Dane bez uogólnienia to tylko plotka - zauważył Robert
Pirsing. Autor "Zen i sztuka oporządzania motocykla" napisał "historię
opartą na rzeczywistych wydarzeniach, chociaż ze względów
retorycznych wiele uległo zmianom...". Podobnie jak w innych
opowieściach, w których podróż jest pretekstem do konfrontacji
postaw życiowych:
drogie Ateny
droga na Lampedusę
droga do Canterbury
droga do Kanossy
droga do Emaus
droga do Damaszku
drogi do Rzymu
droga do Eldorado
Znane miasta - prawda?
I tak ogólnie się pamięta, że drogi do nich
były ważne, bo ktoś znany je przemierzał i coś istotnego na nich
się wydarzyło. Można prowadzić błyskotliwą konwersacje wplatając
te nazwy od niechcenia. Bez refleksji, że wiedza niepełna,
częściowa, niedokładna jest groźniejsza od żadnej, bo stwarza
złudzenie wystarczalności i daje fałszywą podstawę pewności.
Tkanina bardzo błyskotliwych słów, zadzierzgniętych niemal
mechanicznie, bo tylko prawidłowością gramatyczną, i nie
wyrażających żadnych treści - napisał niegdyś dla żartu
Aleksander Świętochowski. Deklamowano to z zachwytem, aż zauważył:
Poznając ludzi coraz bardziej dziwiłem się, na jak niskiej
podstawie oparte są ich sądy, przekonania, zachwyty i jak
niewiele potrzebują oni jasności.
Fakty nie zawsze są tym, czym się wydają. Ktoś ożywiony, głośny, żartujący wydaje się szczęśliwy - a jest tylko zdenerwowany. Milczący wydaje się przygnębiony, tymczasem pochłania go myśl o zbliżającej się randce. Radosna melodia może być hasłem do krwawego ataku. Ateista podrywający katoliczkę, uchyla kapelusza przed każdym kościołem i kapliczką. Polityk... dla propagandy głaszcze główki dzieci idących do niego z kwiatami. Fakty stają fałszem, mając za sprzymierzeńca ciekawość. Ciekawy tajemnic z "wielkiego świata" przyjmuje cudze domysły za fakty i powtarza, jako informację z pewnego źródła.
Media przyzwyczaiły nas do tego, że mowa nie musi być sensowna. Ochoczo podstawiają mikrofon każdemu, kto używa nacechowanego emocjonalnie słownictwa. Samolubny indywidualizm ugrupowań antysystemowych jawi się jako solidaryzm społeczny. I nikt już nie pamięta ostrzeżenia S. J. Leca: Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Nie można dopuścić do narodzin hybrydy: precyzyjnego bełkotu.
Fakty nie zawsze są tym, czym się wydają. Ktoś ożywiony, głośny, żartujący wydaje się szczęśliwy - a jest tylko zdenerwowany. Milczący wydaje się przygnębiony, tymczasem pochłania go myśl o zbliżającej się randce. Radosna melodia może być hasłem do krwawego ataku. Ateista podrywający katoliczkę, uchyla kapelusza przed każdym kościołem i kapliczką. Polityk... dla propagandy głaszcze główki dzieci idących do niego z kwiatami. Fakty stają fałszem, mając za sprzymierzeńca ciekawość. Ciekawy tajemnic z "wielkiego świata" przyjmuje cudze domysły za fakty i powtarza, jako informację z pewnego źródła.
Media przyzwyczaiły nas do tego, że mowa nie musi być sensowna. Ochoczo podstawiają mikrofon każdemu, kto używa nacechowanego emocjonalnie słownictwa. Samolubny indywidualizm ugrupowań antysystemowych jawi się jako solidaryzm społeczny. I nikt już nie pamięta ostrzeżenia S. J. Leca: Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Nie można dopuścić do narodzin hybrydy: precyzyjnego bełkotu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz