumieją, że nie mam ręcznika - przynoszą papierowy. Mała dziewczynka chyba jest przerażona moimi gołymi nogami, bo przecież zimno.

A ja zapomniałam jak powiedzieć, że żaden problem - mashi mushkil/maszi muszkil 

8

Rabat, godzina 7.00 - budzą nas głosy muezinów. Mieszkamy w starej kamienicy zamienionej na pensjonat. W okolicznych uliczkach jest kilka meczetów. Z otwartych drzwi widać klęczących ludzi. Przy drzwiach buty i to wskazuje na dom modlitwy. Nasz riad, czyli pensjonat, jest o wiele więcej zdobiony. Dziedziniec cały wyłożony płytkami w geometryczne wzory, w pomieszczeniach sufity drewniane, rzeźbione i malowane w drobne wzory. Małe okienka z siatką i okiennicami z kolorowymi szybkami wychodzą na wąska ulice. Tu, inaczej niż w Marakeszu, samochody nie wjeżdżają za mur starego miasta. Nawet skuterów jeździ niedużo. Kotów na ulicach mnóstwo. Mnóstwo też sklepików i jadłodajni, niektóre jednostolikowe.

Pastilla - kula z ciasta jakby francuskiego z masą midowo-migdałową i kurczakiem zjedzona. Do zjedzenia została nam harira. Podobno można znaleźć tę zupę także poza ramadanem.

Trafiliśmy na ulicę pisarczyków - przy stołach siedzieli panowie z maszynami do pisania i laptopami. Przy nich siedziały panie i dyktowały listy.

Wieża Mahameda VI miała być otwarta pod koniec 2024, ale przy bramie był znak stop. Nie obejrzeliśmy Rabatu z tarasu najwyższego 250m budynku Afryki. 

Wjechaliśmy za mur pałacu królewskiego. Za okazaniem paszportu. Okazaliśmy. Spisali dane. Przeszliśmy ze 200 m, co zajęło nam do pół godziny. Zobaczyliśmy trawę, drzewa, i bramę z wartownikami. I tyle

Nie mam klaustrofobii. Ale nie lubię wąskich uliczek zastawionych straganami i przykrytych dachem. Gdzie trzeba uważać na ośle łajno, wyleniałe koty, wózki z towarem, motocykle, rowery

Meknes, jak to mówią turyści: zrobione. Czyli komplet miast cesarskich. Pojechaliśmy gdzieś w góry szukać marabuta - grobowca świętej osoby, przy której jest jedyny w Maroku okrągły minaret. Przy takich marabutach pielgrzymi mogą otrzymać wiele błogosławieństw. Nie znaleźliśmy, co potwierdziło opinię, że nie wszystko jest na sprzedaż dla turystów. Dojechaliśmy do Volubilis. Szczęśliwie okazało się już zamknięte, więc tylko siedząc wygodnie z kawą, patrzyliśmy na zachód słońca nad rzymskimi ruinami. 

10

Wracamy do Marakeszu oglądając zazieleniejące się pola. To pewnie pszenica durum, którą służy do robienia kaszy kuskus, którą można kupić w Biedronce. I mąki wysokoglutenowej - semoliny idealnej na makarony i msemeny - smażone placuszki. Dzięki Wikipedii dowiaduję się jak to możliwe, że afrykańskim, pustynnym i górzystym Maroko mają bogatą uprawę zbóż, owoców, warzyw i winorośli. 

Kanat (arab. ‏قناة‎), kariz (pers. ‏كاريز‎), foggara – podziemna instalacja wodna używana do zaopatrywania siedzib ludzkich w wodę oraz nawadniania pól uprawnych na terenach suchych i pustynnych. Technologia ta powstała w starożytnej Persji i stamtąd rozprzestrzeniła się po świecie.
Fascynujące! *