pairi - dookoła (w staroirańskim)
diz - otaczać (w staroirańskim)
paradise - menażerie/ogrody (w starożytności)
ogród - po polsku
gard - po starosłowiańsku
garden - po angielsku
огород - po rosyjsku
A teraz śpiewamy:
Old MacDonald had a farm, E I E I O,
And on his farm he had some chicks,
With a chick chick here...
Jesteśmy jednakowi. Wyszliśmy z jednego ogrodu i mamy jedno słowo na jego opisanie. To było gdzieś w Azji Mniejszej/Asia minor/Anatolii. Tam dzielny Hektor walczył o Troję, Odys wracał do Itaki, a Krezus gromadził bogactwo. Mamy jedno słowo na miejsce szczęśliwości - raj/paradise. Wyalienowane z pospolitego otoczenia sanktuarium cudownych stworzeń. Stworzenia różnią się. Wystarczy zaśpiewać piosenkę o gospodarstwie Donalda. Zwierzęta amerykańskiego Donalda nie gdaczą, nie kwiczą, nie ryczą, nie gęgają, ani nie szczekają!
Mamy takie same uszy - a słyszymy inaczej. Mamy takie
same usta - a mówimy inaczej. Mamy takie same żołądki - ale nie
trawimy żab, ostryg, glonów. Na razie. Niebawem nie tylko sushi
będzie naszym ulubionym daniem. Skoro wyrafinowaną lasagne
zamieniliśmy na pospolite łazanki, to i durian niebawem zacznie nam
pachnieć smakowicie. Zwłaszcza, że nie ma już chłopów, a tym
bardziej wieśniaków. Znasz tę piosenkę: "rolnik
sam w dolinie..."?
Nawet dzieci już jej nie śpiewają, wolą opiewać rajskie życie
Donalda. A gdy telefonują do dziadków na wsi pytają, co tam nowego
na farmie?
A jest o czym opowiadać. Ursusy zastąpiły masseye fergusony, które ostatnio zostały wyrugowane przez john deere. Budzi to pewien niepokój na Lubelszczyźnie, mającej w herbie skaczącego jelonka. Uprawiane tu dotychczas kartofle i buraki ustąpiły pola rabarbarom, szarłatom i hibiskusom. I oczywiście cydonii, czyli pigwie, o której mówi się, że to jej owocem wabił wąż mieszkańców raju.
A jest o czym opowiadać. Ursusy zastąpiły masseye fergusony, które ostatnio zostały wyrugowane przez john deere. Budzi to pewien niepokój na Lubelszczyźnie, mającej w herbie skaczącego jelonka. Uprawiane tu dotychczas kartofle i buraki ustąpiły pola rabarbarom, szarłatom i hibiskusom. I oczywiście cydonii, czyli pigwie, o której mówi się, że to jej owocem wabił wąż mieszkańców raju.
Świat idzie do przodu, wszystko się zmienia. To, co było kiedyś jest przeszłością, do której miło się wraca
OdpowiedzUsuńwraca się lub się zapomina ;)
UsuńWow, staroirański. Nie wiedziałem, że jest taki język
OdpowiedzUsuńlepiej wskazuje miejsce raju niż perski :)
UsuńWszystko się z czasem zmienia. Od nas zależy czy ruszymy z duchem czasu :)
OdpowiedzUsuńMi to nie jakoś nie przeszkadza, o ile przy okazji postępu pielęgnuje się też własne tradycje (a w Polsce raczej tak jest). Gdyby żaden postęp nie miał miejsca - nadal polowalibyśmy na mamuty i siedzieli w jaskiniach.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że nie wszystkie zmiany nam odpowiadają, ale jednak cywilizacja idzie do przodu, rzucamy się już nawet na podbój kosmosu. :)
UsuńCóż...stety lub nie, ale wszystko się zmienia...
OdpowiedzUsuńTo prawda i warto być na tę nieuchronność zmian w jakimś stopniu przygotowanym.
UsuńZatrzymał mnie ten Odys, bo choć jest popularny, to jego topos jak wszystko się zmienia.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to nawiązanie do staroirańskiego na początku :) Lubię kwestie językowe
OdpowiedzUsuńWszystko się zmienia, świat idzie do przodu i trzeba się do tego przystosować.
OdpowiedzUsuńOdpowiada mi życie w świecie, który podlega nieuchronnym zmianom, interesująco być świadkiem tych zmian.
OdpowiedzUsuńNa pewno, ważne jest, by były to zmiany na lepsze, choć to pewnie okazuje się po czasie.
Usuń