"Wyloguj się do życia" wezwało radio. E tam! Przecież dopiero się zalogowałam do sieci.
pejotl;
pumpkin;
pastafarianizm;
ekspropriacja;
psychiatria;
paranoja;
potrzeba;
polio;
Poza tym nie chodzi o mnie, tylko o nastolatków.
Grube pieniądze wydane zostały na to, żeby do szkół trafił film o
groźbie uzależnienia - tym razem od sieci. No nie wiem. Z całym
szacunkiem dla terapeutów i promotorów - mam wrażenie, że ich
działalność to jeden z produktów do sprzedania, tak jak sprzedaje się
wilec trójbarwny, bieluń dziędzierzawę a nawet lobelię. Nikt ich
jednak nie wypromował, tak jak koki, konopi lub pejotlu, kaktusiku
spopularyzowanego przez Castanedę.
Nie będą mi tu mówić, że życie bez Wikipedii jest możliwe! Jak bez
googla udowodnię, że mam rację?! No ok. może jestem troszkę śmieszna,
gdy w internecie sprawdzam prawie każdą wiadomość. Ale czy tylko ja tak
mam? Właśnie miałam obdarować nastolatka pięknie wydaną, tradycyjną
książeczką pt. "Flying pumpkins", gdy ogarnął mnie niepokój, że to
jakieś pięknie ilustrowane brednie. I cóż, że publikacja sygnowana przez
National Geographic? No przecież trudno dać wiarę, że w amerykańskim
Delaware ludzie dla relaksu budują machiny, żeby wystrzeliwać z nich
dynie?
Jednak proszę zwrócić uwagę: to już drugi akapit, a ja bohatersko
powstrzymuję się przed uruchomieniem wyszukiwarki. Właśnie radio podało
wiadomość o nawrocie polio. A ja nie wiem, czy to to samo, co krup lub
koklusz. Nie - chyba coś zupełnie innego. Nie wiem i nadludzkim
wysiłkiem woli nie dowiaduję się. Znaczy nie jestem uzależniona, chociaż
paranoicznie trzymam się edytora tekstu, jak tonący brzytwy. A nawet
gdyby, to co? Do psychiatry nie pójdę. Widziałam, że ostatnio maciupkim
dłutkiem wyrzeźbił drewniane spagetti. Może jemu się wydaje, że jest
kapłanem pastafarianizmu? Gorzej, on właściwie każdego dnia obchodzi
"Talk Like a Pirate Day".
Stanowczo nie potrzebuję specjalistycznej pomocy psychologicznej. Wiem:
mówi tak każdy, kogo napada jesienna melancholia. Ja jednak humorek mam
doskonały, doskwiera mi nieco powstrzymywanie przed nurzaniem się w
zalewie informacji. Jednak już za chwilę, za chwileczkę zdejmę opuszki z
klawiatury. Nie! no muszę przecież sprawdzić, co internetowe fora mówią
o ekspropriacji dokonywanej przez Lalka... o ekshumacji; dehumanizacji oraz jak wystrzelić dynie!
Przyznaję, że pierwszy raz słyszę o latających dyniach.
OdpowiedzUsuńWow pierwszy raz czytam o latających dyniach:)
OdpowiedzUsuńczyli „wylogowanie” pozbawiłoby wiedzy, że w Ameryce nie tylko dynie jedzą i ustawiają na gankach, ale i strzelają dymią z armat 😉
OdpowiedzUsuńCzy bez tej wiedzy można żyć? Można, tak jak można żyć bez poczucia humoru
Ja bardzo często lubię wylogować się do życia, zwłaszcza w weekend :)
OdpowiedzUsuńSyndrom czasów, nadal uważam, że trzeba korzystać z Google :-) Chociaż może nie co chwilę :-)
OdpowiedzUsuńWarto się wylogować na chwilę, ale na stałe to raczej niemożliwe 😀
OdpowiedzUsuńWłaśnie
UsuńRaz na jakiś czas warto się wylogować :)
OdpowiedzUsuńtak raz na rok 😉
OdpowiedzUsuńWarto wylogowac sie z sieci albo w ogole sie do niej nie logowac :)
OdpowiedzUsuńWszystko jest dla ludzi. Trzeba mieć pod kontrolą swoją głowę i ciało :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pierwsze zdanie twojej recenzji: Wyloguj się do życia. myślę, że właśnie o to chodzi: interent internetem, ale warto też od czasu do czasu zrobić detox i np. wziąć do ręki papierową książkę i zacząć ją czytać, tak po porstu.....na świeżym powietrzu? przy herbacie?
OdpowiedzUsuńna świeżym powietrzu to akurat dziś w Lublinie pada ;)
UsuńMyslę, że reset raz na jakiś czas jest wskazany dla każdego
OdpowiedzUsuńale na krótko
UsuńWylogowanie każdemu by się przydało, ale niestety nie raz się nie da, jeśli jest to forma zarobku
OdpowiedzUsuńwłaśnie :)
UsuńJEsień jest moją ulubioną porą roku, także nie odczuwam melancholii. Książki nie znam, pierwszy raz ją widzę. :-)
OdpowiedzUsuńszczęściara - melancholia jest przereklamowana
Usuńbo kogo obchodzą fruwające dynie?
OdpowiedzUsuń