W Lublinie zakończył się 16. Carnaval Sztukmistrzów. Jedną z jego największych atrakcji była możliwość podziwiania highlinerów - informują lokalne media. Jeszcze przed dekadą niebo nad Starym Miastem pełne było linoskoczków. . . Teraz już tylko zagraniczni highlinerzy. Chociaż jak się zastanowić, to słowo wprowadzone do polszczyzny powinno być zapisane hajlajner?
Zastanawiam się również, czy mieszkańcy oraz turyści odwiedzający Lublin i fotografujący się pod rzeźbą zawieszoną na linie zastanawiają się, że ta postać przedstawia Jaszę Mazura ze słynnej powieści Singera "Sztukmistrz z Lublina", linoskoczka, który swoją zręcznością podbijał serca widzów podróżując po świecie i zawsze wracając do Lublina.
Podziwiam ludzi, którzy potrafią opisać historię swojej okolicy bez zawoalowanych faktów. Ja nie potrafię. Pochodzę ze wsi pod Lublinem, w której nie mieszkali Żydzi, ale mieszkali w okolicznych miasteczkach. Pamiętam jak dowiedziałam się o ich istnieniu. Gdy byłam małą dziewczynką, babcia zabrała do domu w miasteczku. Był zupełnie inny niż chłopskie domy. Wtedy nie znałam słowa intarsja, więc byłam tylko zdumiona pięknymi meblami. Na pytanie, skąd takie piękne i dlaczego my takich nie mamy, babcia odburknęła - bo to po Żydach.
W liceum zaczęłam czytać Singera. Byłam zdumiona zaginionym światem tak bardzo, że nigdy nie poszłam na obowiązkowe, szkolne wyjścia na uroczystości upamiętniające ofiary Majdanka. Szkoła była usytuowana o kwadrans drogi od muzeum-obozu i uczniowie byli stałą publicznością. Cenię za to moich nauczycieli, chociaż nigdy nie poszłam dalej niż pod płot. Kręciło mi się w głowie i w żołądku, gdy wyobrażałam sobie, co tam się wydarzyło.
Jestem nieodrodnym dzieckiem mojego plemienia - nie ja pierwsza nie chciałam przyjąć do świadomości bezmiaru bestialstwa.
Czytam, że w wieku 96 lat odszedł fotograf Tadeusz Rolke, który opowiadał:
- Byłem w Szarych Szeregach, pamiętam, o czym nam mówiono i czego uczono. Nigdy nie zaistniał temat, nigdy nie padło słowo „Żydzi” albo „getto”. Coś się w Warszawie odbywało, olbrzymia dzielnica była zamknięta, potem wielki pożar – o tym w harcerstwie nie powiedziano słowa. Robiliśmy zbiórki, śpiewaliśmy – zupełnie obok. A ja patrzyłem na dym, chodziłem pod getto, widziałem, jak niemiecka armata strzela w mury.
Zastanawiam się również, czy mieszkańcy oraz turyści odwiedzający Lublin i fotografujący się pod rzeźbą zawieszoną na linie zastanawiają się, że ta postać przedstawia Jaszę Mazura ze słynnej powieści Singera "Sztukmistrz z Lublina", linoskoczka, który swoją zręcznością podbijał serca widzów podróżując po świecie i zawsze wracając do Lublina.
Podziwiam ludzi, którzy potrafią opisać historię swojej okolicy bez zawoalowanych faktów. Ja nie potrafię. Pochodzę ze wsi pod Lublinem, w której nie mieszkali Żydzi, ale mieszkali w okolicznych miasteczkach. Pamiętam jak dowiedziałam się o ich istnieniu. Gdy byłam małą dziewczynką, babcia zabrała do domu w miasteczku. Był zupełnie inny niż chłopskie domy. Wtedy nie znałam słowa intarsja, więc byłam tylko zdumiona pięknymi meblami. Na pytanie, skąd takie piękne i dlaczego my takich nie mamy, babcia odburknęła - bo to po Żydach.
W liceum zaczęłam czytać Singera. Byłam zdumiona zaginionym światem tak bardzo, że nigdy nie poszłam na obowiązkowe, szkolne wyjścia na uroczystości upamiętniające ofiary Majdanka. Szkoła była usytuowana o kwadrans drogi od muzeum-obozu i uczniowie byli stałą publicznością. Cenię za to moich nauczycieli, chociaż nigdy nie poszłam dalej niż pod płot. Kręciło mi się w głowie i w żołądku, gdy wyobrażałam sobie, co tam się wydarzyło.
Jestem nieodrodnym dzieckiem mojego plemienia - nie ja pierwsza nie chciałam przyjąć do świadomości bezmiaru bestialstwa.
Czytam, że w wieku 96 lat odszedł fotograf Tadeusz Rolke, który opowiadał:
- Byłem w Szarych Szeregach, pamiętam, o czym nam mówiono i czego uczono. Nigdy nie zaistniał temat, nigdy nie padło słowo „Żydzi” albo „getto”. Coś się w Warszawie odbywało, olbrzymia dzielnica była zamknięta, potem wielki pożar – o tym w harcerstwie nie powiedziano słowa. Robiliśmy zbiórki, śpiewaliśmy – zupełnie obok. A ja patrzyłem na dym, chodziłem pod getto, widziałem, jak niemiecka armata strzela w mury.
Pięknie łączysz refleksję nad językiem, pamięcią i własnym miejscem w tej historii – niełatwej, często wypieranej, ale wciąż obecnej.
OdpowiedzUsuń😊
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTemat Żydów na Lubelszczyźnie to tragiczny i smutny rozdział historii. A Żydzi tyle włożyli do kultury tego regionu.
OdpowiedzUsuńi mało znany
UsuńCiekawy event to był.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy
Usuń